Z koszykarzem Jasonem Collinsem, pierwszym wyoutowanym gejem w amerykańskiej lidze NBA, rozmawia Mariusz Kurc
Wyoutowałeś się publicznie w maju zeszłego roku w magazynie „Sports Illustrated”. Powiedziałeś: „Jestem sportowcem, jestem czarny i jestem gejem. I chętnie rozpocznę rozmowę”. O jaką rozmowę ci chodziło?
O tę, która teraz się toczy – osiągnąłem cel – o debatę na temat homofobii w sporcie i na temat osób homoseksualnych w sporcie.
Musiałeś zdawać sobie sprawę, że przecierasz szlaki. Jesteś pierwszym wyoutowanym gejem w NBA. Nie bałeś się?
Przed rodziną i najbliższymi przyjaciółmi wyoutowałem się latem 2012 r. Dostałem od nich mocne wsparcie. To było bardzo pozytywne doświadczenie, więc pomyślałem: czemu nie pójść dalej? Tym bardziej, że gdy jesteś częścią drużyny w sporcie zespołowym, siedzenie w szafie doskwiera nieprawdopodobnie. Czułem się, jakbym się dusił, teraz cały ciężar spadł mi z pleców.
Czy koledzy z twojej drużyny wiedzieli wcześniej, że jesteś gejem, przed wywiadem ze „Sports…?
Nie. Brooklyn Nets, czyli moja obecna drużyna, jest pierwszą, w której jestem wyoutowany. Do kwietnia zeszłego roku grałem w Boston Celtics. Po zakończeniu mojego 13. sezonu w NBA byłem wolnym strzelcem i właśnie w tym czasie ukazał się wywiad. Porządnie się do niego przygotowałem z moim menadżerem. Zdawałem sobie sprawę, że zapuszczam się w nieznane. Nie wiedziałem, czy po coming oucie podpiszę następny kontrakt. Ryzykowałem całą przyszłość zawodową. Kilka miesięcy wcześniej wyoutował się piłkarz Robbie Rogers, mój przyjaciel – ale on to zrobił już po odejściu na emeryturę, więc to była inna sytuacja. Zresztą mówiłem mu, że to odejście było przedwczesne – i teraz na szczęście wrócił do gry. Zależało mi, by po pierwsze zrobić coming out na moich własnych warunkach, a po drugie – by on miał również społeczne znaczenie.
Udało się. Stałeś się wzorcem dla wielu sportowców. Z gratulacjami zadzwonił do ciebie sam prezydent Obama, Oprah Winfrey zrobiła program z twoją rodziną. W maju br. znalazłeś się wśród 100 najbardziej wpływowych osób na świecie magazynu „Time”. Wywołałeś niezłe zamieszanie.
W dniu, w którym ukazał się ten comingoutowy wywiad, wiedziałem, że będzie cyrk, więc poszedłem z bratem na cały dzień grać w golfa. Potem stawiłem czoła mediom. Mam proste przesłanie: homoseksualny sportowiec też ma prawo życia zgodnie z tym, kim jest, do życia w prawdzie. Mam sygnały od wielu sportowców, że wyoutowali się w swoich drużynach za moją inspiracją. Jestem z tego dumny. Moimi wzorcami były wyoutowane tenisistki – Martina Navratilowa i Billie Jean King. Kiedy dorastałem, nie miałem wzorców wyoutowanych sportowców mężczyzn, bo ich nie było! A teraz już nie jestem jedynym gejem w czterech głównych ligach USA – w NFL (liga amerykańskiego futbolu – przyp. red.) jest Michael Sam, który niedawno zrobił coming out. Ucieszyłem się również ze słów Tima Hardawaya (byłego zawodnika NBA – przyp. red.), który mnie wsparł. To wspaniale, że jego poglądy się zmieniły.
Wcześniej mówił, że nienawidzi gejów.
Właśnie. Teraz już by tak nie powiedział.
Spotykasz się z homofobią w Brooklyn Nets?
Nie, skąd! Moi nowi kumple z drużyny są super. Podobnie trenerzy i menadżerowie. Nie pozwoliliby sobie na homofobię tak samo, jak nie pozwoliliby sobie na rasizm, czy w ogóle na jakiś brak szacunku.
Ale spotkałeś się z homofobią w sporcie.
