Na naszej okładce prof. Ewa Graczyk – badaczka literatury polskiej, od ponad 30 lat pracująca na Uniwersytecie Gdańskim, zajmująca się m.in. okresem romantyzmu, literaturą kobiet oraz twórczością Witolda Gombrowicza, po raz pierwszy mówi o swej nieheteronormatywności – o fantazjach erotycznych z kobietami i o niedopuszczaniu ich do świadomości, o milczeniu na temat własnych pragnień i o przerwaniu tego milczenia – rozmowa Marty Konarzewskiej
W numerze również:
Odredakcyjny tekst o 14-letnim Dominiku z Bieżunia, który pod wpływem prześladowań motywowanych homofobią popełnił samobójstwo;
Maryla Rodowicz sojuszniczką LGBT w ramach akcji Kampanii Przeciw Homofobii „Ramię w ramię po równość”;
Randy W. Berry, Specjalny Wysłannik Departamentu Stanu USA ds. Praw Człowieka Osób LGBTI – rozmowa Mariusza Kurca;
„Nadchodzi zima?” – Sławomir Sierakowski, szef Krytyki Politycznej, analizuje sytuację polityczną z perspektywy LGBT w rozmowie Marty Konarzewskiej;
„Wyklęte rewiry” – aktor Adam Pater o graniu transpłciowej Charlotte Mahlsdorf w monodramie „Jestem swoją własną żoną” oraz o 30 latach procesu akceptacji własnej homoseksualności w rozmowie Bartosza Żurawieckiego;
„Chłopaki bi, wyjdźcie z szafy!” – zachęca Tymon Radwański, nasz czytelnik, w rozmowie Mariusza Kurca o podrywaniu chłopaków i dziewczyn, o związkach oraz o tym, dlaczego tak niewielu biseksualnych mężczyzn robi coming out;
Edyta Baker, osoba transpłciowa w trakcie korekty płci, a także rzecznik i wiceprezes Trans-Fuzji, w tekście „Nie pytajcie nas o to” pisze o tym, na czym polegają medyczne zabiegi korekty płci, a także o tym, by wobec osób transpłciowych stosować powszechne zasady savoir-vivre’u i nie dopytywać o intymne szczegóły;
Joseanne i Joseph Peregin – założyciele katolickiej grupy LGBT „Drachma Partents” na Malcie, rodzice geja opowiadają w rozmowie Marcina Dzierżanowskiego o tym, jak Malta zaakceptowała jednopłciowe związki partnerskie i jak oni sami zaakceptowali homoseksualność syna;
Sergiusz Wróblewski – niegdyś dziennikarz gejowskiego miesięcznika „Inaczej”, dziś menadżer kultowego klubu HaH w Poznaniu – rozmowa Przemysława Góreckiego;
Bartosz Żurawiecki o historii izraelskiego ruchu LGBT oraz o bajecznej Paradzie Równości w Tel-Awiwie, której był uczestnikiem na zaproszenie izraelskiego Ministerstwa Turystyki;
Mariusz Kurc o berlińskim festynie LGBT (nie mylić z Paradą Równości), który odbywa się od 23 lat w dzielnicy Schöneberg i przyciąga kilkaset tysięcy uczestników/czek.
Opowiadanie
W dziale literackim – opowiadanie o transseksualnym dziecku „Ile żyje motyl?” Agaty Durendal
Felieton
„Niełatwo być Polakiem” Bartosza Żurawieckiego
Kultura:
Film François Ozona „Nowa dziewczyna”, spektakl Piotra Trojana „Grindr” oraz książki: „Kryptonim Hiacynt” Andrzeja Selerowicza, „Kim jest ślimak Sam” Marii Pawłowskiej i Jakuba Szamałka, „Seks i cytadela” Shereen El Feki, „Rubieże przyjemności” Paweł Sołodkiego, „Skrajem” Grzegorza Kielara oraz „Rejterada oraz 33 inne utwory wierszem” i „Q. Nie tylko dramaty” Piotra Marcina Kraski;
dział Muzyka, a w nim m.in. Mika, Jennifer Hudson, Tooji i Janet Jackson z nowymi płytami
A poza tym:
– Arek Kluk i Paweł Skrodzki z Grupy Stonewall, para na życie i na działanie, piszą o przygotowaniach do odmienionego poznańskiego Marszu Równości (Marsz odbędzie się 26 września);
– Kampania Przeciw Homofobii tworzy galerię pocztówek LGBT – każdy może wziąć udział!;
– „Aktywizm jest sexy” – pisze Mariusz Kurc;
– Agata Chaber, prezes KPH, o równym traktowaniu w polskich szkołach
– w „Czajniku” Karolina Korwin-Piotrowska, Omar Sangare, Urszula Dudziak, Miles Robins – syn Susan Sarandon oraz Cara Delevingne.
