Na Facebooku i LinkedIn ma łącznie ponad 30 tysięcy kontaktów biznesowych. Większość z nich pochodzi z branży IT. W czerwcu br. zdobyła się na odwagę, by powiedzieć im: jestem kobietą, mimo że w akcie jej urodzenia wpisano męską płeć i tak do niedawna funkcjonowała. MA STĘGA, znana w internecie jako Webska Rekruterka, od 10 lat jest rekruterką, a teraz opowiada „Replice” o swojej przeszłości i pierwszych 6 miesiącach terapii hormonalnej. Rozmowa Tomasza Piotrowskiego
1 czerwca 2021 r. oświadczyłaś w swoich social mediach, że jesteś kobietą i że jesteś w trakcie terapii hormonalnej. Jak zareagowali twoi znajomi i klienci?
Reakcje są różne, ale nie spotykam się z obrzydzeniem czy niechęcią do współpracy. W social mediach pojawiły się niemiłe komentarze, ale od ponad roku jestem w procesie psychoterapii, więc byłam na to gotowa. Część osób przestała być moimi znajomymi, ale myślę dziś, że dobrze się stało – jeśli dla nich transpłciowość jest czymś nie OK, to znaczy, że nie powinniśmy mieć kontaktu. Na przestrzeni ostatnich 6 miesięcy to około dwustu osób mniej z LinkedIn i z Facebooka, ale przy tych 30 tysiącach osób to chyba niewiele. Wcześniej, gdy sądziłam, że jestem gejem, czułam chyba większą dyskryminację.
Masz za sobą doświadczenia życia jako gej – możemy o tym rozmawiać?
Tak, nie mam z tym problemu. Kiedyś myślałam, że nim jestem. Teraz sądzę, że po prostu szukałam siebie i dojście do transpłciowości zajęło mi nieco więcej czasu. Moim modelem pracy od kilku lat jest własna działalność, więc jeśli mam inne wartości niż klient, to nie musimy razem współpracować. Starałam się, żeby to zawsze byli klienci bardziej świadomi, a od pewnego czasu trwale pracuję z brytyjską firmą, więc tam podejście też jest już nieco inne. Prowadząc rekrutacje czy spotkania jako gej, czułam od innych dystans, miałam wrażenie, że oni są spięci, ja też się spinałam… Mimo że i tak większość czasu się ukrywałam. To też przejaw homofobii czy transfobii – strach przed coming outem. Dziś na rozmowach w pracy mam perukę i make-up i myślę, że dla części osób jest to coś ciekawego. Chwilę przed naszą rozmową na LinkedIn jedna osoba napisała mi: „Ma, you look gorgeous!”. To dodaje wiele sił.
Czy ktokolwiek odmówił współpracy z tobą w związku z tym, że jesteś kobietą transpłciową?
Ostatnio na LinkedIn mój dobry znajomy, który znał mnie jeszcze jako Maćka, polecił komuś współpracę ze mną w zakresie szkolenia z różnorodności. Zaczęłam rozmawiać z tym ostatecznym klientem, a on… pyta mnie, czy mogę mu polecić jakiegoś innego eksperta czy ekspertkę. Mówię: „Ale przecież to ja nią jestem, miałam tu przyjść do pracy”. A on wkoło i tak dopytuje o kogoś innego. No i rozstaliśmy się bez żadnej współpracy. Sądzę, że przeszkadzała mu moja tożsamość płciowa.
Jak to się zaczęło? Z Instagrama wiem, że 5 maja zaczęłaś używać nowych zaimków, ale sądzę, że sam proces zrozumienia swojej tożsamości płciowej trwał dłużej.
