Powodem ataku była homofobia. Agresorom nie spodobało się, że H. powiedział do Daniela „Misiek”
Tekst: Mariusz Kurc
Daniel Galos i H. zostali pobici w nocy z soboty na niedzielę (3/4 października br.) w Krakowie.
Daniel: Wracając z parapetówki, koło drugiej w nocy, wstąpiliśmy do sklepu po wodę, na ulicy Krakowskiej. Przed sklepem stało dwóch mężczyzn, ale nie zwróciliśmy na nich uwagi. H. wszedł, a ja paliłem papierosa przed sklepem. Okazało się, że pan sprzedawca nie miał, jak wydać reszty, więc H. wyszedł ze sklepu i zapytał mnie „Misiek, masz może drobne?” – i to wzbudziło zainteresowanie wspomnianej dwójki. Panowie podeszli i zaczęli wypytywać, czy jesteśmy „pedałami”. H. próbował z nimi prowadzić rozmowę, że po co się wyzywać, że przecież można kulturalnie i spokojnie, ja natomiast wyczuwając zagrożenie zabrałem H. na drugą stronę ulicy mówiąc „chodź, idziemy!”. Gdy byliśmy po drugiej stronie, podbiegł do nas jeden z pary i zaatakował mnie, ale był niższy ode mnie i z pomocą H. sobie poradziłem. Niestety ten drugi to zauważył. Przybiegł z odsieczą – był wyższy, większy i zdecydowanie silniejszy. Jedyne, co zdążyłem zrobić, to wykręcić numer 112 i wykrzyczeć, że nas biją na Krakowskiej w Krakowie. Policja przyjechała po 12 minutach. Oczywiście, napastnicy już uciekli. H. jest na szczęście mniej poturbowany, nie uszkodzili go tak, jak mnie. Ja mam złamany nos, to potwierdzili lekarze z SOR szpitala im. S. Żeromskiego w Krakowie. Policję podczas składania zeznań poinformowaliśmy, że to był atak homofobiczny.
Nie możemy tego zostawić
Daniel opowiada, że napastnicy zaczęli uciekać, gdy tylko zorientowali się, że chłopakom udało się powiadomić policję. Stwierdziłem, że im nie daruję i zacząłem ich gonić. To trwało kilka minut, przebiegłem parę ulic – w końcu, w którejś kamienicy mi zniknęli.
H. i Daniel całą niedzielę spędzili w domu, wyszli dopiero w poniedziałek do pracy.
H.: Byliśmy przerażeni. Wcale nie chodzi o fizyczny ból, tylko o utratę poczucia bezpieczeństwa. Do tej pory go nie odzyskaliśmy, ale pierwszy tydzień po ataku był szczególnie ciężki. Wychodziłem na ulicę i obsesyjnie obserwowałem wszystkich wokół.
Daniel: Zakładałem czapkę, której zwykle nie noszę. Nie mogłem wytrzymać jazdy tramwajem, wolałem iść piechotą, by mieć ewentualnie większą szansę ucieczki.
H.: Odbyliśmy długą rozmowę i stwierdziliśmy, że nie możemy tego zostawić, że trzeba o takich atakach mówić głośno.
We wtorek, 6 października, „Replika” opublikowała na swym fanpage’u na FB relację Daniela i zdjęcie jego zakrwawionej twarzy, zrobione niecałą godzinę po pobiciu. Po mediach LGBT sprawą zainteresowały się również media głównego nurtu. Daniel i H. wystąpili w „Dzień dobry TVN” i w programie „Uwaga”.
Daniel (28 lat, pracuje w korporacji): Do głowy by mi nie przyszło, że będę występował w telewizji jako gej. Ale stwierdziliśmy, że nie możemy odpuścić. 35-letni H. ma już występy telewizyjne za sobą. Jest wokalistą, brał udział m.in. w „Ugotowanych”, wydał autorski album, ale też nie zakładał, że będzie opowiadał mediom o tym, że został pobity za swą orientację seksualną: Ale jakie mieliśmy wyjście? Przemilczeć? Jeśli nie zaczniemy głośno mówić o takich atakach, to nigdy nic się nie zmieni. Musimy przeciwstawiać się homofobii. Słyszałem potem kilka głosów, również z naszego środowiska, że oto próbujemy zrobić karierę na pobiciu. Czego ludzie nie wymyślą?! Chcemy przecież wstawić się w naszej wspólnej sprawie – nas samych i innych gejów.