Dla prenumeratorów/ek: film na DVD „Śniadanie ze Scotem” – prezent od Tongaririo Releasing
Wysyłka numeru od 23 lipca br. Już dzisiaj możesz zamówić najnowszy numer na allegro (>>> przejdź do aukcji)
Królowa polskiej piosenki dołącza dziś do akcji Kampanii Przeciw Homofobii „Ramię w ramię po równość”. Na zdjęciu trzyma tabliczkę z napisem „Jestem sojuszniczką osób LGBT, bo miłość jest dla każdego bez względu na orientację seksualną”.
Maryla Rodowicz powiedziała również, że udział w akcji „Ramię w ramię…” jest dla niej oczywistością: „Wspieram akcję, bo czuję się zażenowana, że to jest w ogóle jakiś temat – jeżeli ktoś kogoś kocha, niezależnie od orientacji seksualnej, to jest to po pierwsze jego prywatna sprawa” a „jakiekolwiek <głosy krytyczne> są dowodem braku tolerancji”. Piosenkarka dodała również, że gdyby była posłanką, to „głosowałabym za związkami partnerskimi – to jest dla mnie w ogóle niepodlegające dyskusji”.
Wsparcie Maryli Rodowicz jest dla nas tym milsze, że jej piosenki zajmują chyba szczególne miejsce w „ścieżkach dźwiękowych życia” wielu osób LGBT – i w repertuarach wielu polskich drag queens – od „Mówiły mu” i „Ballady wagonowej” z lat 60., przez „Sing sing”, „Małgośkę”, „Damą być” z lat 70., przez „Niech żyje bal”, „Wariatka tańczy”, „Kasa sex” z lat 80., przez „Łatwopalnych”, „Ale to już było” i „Bar przed zakrętem” z lat 90., przez „Marusię”, „Wszyscy chcą kochać” (w której, bodaj po raz pierwszy w polskiej piosence pada słowo „gej”!), „Ech, mała” z lat dwutysięcznych aż po najświeższą „Pełnię”.
Pani Marylo, dzięki za wsparcie i dzięki za muzykę!
I brawo dla Kampanii Przeciw Homofobii za akcję „Ramię w ramię po równość”, w której wzięli już udział m.in. Dariusz Michalczewski, Maja Ostaszewska, Agnieszka Szulim, Maria Seweryn, Zbigniew Wodecki i Aga Zaryan. Specjalna gala KPH i sojuszników/czek – tuż po wakacjach – 10 września.
Uwaga! Nowość w promocji – książka Jasia Kapeli „Dobry troll”.
To opowieść o bardzo, ale to bardzo niesfornym, biseksualnym Januszku, którego życiową pasją jest wkurzanie ludzi. Jest bezczelny, klnie jak szewc od najmłodszych lat i nikt go nie lubi – a on nic sobie z tego nie robi, sam zresztą prawie wszystkich nie cierpi. W szkole zaufano mu raz – gdy zgłosił się do zorganizowania obchodów Międzynarodowego Dnia Walki z Ubóstwem. Januszek losowo podzielił uczniów na bogatych, biednych i nędzarzy, a potem… No, przeczytajcie już sami – i dowiedzcie się, dlaczego ten troll ma jakimś cudem w tytule epitet „dobry”. Marek Raczkowski powiedział, że po lekturze czuł się, jakby sam napisał tę książkę. Wydawca (Krytyka Polityczna) ostrzega na okładce, że to nie jest lektura dla osób z wrażliwymi uczuciami religijnymi.
„Dobry troll” gratis – dla wszystkich, którzy od teraz albo zaprenumerują „Replikę”, albo przedłużą istniejącą prenumeratę.
