Maczo inaczej

O związkach homoseksualnych w starożytnej Grecji i o tym, jak oduczyć się homofobii z Jakubem Szamałkiem, archeologiem, autorem kryminałów „Kiedy Atena odwraca wzrok” i „Morze Niegościnne”, rozmawia Mariusz Kurc

 

foto: Grzegorz Banaszak

 

Bardzo dla mnie denerwującym wątkiem pobocznym tej historii były związki homoseksualne między młodymi chłopcami i panami w dość podeszłym wieku. Nie przepadam za taką tematyką, mimo iż nic nie mam do takich ludzi, ale wiadomo: wolałabym, żeby działo to się nie na moich oczach. To post czytelniczki pod jedną z recenzji twojej powieści „Kiedy Atena odwraca wzrok”.

Klasyka polskiej homofobii, dwa zdania i sama esencja. Zależało mi, by homoseksualne pożądanie było obecne w książce bez ogródek i przemilczeń, tak jak to było w starożytnej Grecji. Cieszę się więc, że to zostało zauważone.

Napisałeś kryminał rozgrywający się w Atenach początku V w. p.n.e. Detektyw Leochares tropi szpiegów ze Sparty, a w tle – pieczołowicie opisane życie obyczajowe. Można było wówczas nie zauważać związków homoseksualnych, jak chciałaby czytelniczka?

Prawdopodobnie jej mąż miałby jawne romanse z facetami, zwłaszcza jeśli pochodziłby z wyższych kręgów, więc jednak zetknęłaby się z homoseksualizmem. Ale przede wszystkim jej opinie nikogo by wówczas nie interesowały. Siedziałaby w domu, stanowiąc praktycznie własność męża. Sytuacja kobiet była nie do pozazdroszczenia – i zresztą nadal nie jest.

Leochares wścieka się, gdy jego żona Lamia wychodzi z domu bez zezwolenia. Sam spędza całe dnie poza domem, głownie z młodziutkim pięknym Demoklesem, niewolnikiem, który chce Leocharesowi wejść do łózka. Detektyw odrzuca zaloty, ale nie dlatego, że jest hetero.

Nie ma ochoty na seks z Demoklesem i tyle. Nie jesteśmy pewni, czy starożytni Grecy rozróżniali „homo” i „hetero”, było w każdym razie oczywiste, że mężczyzna może pożądać i kobiet, i mężczyzn. To nie znaczy, że Grecy nie mieli seksualnych tabu, każda kultura je ma, ale seks dojrzałego mężczyzny z facetem młodym, a zatem o niższej pozycji społecznej, był akceptowalny.

Ten młody musiał być pasywny, tak?

Tak. Żeby było jasne, kto komu się podporządkowuje. W pismach Platona można znaleźć opinię, że opieka i namiętność dojrzałego mężczyzny ma zbawienny wpływ na młodzieńca – buduje jego charakter, kształtuje postawy, uczy życia. Z drugiej strony, znajdujemy też u starożytnych autorów informacje, że niektóre rodzaje stosunków homoseksualnych były penalizowane (np. pomiędzy wolnymi a niewolnikami). Cytowano też prawo, wedle którego mężczyźnie powyżej czterdziestki, który bez pozwolenia wszedł na teren gimnazjonu (instytucji pokroju szkoły), groziła kara śmierci. Być może to prawo miało utrudnić starszym mężczyznom kontakt z potencjalnymi kochankami. Zdaje się jednak, że był to stary zapis, którego w V w. już nie respektowano. Platon ustami Arystofanesa przytaczał też historię, według której kiedyś wszyscy żyli w bliźniaczych parach, męskomęskich, męsko-damskich i damsko-damskich; gdy bogowie się rozzłościli, podzielili je i od tej pory każdy szuka drugiej połówki – niekoniecznie przeciwnej płci.

Znanym przykładem namiętności dojrzałego mężczyzny do młodego jest rzymski cesarz Hadrian i jego kochanek Antinous, który utonął w Nilu w wieku 19 lat.