Nie kojarzę ani jednej sprawy
W artykule zamieszczonym na portalu gazeta. pl wypowiedział się m.in. podinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik krakowskiej policji: Statystyk nie prowadzimy, ale ja osobiście nie kojarzę ani jednej sprawy z terenu Krakowa, w których motywem była homofobia. Tak to właśnie działa. Polskie prawo – w odróżnieniu od np. brytyjskiego czy amerykańskiego – nie zna pojęcia przestępstw z nienawiści motywowanych homofobią. Postulat nowelizacji kodeksu karnego napotyka opór polityków (projekt pilotowany m.in. przez posła Biedronia przeleżał całą poprzednią kadencję w komisji sejmowej) a policja, pytana o tego typu przestępstwa wyjaśnia, że nie ma obowiązku zbierać danych. Same ofiary najczęściej, jeśli już w ogóle zgłoszą się na policję, to nie informują, że motywem była homofobia. W ten sposób koło się zamyka. W USA i Wielkiej Brytanii przestępstwa z nienawiści są karane surowiej niż „zwykłe” – prawodawca wychodzi z założenia, że pobicie kogoś ze względu na orientację seksualną czy np. przynależność etniczną jest groźniejsze o tyle, że stanowi atak nie tylko na konkretną osobę, ale na całą grupę społeczną. Innymi słowy, pobicie jednego człowieka za bycie gejem sprawia, że wszyscy geje w okolicy tracą poczucie bezpieczeństwa, zdając sobie sprawę, że mogą być następni.
Największym sojusznikiem przestępstw z nienawiści jest zmowa milczenia, zaczynająca się od samych ofiar. Owszem, czasem nie jest łatwo – szczególnie gdy człowiek jest niewyoutowany. H. i Daniel tę zmowę milczenia przerwali, opowiadając o ataku, pokazując twarze, podając imiona i nazwiska. H. podkreśla, że w jego rodzinnym Rzeszowie żył otwarcie i nigdy homofobiczny atak go nie spotkał. Po pobiciu rzeszowskie „Nowiny 24” zamieściły z nim wywiad.
Choć obaj mocno byli całą sytuacją przestraszeni, to jednak zastraszyć się nie dali. „Replika” miała akurat w tamtym czasie akcję „buziak na przekór homofobom” na Facebooku (patrz: strony 24 i 25). Daniel i H. przesłali swoje zdjęcie.
Odmawiam bycia obywatelem drugiej kategorii
W sprawach tego typu pojawia się też często argument, że ofiara „na pewno prowokowała”. Wśród komentujących internautów znalazł się i taki, który zauważył, że chłopaki powinni być ostrożniejsi i nie mówić do siebie publicznie per „misiek”.
H.: Taka samokontrola byłaby paranoiczna. Odmawiam bycia obywatelem drugiej kategorii. I tak nigdy nie chodzimy za rękę, ani nie okazujemy sobie uczucia w taki sposób, jak nagminnie robią to pary heteroseksualne.
Policja szuka sprawców pobicia.
H.: Policjanci są w porządku. Współpracują z nami, informują. Żadnej homofobii. Rzecznik Ciarka jest z nami w kontakcie.
Efekty medialnego rozgłosu?
Daniel: Dostałem setki wiadomości na Facebooku, do dziś jeszcze na nie odpisuję. Piszą geje, lesbijki i osoby hetero którzy dodają nam otuchy i życzą wszystkiego najlepszego, piszą mamy gejów, które boją się, że ich synów może spotkać coś podobnego. Niektórzy geje piszą tylko właściwie po to, by się wyoutować i pogadać. Ale owszem, jest też hejt – te wiadomości od razu blokuję i zgłaszam Facebookowi. Jest również spora liczba wiadomości od osób heteroseksualnych, którym nie mieści się w głowie podobne traktowanie kogokolwiek.
H.: Spośród około 3 500 moich znajomych na FB, czternastu zakończyło ze mną znajomość tuż po emisji „Uwagi”. Okazuje się, że to był niezły test przyjaźni. Trudno. Ale ogromna większość to był odzew bardzo pozytywny. „Chłopaki, trzymajcie się, jestem z Wami” – to był najczęstszy tekst z wiadomości, które otrzymałem.
H. i Daniel poznali się ponad dwa lata temu właśnie na Facebooku.
H.: Przez wiele miesięcy to była tylko internetowa znajomość. Ja mieszkałem w Rzeszowie, Daniel w Krakowie. Kilka razy umawialiśmy się na spotkanie na żywo, ale jakoś nie wychodziło. W końcu 1 sierpnia byłem w Krakowie i okazało się, że obaj mamy wolny wieczór. Poszliśmy do klubu i gdy z niego wychodziliśmy o godzinie 3.42 w nocy, to już jako para.
Daniel: To było oczywiste dla nas obu: jesteśmy razem.
H.: Sierpień spędziłem na kursowaniu pomiędzy Rzeszowem a Krakowem, ale związek na odległość jest nie dla mnie, a przede wszystkim: nie miałem żadnych wątpliwości, że Daniel to facet, z którym chcę żyć. Zamieszkali razem 30 sierpnia.
Tekst z nr 58/11-12 2015.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.