Wystarczy wpłacić 60 zł (roczna prenumerata):
– przez naszą stronę internetową, lub wprost na konto Fundacji Replika, w tytule wpłaty wpisując adres do wysyłki oraz słowa „prenumerata darowizna dobry troll”. Numer konta: 81 1140 2017 0000 4902 1285 4550
I Trójmiejski Marsz Równości 30 maja 2015 Trójmiejskie Dni Równości 21-30 maja 2015
I Trójmiejski Marsz Równości odbędzie się 30 maja 2015. Ruszamy o godzinie 15.00 z Targu Węglowego w Gdańsku. Idziemy pod hasłem: Jesteśmy rodziną.
Organizatorem jest Stowarzyszenie na Rzecz Osób LGBT Tolerado.
Marsz jest zwieńczeniem naszej wielkiej akcji – Dni Równości odbywających się od 21 do 30 maja w Trójmieście.
Wśród wydarzeń, na które szczególnie chcemy zaprosić są m.in:
debata Tęczowe rodziny w Polsce i w Europie z udziałem m.in. wiceprezydenta Gdańska Piotra Kowalczuka oraz prezydenta Słupska Roberta Biedronia oraz przedstawicielek europejskich i polskich organizacji na rzecz rodzin LGBT (Maria von Känel, Mona Hovland Jakobsen, Marta Abramowicz). Debata odbędzie się w sobotę o 12 przed Marszem Równości w Europejskim Centrum Solidarności.
Żywa Biblioteka Jesteśmy rodziną, podczas której każdy będzie mógł porozmawiać z żywymi książkami m.in.: dwoma mamami wychowującymi syna, Kolumbijką mieszkającą wraz z rodziną w Gdańsku, tatą syna geja, mamą dwóch adoptowanych chłopców. Poniedziałek, 25.05, g. 16-20, Biblioteka Manhattan.
Prócz tego w ramach Dni Równości debata o związkach partnerskich z udziałem m.in. Anny Grodzkiej i Radomira Szumełdy, filmy (m.in. dokument Oczekiwane opowiadający historię dwóch matek w RPA adoptujących czarnoskórą dziewczynkę), dyskusje naukowe, wystawy, imprezy klubowe.
Kulminacją wydarzeń będzie sobotni Marsz Równości, na który zapraszamy każdego, kto popiera ideę równości wszystkich rodzin – także tych tworzonych przez osoby nieheteroseksualne i transpłciowe. Jesteśmy rodziną, bo mamy matki, ojców, babcie, dziadków, braci, siostry, bliskich przyjaciół. Jesteśmy rodziną, bo kochamy najbliższe nam osoby, z którymi dzielimy życie. Mówimy o nich: mój chłopak, moja partnerka, a po latach mój mąż, moja żona. Jesteśmy rodziną, bo mamy dzieci, które razem wychowujemy.
Zapraszamy na Dni Równości. Zapraszamy na Marsz.
Kontakt: Rzecznika medialna: Marta Abramowicz 603 371 950
Måns Zelmerlöw zapewnia, że nie jest homofobem. Podobnie jak Artur Orzech.
Na żywo jeszcze lepiej
Czy Eurowizja na żywo wygląda tak samo świetnie, jak w TV? Nie, wygląda lepiej. Gdy koło godziny 20.00. zająłem miejsce w wiedeńskiej Stadthalle (sektor pomarańczowy, rząd 9, miejsce 22, cena: 220 euro), przez dobre 15 minut po prostu gapiłem się na wszystko wokół. Na 43 tony sprzętu wiszące pod sufitem, na 40-metrową scenę, na rzędy stolików dla gwiazd po przeciwnej stronie oraz – przede wszystkim! – na ludzi. Morze ludzi i morze flag, głównie narodowych, ale i całe mnóstwo tęczowych. Pary gejowskie trudno byłoby zliczyć (łatwiej chyba pary hetero).
I wszelkie europejskie narodowości (plus Australia). Siedziałem obok grupy z Turcji i Azerbejdżanu (z lewej), przede mną byli Węgrzy, Łotyszki i Rosjanki a trochę dalej Żydzi. Za mną Rumuni. Ciut niżej grupa fantastycznych Australijek. Jedna z nich (typ Edie z „Absolutely Fabolous”) na pytanie, czemu Eurowizja jest w Australii tak popularna, odpowiedziała: „Sama nie wiem, chyba dlatego, że u nas jest dużo gejów” – i w śmiech! Wiele osób wymalowanych w narodowe kolory – można się było poczuć jak na meczu piłkarskim – ale jednak nie, bo te osoby się uśmiechały, niczego nie skandowały, a już na pewno nic przeciwko innym. Co najwyżej po prostu śpiewały eurowizyjne kawałki. Przyjazna atmosfera. Kochamy się.