Tak, Rzym przejął wiele z kultury Grecji. Wizerunek Antinousa posiada chyba każde szanujące się muzeum starożytności.

A gdyby to starszy mężczyzna chciał być pasywny?

Byłoby to źle widziane. Dojrzały facet nie mógł bez uszczerbku na reputacji wchodzić w „niższą” rolę. Na ścianach wypisywano „ten a ten to lubi brać w pupę”. Chociaż w sumie do końca nie wiemy, czy to były donosy. Może przechwałki? (śmiech) W każdym razie homofobia, jaką my dziś jesteśmy, chcąc nie chcąc, nasiąknięci, nie istniała. Istniała fobia na pasywność, kojarzona zapewne z tym, co kobiece. Grecy też byli maczo, tylko trochę inaczej.

A jednopłciowe związki rówieśników? Przychodzi mi do głowy Aleksander Macedoński i jego ukochany Hefajstion.

Zdarzały się, ale rzadko, nie były łatwo akceptowane. Tabu było również prostytuowanie się obywateli. Zachował się opis sprawy sądowej, w której mówca Ajschines oskarżył politycznego rywala, Timarchosa, o kupczenie ciałem w młodości. Timarchos dawał się zapraszać mężczyznom na wystawne kolacje, za które nie płacił, a gdy przegrywał w kości, też zawsze miał „sponsora”. Uznano go za winnego i pozbawiono obywatelstwa. W innej sprawie sądzono dwóch facetów zakochanych w tym samym młodzieńcu. Walczyli o niego, wyrywali go sobie podstępem, porywali itp.

Wolny młodzieniec też mógł mieć problem z odrzuceniem zalotów starszego obywatela. Zdarzali się płonący namiętnością natręci, którzy wypisywali na murach wiersze miłosne i czatowali pod domem ukochanego.

Nie natrafiłem natomiast na opis romantycznej, dozgonnej miłości. Pasja – owszem. Ale nawet gdy Penelopa wiernie czeka i kocha, to jej Odyseusz nie tęskni specjalnie i ma swoje przygody. Aleksander i Hefajstion bez wątpienia darzyli się wielką miłością, ale swoją drogą mieli kochanków i kochanki. Koncepcja monogamicznej miłości do grobowej deski przyszła później.

Podejrzewam, że seksualność kobiet była dużo bardziej stabuizowana. U ciebie jest namiętność lesbijska w drugiej części przygód Leocharesa, czyli w „Morzu Niegościnnym”.

Seksualność kobiet była dużo rzadziej opisywana, na temat lesbijek źródeł jest bardzo mało. Oczywiście Safona, wiadomo. Samo ciało kobiece również miało inną „pozycję”.

Kanonem piękna było ciało męskie.

W IV wieku p.n.e. jedno z miast zamówiło w Atenach rzeźbę Afrodyty. Gdy ją wykonano w wersji nagiej, władze miasta odmówiły przyjęcia. Stwierdzili, że nie, takiej Afrodyty to nie chcą. Co oczywiście nie oznaczało, że ciało kobiece nie było pożądane.

Ideał stanowiło ciało męskie nie jako ładniejsze, tylko „właściwe”. Kobieta była „gorszym” obrazem człowieka, znów to greckie maczismo.

Grecy mieli specyficzny stosunek do nagości. Leochares wyśmiewa Scytów, gdy ci trenują zapasy w spodenkach, a nie nago.

W warsztatach również pracowali nago. Ale wśród ludów starożytnych stanowili jednak wyjątek, Egipcjan bez majtek raczej nie uświadczysz.

Czy romanse z młodzieńcami były dla dorosłego faceta społecznym nakazem? Wypadało je mieć? Będąc gejem, zapewne miałbym żonę, bo tak należało, a do tego co rusz zakochiwałbym się w chłopakach. A ty, heteryk, też byś z nimi romansował?