Tak. Mój trener z gimnazjum był homofobem. Odliczałem dni do końca szkoły. Nie wyobrażałem sobie życia bez koszykówki, a jednocześnie jego zachowanie było bardzo męczące. Potem w kolejnych drużynach problemem był używany przez kumpli z drużyny język. Pełen homofobicznej, czasem nawet nieświadomej mowy nienawiści. Pewnie nie zdawali sobie sprawy, że słucha ich gej. Tego języka teraz w Brooklyn Nets zupełnie nie ma.
Nie ma żartów o gejach? Nie pytają cię o rożne sprawy związane z homoseksualizmem? Dla nich to musi być też nowa sytuacja: mieć jawnego geja w drużynie.
Jasne, że pytają i jasne, że są żarty. Nie każdy żart o gejach musi być homofobiczny. Moja rodzina uwielbia żartować…Ale wszyscy znają granicę, za która zaczyna się brak szacunku dla drugiego człowieka i jej nie przekraczają.
Niedawno czytałem wywiad z anonimowym niemieckim homoseksualnym piłkarzem. Gdy jego koledzy dowiedzieli się, że jest gejem, demonstracyjnie kąpali się przy nim pod prysznicami w slipach, podczas gdy wcześniej, kiedy nie wiedzieli o jego orientacji, nie mieli problemu z nagością w jego towarzystwie. Co byś miał im do powiedzenia?
Że potrzebują edukacji i rozmowy. To kwestia, która sprowadza się do pytania: czy jesteś dobrym zawodnikiem i czy umiesz grać w zespole? Jeśli oni tak traktują swego kolegę z powodów zupełnie niezwiązanych z jego grą…
Nie spotkałeś się z podobnymi zachowaniami?
Nie, w szatni i pod prysznicami jest bez problemu (śmiech). To w ogóle nieporozumienie. Nie traktuję moich kumpli jak obiekty seksualne i pewnie ten niemiecki piłkarz też nie. Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, mamy wspólny cel w grze… Oni są dla mnie jak bracia, nawet potencjalnie nie są chłopakami w sensie romantycznym. Poza tym jeśli czujesz się pewnie i jesteś dumny z tego, kim jesteś, to ta postawa emanuje na cały zespół i wywołuje szacunek. Trzeba homoseksualizm przyjąć na klatę i wtedy inni też nie będą mieli z nim problemu. A nawet jeśli, to będzie to ich problem. Moi rodzice zawsze uczyli mnie, żeby się nie chować za innymi. Jestem czarny, mam 7 stop wzrostu (212 cm – przyp. red) a teraz jeszcze wszyscy wiedzą, ze jestem gejem, więc trudno mi się raczej wtopić w tłum (śmiech). Nie można dać się zastraszyć. Wiem, że bycie gejem jest OK., żyję życiem prawdziwym, moim własnym, a nie fałszywym, na użytek innych. A jak słyszę, że mój „styl życia” jest „grzeszny”, to spokojnie odpowiadam: jestem gejem i jestem chrześcijaninem. Wierzę w Jezusa, który jednoczył ludzi.
Twój brat bliźniak zrobił sobie koszulkę z napisem „I’m the straight one” („Ja jestem ten hetero”).
Jarrod ma żonę, którą poznał jeszcze w liceum, i trojkę dzieci. Gdy byliśmy młodsi, to ja zwykle byłem dla niego tym „Big Brother” – bratem, który pilnuje i chroni, a teraz obserwuję, że on w stosunku do mnie stał się bardziej opiekuńczy. Okazało się, że nie ma żadnego problemu, że jestem gejem, nawet sobie żartuje, jak widać.
W Polsce nie mamy na razie żadnych wyoutowanych profesjonalnych sportowców. Co byś powiedział sportowcom LGBT w Polsce, którzy na razie tkwią w szafie – zachęciłbyś ich do dalszego trenowania? A może powinni raczej wybrać sporty indywidualne, bo w zespołowych homofobii jest więcej…?
Nie. Jeśli kochacie daną dyscyplinę, to powinniście trenować. Nie możecie dać się pokonać homofobii. Potrzeba jakiegoś śmiałka, który wystąpi jako pierwszy i powie o sobie. Może to będziesz właśnie ty, drogi Czytelniku? A może ktoś inny. W każdym razie nie jesteście sami – jest cała masa osób LGBT, które kochają sport! Nie rezygnujcie ze swoich pasji. Możecie grać na takich samych zasadach jak wszyscy inni.
Tekst z nr 50/7-8 2014.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.