Dziś mogę już powiedzieć, że przez ostatnich 8 lat zakładałam w samotności ubrania kulturowo przypisane kobietom. Czasem w jednym tygodniu robiłam to dwa razy, czasem przez 3 tygodnie wcale. Ta potrzeba występowała z różną częstotliwością i natężeniem. To życie na dwa światy powodowało dużo lęków, co utrudniało relacje z partnerami. Teraz chcę zbudować naprawdę wartościową relację. Przez tych 8 lat nigdy nie ubrałam się tak oficjalnie do pracy, a dopiero 2 lata przed tranzycją powiedziałam zaufanym osobom, że w zaciszu domowym lepiej czuję się w kobiecych ubraniach. Przełomowym okresem był czas, gdy mieszkałam w Londynie, dokąd wyjechałam w marcu 2018 r. Chodziłam tam do klubów dla osób transpłciowych, czasem zbierałam się na odwagę, by wyjść już jako kobieta na ulicę. Wtedy zyskałam pewność, że tak chcę żyć. Wróciłam do Polski po 1,5 roku i rozpoczęłam tranzycję. Jak już wiesz, w czerwcu był oficjalny coming out i dopiero po nim poczułam społeczne przyzwolenie, by publicznie wychodzić z domu w ubraniach kobiecych.
Miałaś już moment, gdy wstałaś rano, zrobiłaś make-up, ułożyłaś włosy, założyłaś szpilki i z odwagą wyszłaś z domu na cały dzień?
Ten lęk chyba dalej we mnie jest. Wciąż go oswajam. Wiele osób pisze do mnie z zagranicy: „Boże, Ma, w Polsce? Tranzycja? To chyba jakieś piekło”. Ale nawet w Londynie, gdy wychodziłam z domu jako kobieta, czułam ekscytację, ale i strach. Bałam się własnego cienia. O ile są to miejsca dedykowane osobom transpłciowym, czy crossdresserom, czujesz się komfortowo, ale na ulicy? Mimo że w Londynie ludzie są zabiegani, to jednak pamiętajmy, że też są tam imigranci z Polski czy jeszcze bardziej konserwatywnych krajów. Nie raz czułam, że ktoś jest nadmiernie mną zainteresowany, ale dziś myślę, że dużo z tego uczucia jest po prostu w głowie. Dopóki sami siebie w pełni nie zaakceptujemy, dopóty ciągle będziemy myśleć, co myślą inni. A to my jesteśmy najważniejsi.
Miałaś okres w dzieciństwie, gdy ta kobiecość przez ciebie przemawiała?
Widziałam zdjęcia z przeszłości, gdy miałam jakąś perukę i sukienkę, ale nie, to były jakieś wygłupy. Wcześniej, w dzieciństwie nie czułam się kobietą i nie mam też przełomowego momentu w życiu, gdy tak się stało. To był proces zmian, dojrzewania, uświadamiania sobie. Lekarz prowadzący mówił mi chociażby, że przyjęcie pierwszego hormonu będzie euforyczne, i oczywiście było to fajne, ale to nie tak, że czuję, że ta tabletka zmieniła moje życie. Może też boję się trochę takich pytań, bo… powiem ci szczerze, że czuję presję od wielu mężczyzn, szczególnie tych, z którymi próbuję zbudować relację. Wielu z nich wyobraża sobie, jak to powinno działać, i dziwią się, że ja tak nie mam. Potem ja sama się zastanawiam: „Kurczę, może jako transpłciowa kobieta rzeczywiście powinnam chociażby czuć tę dysforię, szybciej się zmieniać, powinnam już mieć dłuższe włosy”. No, ale ja tak nie mam! Ten proces tranzycji jest i tak trudny, a takie poganianie siebie, że te zmiany już powinny szybko przyjść, nie jest pomocne.
Jak rozumiem, na randki jako kobieta umawiasz się dopiero od połowy roku. Dużo już takich spotkań było?
Bardzo zależy mi, by kogoś poznać. Do randek jeszcze jednak zazwyczaj nie dochodziło. Z ciekawostek – spodobało mi się ostatnio kilku gejów. I musiałam sobie powiedzieć w głowie: „Ej, Ma? Co ty wyczyniasz, ty jesteś kobietą i nie będziesz dla nich w żaden sposób atrakcyjna. Co ci odbija?”.