Jako nastolatek może bym polował na dojrzałego faceta w przekonaniu, że, idąc za Platonem, pomógłby mi zostać prawym obywatelem? Ale jako dorosły mężczyzna hetero nie musiałbym sypiać z chłopakami, gdybym nie chciał. To była dostępna opcja, zdaje się, że zwłaszcza w kręgach arystokratycznych, ale nic na siłę. Mogłeś całe życie uganiać się za chłopakami lub nie – w żaden sposób cię to nie szufladkowało, nie piętnowało.

Dla młodego faceta sama „dostępność” dziewczyn była ograniczona. Mężczyźni żenili się z reguły koło trzydziestki z kobietami dwa razy młodszymi. Seks przed ślubem z czyjąś córką lub żoną mógł być niebezpieczny. Niejeden facet szedł więc pewnie do łózka z drugim niejako z „braku laku”. Nasuwają się skojarzenia ze światem islamskim, również silnie podzielonym według płci.

Spójrzmy też z punktu widzenia kobiet: ich swoboda seksualna nie istniała. Demostenes mawiał: dziwki mamy dla przyjemności, kochanki, by dbały o nas, a żony, by rodziły nam prawowite dzieci.

Koledzy śmieją się z Leocharesa, że na imprezie nie zauważył, jak dolewano truciznę do wina, bo pewnie przyglądał się tyłkowi służącego chłopca. Dziś, gdyby coś takiego zasugerować heterykowi, byłaby awantura, a Leocharesowi nawet nie chciało się zaprzeczać.

Moj znajomy hetero był niedawno w jednym klubie podrywany przez geja. Ten gej po prostu podszedł i z uśmiechem zaproponował mu drinka, nic więcej. Znajomy natychmiast się nastroszył, atmosfera siadła. Niby dlaczego? To przecież nawet komplement, bo znaczy, że przystojny. Ale nie, nadął się jak balon. Starożytni Grecy by takiego zachowania nie zrozumieli.

W dzisiejszej Grecji też chyba niewiele zostało z takich postaw. Grupa prawników greckich protestowała przeciwko filmowi „Aleksander”, w którym pokazano biseksualizm wielkiego wodza, mieszkańcy wyspy Lesbos próbowali zabronić używania przymiotnika „lesbijski” w odniesieniu do homoseksualizmu kobiet, utrzymując, że należy się tylko im. O związkach partnerskich w Grecji też nie słychać.

Cóż, klasyczna Grecja, w której dzieje się akcja moich kryminałów, to okres od wojen perskich do podbojów Aleksandra, prawie 2 500 lat temu. Wiele się zmieniło.

Dlaczego wybrałeś ten okres?

Kocham starożytność, a zwykle przedstawia się ją w nudny sposób. Aseksualni panowie w wykrochmalonych prześcieradłach prawią o filozofii, albo, z drugiej strony, mamy przedchrześcijański raj bez grzechu. Nie było ani tak, ani tak.

Starogreckie podejście do homoseksualizmu wydaje się tematem znanym, wręcz banalnym – i traktuje się je chyba z przymrużeniem oka.

Przez wieki historycy z niesamowitą „gracją” zamiatali temat pod dywan. Badania zaczęły się dopiero w latach 70. XX wieku! Pierwszą, kanoniczną pracą jest „Grecka homoseksualność’ Kennetha Dovera z roku 1978. A przecież antyk przywróciliśmy do łask już w renesansie, ponad 500 lat temu.

Istnieje mnóstwo eksponatów, które pokazują gejowską pornografię w starożytnej Grecji, i to nie tylko, że po prostu facet z facetem, tylko trójkąty, wielokąty, penetracje wszelakie – wiele z nich nie było pokazywanych, tkwiły w muzealnych magazynach jako obrazoburcze.

A skąd pomysł, by w tamtych czasach osadzić kryminalną, a nie obyczajową, fabułę?