Ciekawskich informuję: gdy na ekranach TV leciały clipy przedstawiające poszczególnych uczestników/czki, służby techniczne błyskawicznie przygotowywały scenę na kolejny występ. Niemal po każdej piosence szwadron ze szczotkami czyścił scenę w ciągu dosłownie 10 sekund. Bywało też, że na telebimach pojawiała się sugestia dla publiczności: „Turn on your cellphones facing the stage” albo „Applause!” albo „Shhhh!” („włączcie komórki światłem w stronę sceny”, „aplauz”, „cisza”).
Eurowizja w Moskwie? Nie bardzo
Kibicowałem Izraelowi (Nadaw Guedj i „Golden boy”), Serbii („Beauty never lies” Bojany Stamenov, która spotkałem potem na lotnisku w Wiedniu) oraz oczywiście Litwie za ich pocałunki różno- i jednopłciowe na scenie (Monika Linkyte i Vaidas Baumila oraz ich tancerze/rki). Podobał mi się Loïc Nottet z Belgii („Rhythm inside”), Australijczyk Guy Sebastian („Tonight again”). A Niemka i Austriacy – którzy dostali 0 punktów – wcale nie byli moim zdaniem źli. Miałem też wielką sympatię dla naszej Moniki Kuszyńskiej, szkoda tylko, że jej piosenka była po prostu nie najlepsza…
Zwycięzca Mans Zelmerlow ze Szwecji i jego przebój „Heroes” był jednym z faworytów wiedeńskiej Stadthalle. Na poeurowizyjnym afterparty widziałem już koszulki z napisem „Homos? Heteros? Heroes!” – to odzew na jedną głupią homofobiczną wypowiedź Mansa sprzed roku (ponoć powiedział, że w seksie męsko-męskim jest coś nienaturalnego). Piosenkarz wielokrotnie przepraszał i zapewniał, że nie jest homofobem, ale sprawa nie chce umrzeć.
Nasz czytelnik Krzysztof Maciej Markowski znalazł przeprosiny Mansa choćby tu:
Rosjanka Polina Gagarina została przyjęta entuzjastycznie. Jej piosenka była po prostu bardzo dobra. Buczenie zaczęło pojawiać się dopiero, gdy podczas liczenia głosów okazało się, że ona może wygrać. Tego eurowizyjna publiczność nie chciała. „Dajcie spokój! I jak ja pojadę z moim chłopakiem w przyszłym roku… do Moskwy?!” – mówił młody Żyd z Tel Avivu do siedzących obok Rosjanek.
Conchita z bliska
W kuluarach można było m.in. obejrzeć niesamowitą suknię Conchity Wurst z zeszłego roku. O samej Conchicie już nie piszę, bo przecież widzieliście. W każdym razie „królowa Austrii” – tak się pisze w jej ojczyźnie! – gra swą rolę perfekcyjnie. Jest wszędzie. Spogląda z okładek gazet, z reklam banku, z nowego clipu „You are unstoppable” (trzymam kciuki za jej debiutancki album).
Conchita pojawiła się też… w naszej grupie. No, właśnie, „w naszej grupie” – byłem w Wiedniu jako jeden z ponad setki dziennikarzy zaproszonych przez Biuro promocji Austria.Info oraz Wien Tourismus – Biuro Promocji Miasta Wiednia. Swoje zaproszenie traktuję jako ukłon nie tylko w stronę „Repliki”, ale całej polskiej społeczności LGBT, która jest po prostu w Wiedniu bardzo mile widziana.
Przyjazne podejście do osób LGBT było widoczne na każdym kroku. Choćby w tak błahej sprawie, jak zorganizowana dla nas gra miejska, w ramach której jednym z zadań było zrobienie sobie jak największej liczy selfies z sygnalizacją świetlną z jednopłciowymi parami. Wiedeń jest z nich dumny i je promuje. Wszystkich jest 42. Zapewniły one austriackiej stolicy tak niesamowitą promocję (odnotowały je media na całym świecie), że władze miasta już zdecydowały, że – choć miały świecić tylko w maju, w czasie Eurowizji – zostaną na zawsze.