To dlatego pytałaś mnie przed wywiadem, jakiej jestem orientacji?
(śmiech) (śmiech) Ciii, nie wypominaj mi już teraz! Jestem dziś w kontakcie z jednym mężczyzną hetero i on nie miał wcześniej doświadczeń z osobą transpłciową, a jedynie z ciskobietami. To już powoduje między nami sporo spięć. Na wiele tematów nie był gotowy.
Powiesz o tym więcej? To chyba ważny temat, dotyczący wielu transpłciowych osób na początku randkowego życia.
Po pierwsze są oczekiwania. Chociażby żebym miała długie włosy. Ja wysyłam mu swoje zdjęcia bez make-upu i peruki, a on mi odpisuje: „A kiedy zrobisz sobie przeszczep włosów?”. A ja miałam już przeszczep włosów! Bez tego miałabym jeszcze większe zakola i czoło, tylko te włosy nie mogą być od razu długie! Moja twarz już się zmieniła, jestem po wycięciu jabłka Adama, piersi zaczynają mi powoli rosnąć. Dzieje się dużo w ciągu tego półrocza, a mam czasem wrażenie, że może zbyt wcześniej wystartowałam z randkami. Przez 8 lat czekałam, marzyłam i teraz dla mnie czas leci mega szybko i widzę swoje ogromne kroki, ale inni widzą tylko te ostatnie 6 miesięcy tranzycji. Heteroseksualny mężczyzna wciąż widzi we mnie faceta i chociaż mnie akceptuje i się dogadujemy, to nie pociągam go jeszcze fizycznie. To megatrudne doświadczenie.
Ten, z którym obecnie rozmawiasz, jest mimo wszystko gotowy na związek?
Jeszcze nie widzieliśmy się na żywo. Rozmawiamy jedynie od 3 miesięcy przez telefon. Czekam. Wciąż czekam – na zmiany fizyczne, na akceptację i też na związek. Chciałabym oczywiście operacyjnej korekty płci, ale tego też od razu nie można zrobić. Jeśli chodzi o proces sądowy, który, jak może czytelniczki i czytelnicy „Repliki” wiedzą, trzeba przejść, by skorygować płeć z punktu widzenia prawa, ale aby zmienić dokumenty, należy pozwać własnych rodziców (o wpisanie niewłaściwej płci w akcie urodzenia – przyp. red.) i oni mają prawo się na to nie zgodzić, to chcę to zrobić dopiero, gdy już naprawdę się zmienię – gdy będę w pełni wyglądać kobieco. To pewnie będą więc miesiące, a może nawet lata. A i też nie czuję takiej presji.
Jesteś już gotowa dokonywać coming outu w rożnych sytuacjach?
Trzy miesiące temu wyoutowałam się przed moimi nowymi sąsiadami – parą z małym dzieckiem i sąsiadką z dwójką synów w wieku 16 i 18 lat. Powiedziałam im, że czasem wyglądam tak, jak mnie teraz widzicie, ale nie bądźcie zdziwieni, gdy zobaczycie mnie w peruce i make-upie. Ich reakcje były naprawdę OK i tak zazwyczaj jest. Dla nich to była nowość, ale zaakceptowali. Sąsiad wciąż myli końcówki, ale ja od razu zwracam uwagę na to uwagę i go poprawiam. Cieszę się, że im zależy, że się starają.
Komu jako pierwszemu powiedziałaś o swojej transpłciowości?
Chyba… lekarzowi prowadzącemu? Tak mi się wydaje. Na miesiąc przed wizytą w miejscu mojej coworkingowej pracy poprosiłam koleżanki z biura, by mówiły do mnie żeńskimi końcówkami. Dla mnie samej to był ważny okres, by się z tym osłuchać. Jednocześnie czułam, że to środowisko, któremu mogę o tym powiedzieć, i rzeczywiście od dziewczyn dostałam megawsparcie.