Podoba mi się typ chandlerowskiego bohatera, który nie idzie pofilozofować na agorę, tylko do burdelu albo do portu porozmawiać z mętami, bo jest w trakcie tropienia groźnego przestępcy. Chciałem pokazać zwykłych ludzi, a nie „ojców europejskiej cywilizacji”. Moi bohaterowie nie mówią okropnym stylizowanym językiem, który alienuje czytelnika. Nie prawią kazań, mocno przeklinają i kłócą się.

Ale Sokrates się pojawia i filozofuje.

I tylko wkurza tym kumpli! A propos Sokratesa mam anegdotkę z wątkiem gejowskim. On był mistrzem samokontroli, wartości bardzo przez Greków cenionej. Mówiono, że może chodzić na bosaka po śniegu albo na imprezie, gdzie jest pełno frykasów, jeść tylko chleb i pić wodę. Podawano też inny przykład. Otóż, jak Alcybiades, który był bardzo przystojny, wszedł Sokratesowi do łózka i razem spędzili całą noc, to… do niczego nie doszło. Nie chcieć seksu z Alcybiadesem? To dopiero dowód samokontroli!

W twoich książkach widać perspektywę genderową. To wpływ studiów w Cambridge i Oxfordzie?

Moja żona, Marysia Pawłowska, wykłada gender studies, więc na co dzień mam do czynienia ze specjalistką. A jeśli chodzi o studia, to zajęcia z genderu były w normalnym programie. Otworzyły mi oczy. Na przykład analizowaliśmy greckie przysłowia. Na początku myślałem: „Boże, jakie to ma znaczenie!”, potem zrozumiałem, że ma. Weźmy polskie: „Baba z wozu, koniom lżej” albo „Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle” – co nam mówią o stosunku do kobiet? W Cambridge w pierwszym tygodniu nauki było spotkanie z przedstawicielami organizacji studenckich. Przyszedł prezes klubu piłkarskiego, prezes klubu kajakarskiego i prezes organizacji LGBT. Opowiadali o sobie, zapraszali na spotkania zapoznawcze. Uderzyło mnie, że organizacja LGBT na uniwersytecie funkcjonuje najnormalniej w świecie.

Mówiłeś wcześniej, że jesteśmy nasiąknięci homofobią. Jak się jej oduczyłeś?

Gdy w 2006 r., oglądając „Tajemnicę Brokeback Mountain”, zobaczyłem po raz pierwszy w życiu facetów całujących się, przytulających, uprawiających seks, byłem w szoku. Pochodzę z domu, w którym tolerancja dla homoseksualizmu była normą, a jednak gapiłem się na kinowy ekran zszokowany. Nie rozumiałem własnej reakcji. Dlaczego całujący się faceci robią na mnie tak piorunujące wrażenie? Trzeba to przemyśleć: dlatego, że widzę ich pierwszy raz? Ale dlaczego wcześniej nie widziałem? Dlaczego geje nie całują się w moim otoczeniu ani w innych filmach, ani choćby na ulicach? Bo gdyby to robili, to mogliby mieć nieprzyjemności? Dlaczego? Zaczęła mi się głowa otwierać.

 

Jakub Szamałek (ur. 1986) – pisarz, absolwent Oxfordu i Cambridge, doktor archeologii śródziemnomorskiej, stypendysta Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Fascynat starożytności. Za debiutancką książkę „Kiedy Atena odwraca wzrok”, kryminał o detektywie Leocharesie, otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru Czytelników za rok 2011. W 2013 r. ukazała się kontynuacja przygód Leocharesa – „Morze Niegościnne”, której akcja toczy się na terenach obecnej Ukrainy.

Jakub przygotowuje trzecią część przygód Leocharesa, która ma rozgrywać się na południowych krańcach półwyspu apenińskiego. Pisze również scenariusz dalszych przygód „Wiedźmina” (gra komputerowa) w studiu CD Projekt RED.

 

Tekst z nr 45/9-10 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.