Edward Pasewicz – “Pulverkopf”

Wyd. Wielka Litera 2021

 

 

W wielogłosowej powieści Pasewicza przewijają się tematy nieustająco aktualne oraz dylematy szczególnie bliskie społecznościom marginalizowanym, takim jak LGBTQ+: pytania o tożsamość, konstelacje przyjaźni i miłości, potencjał sztuki i pojedynczego życia, granice szaleństwa i „normalności”, traumy, choroby i śmierć, XX- i XXI-wieczne romanse z faszyzmem i neonazizmem. I choćby dlatego o tej książce powinno zrobić się głośno. Zapewne będzie o to trudno z powodów politycznych, bowiem „Pulverkopf” to rzecz niewygodna dla wielu, szczególnie Polaków i Niemców, którzy w portretowanym Międzyrzeczu, w szpitalu psychiatrycznym Obrawalde, w ramach nazistowskiej akcji T4 wspólnie dokonywali masowej eksterminacji; „eutanazji” pacjentów „zastrzykami łaski”. Ofiarami byli ludzie „niegodni życia” wg ideologii III Rzeszy: z zaburzeniami psychicznymi i rozwojowymi, „oporni” żołnierze, więźniowie polityczni oraz „osoby angażujące się w niepożądane związki seksualne” (m.in. z paragrafu 175 zakazującego stosunków między mężczyznami). Tutaj trafi ł w czasie II wojny światowej niemiecki kompozytor Norbert von Hannenheim. Gej, schizofrenik i fenomenalny artysta, o którym więcej nie wiadomo, niż wiadomo. Obsesyjne poszukiwanie wyjaśnienia tajemnicy jego śmierci to żywioł opowieści, które w „Pulverkopfie” się przenikają. Wokół zagadek z przeszłości krążą charyzmatyczna Weronika Werhunt oraz jej wnuk Patryk. Po śmierci babki młody Werhunt zostaje sam z nietypowym dziedzictwem, obarczony zagadką do rozwiązania (lub pogrzebania i zostawienia w spokoju). Choć pewnie wolałby się zająć własnymi kłopotami i coraz silniejszymi męsko-męskimi namiętnościami. (Tomasz Charnas)

 

Tekst z nr 92/7-8 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.