Znasz już swoje nowe imię?
To najczęstsze pytanie, jakie dostaję na Tinderze! (śmiech) Na razie jest to Ma. I dalej jest po prostu kropka. Wiesz, na początku myślałam o Magdzie, bo i to także należy zakomunikować lekarzowi prowadzącemu, ale dziś… już tego imienia nie czuję, a Ma – zdecydowanie tak!
Powiedziałaś trochę o coming oucie jako osoba transpłciowa, ale masz za sobą właściwie dwa coming outy. Ten wcześniejszy, gejowski, był łatwiejszy?
Jestem z Dębicy na Podkarpaciu, potem wyjechałam na studia do Szczecina. No i po pierwszym roku, w wieku 20 lat powiedziałam o swojej orientacji mamie, byłam też wtedy wyoutowana przed najbliższymi znajomymi. Biznesowo wyoutowałam się 6 lat temu, gdy z Warszawy przeprowadziłam się do Krakowa. Mamie jest strasznie trudno od samego początku, od 10 lat. Jest z małego miasteczka, gdzie najważniejsza jest opinia innych, a do tego wpływy Kościoła i TVP są ogromne. Długo o tym nie rozmawiałyśmy i do dziś jest to bardzo rzadkie. Teraz, gdy powiedziałam jej, że jestem kobietą, powiedziała tylko, że już mogłam być tym gejem. Wypiera to. Nigdy nie powiedziała mi tego wprost, ale czuję, że uważa to za jakąś fanaberię, że byłam wśród ludzi, którzy to uskuteczniają, i mi się coś pomieszało w głowie. A gdybym nie jeździła po tych Krakowach, Warszawach czy Londynach, tobym taka nie była. Tata wciąż jeszcze o niczym nie wie, ale zbliżają się święta, więc powoli zbieram siły, by to zrobić, ale nadal się boję. Jeśli chodzi o mamę, to powiedziałam jej już po moich wpisach na LinkedIn czy Instagramie. Bałam się, że gdy powiem jej przed rozpoczęciem tranzycji, to będę miała na głowie jej telefony i niechęć, która zepsuje mi radość z podjęcia tej decyzji. I to rzeczywiście się ziściło. Nie tylko z mamą, ale też z siostrą. Zaczęły dyskusję od aspektów medycznych, że nigdy nie wiadomo, jak będę wyglądała, straszyły powikłaniami i tak dalej. Oczywiście mówiły do mnie jak do mężczyzny.
Mimo wszystko i tak chyba dobrze, że chciały o tym z tobą rozmawiać.
Na początku uważałam, że nie mam mamy wsparcia, ale rzeczywiście – dalej mamy kontakt, a w ostatnią niedzielę przyjechała nawet do mnie ponaprawiać kilka rzeczy w mieszkaniu. Uknułam przy okazji, że zupełnie przypadkiem odwiedziła mnie w tym czasie moja przyjaciółka i sojuszniczka, która opowiadała trochę o byciu osobą trans. I rzeczywiście coś z tego było, jednak mamy odpowiedzi… były transfobiczne, nie ma co tego ukrywać. Ale ona po prostu nie ma wiedzy, w Polsce ludzie nie mają o tym żadnej wiedzy, rodzice nie są na to przygotowani.
Jakie dziś jest twoje największe marzenie, bo ono chyba w ciągu twojego całego życia ewoluowało?
Powiedziałabym, że relacja z heteroseksualnym mężczyzną, ale wśród czytelników „Repliki” zbyt wielu takich raczej nie ma, więc ten anons pewnie niewiele da. (śmiech) Dziś chcę więc żyć po swojemu, według własnych zasad i bez przejmowania się opinią innych.
Tekst z nr 94/11-12 2021.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.