A Conchia pojawiła się w naszej grupie właśnie po to, by… zaprosić na grę miejską. Jedliśmy właśnie śniadanie na 8. piętrze hipsterskiego hotelu „25 hours”, gdy ni stąd ni zowąd z windy wyszła… Conchita Wurst we własnej osobie. Nastapił kilkuminutowy szturm z aparatami fotograficznymi i Komorkami, zanim Conchita mogła przemówić. Była dowcipna i wyluzowana, ale wyluzowana nie zupełnie, tylko wyluzowana jak na divę! Na żywo i z bliska jest tak samo piękna i efektowana, jak w TV. I szczuplusieńka.
***
Na Ratuszu wiedeńskim powiewały flagi Austrii oraz flagi tęczowe. Przed ratuszem – „strefa kibica” z ogromnym telebimem, nad którym widniał napis „Akceptacja jest córką wolności”. Wszędzie billboardy i plakaty eurorowizyjne. Nawet 150 taksówek wiedeńskich jeździło z logo Eurowizji.
Dwa dni przed konkursem uzyskaliśmy dostęp do Stadthalle. W kaskach na głowie oglądaliśmy scenę, gdy nad nami montowano oświetlenie. Zajrzeliśmy tez do garderób artystów (to osobna hala sama w sobie).
Gejowski Wiedeń
Naszym przewodnikiem po Wiedniu był niejaki Niki König. Gdy stanęliśmy przed wiedeńską operą, Niki powiedział, że została ona zaprojektowana przez gejowską parę architektów: Augusta Sicard von Sicardsburg oraz Eduarda van der Nüll (który zszokowany fala krytyki popełnił samobójstwo). Innym razem Niki zaprowadził nas do gejowskiej dzielnicy (szóstej) z centralnym pchlim targiem Naschmarkt, na którym czasowo stanął pomnik homoseksualnych ofiar nazizm.
Rzut beretem stamtąd jest klub SMart – dla wielbicieli i wielbicielek seksu S/M (wszelkich orientacji) a także lesbijski klub oraz cudowna gejowska kawiarnia Savoy z ponad 100-letnią tradycją, a także klubu gejowskie – m.in. Felixx i Sling.
Niki polecał mi też ponoć fantastyczną gejowską saunę Kaiserbründl, która doskonale pamięta czasy cesarskie. Opowiedział przy tym historię Ludwika Wiktora, brata cesarza Franciszka Józefa, geja, który właśnie w saunie Kaiserbründl tak zachwycił się pięknym tyłeczkiem („beautiful bum” – tak ujął to Niki po angielsku) pewnego oficera, że nie mógł się powstrzymać i go dotknął. Został spoliczkowany i wybuchł skandal. Za karę Ludwik został zesłany do zamku Klessheim koło Salzburga. Gdzie podobno świetnie sobie radził, podrywając służących – skończył Niki.
Mariusz Kurc
P.S. 1. Wśród organizatorów naszego pobytu było dwóch rzucających się w oczy potężnych, łysych brodaczy. Jednego z nich znajomy Anglik zapytał: „A ten drugi to twój brat, prawda?”. „Nie, to mój mąż” – odparł – „Po 25 latach razem wygląda się już podobnie”
P.S. 2. Na lotnisku w Warszawie spotkałem przypadkiem Artura Orzecha. W jednym z komentarzy pod postem „Repliki” na FB przeczytałem, że o trzech litewskich pocałunkach Orzech powiedział, że „właściwy” był ten w środku, czyli heteroseksualny. Zapytałem go o to. „Powiedziałam <klasyczny>, a nie <właściwy>. To co innego, nie ma mowy – nie jestem homofobem”
Ambasador Szwecji w Polsce – Jego Ekscelencja Staffan Herrström, przysłał nam swe specjalne oświadczenie z okazji dzisiejszego święta – Międzynarodowego Dnia przeciwko Homofobii i Transfobii (IDAHO).
Nie wiemy, jak Wy, ale my czytaliśmy je z niepokojącym odczuciem – to “tylko” kilka prostych zdań, a jednak jakby ambasador, ten urzędnik państwowy, był ulepiony z innej gliny niż… Sami wiecie.
W każdym razie lepiej byśmy nie ujęli istoty tego, o czym w Dniu przeciwko Homofobii i Transfobii powinniśmy pamiętać.
Kto nie ma czasu, tu 4 fragmenty – a trochę niżej całość:
“W Szwecji homoseksualizm uważany był za chorobę aż do 1979 roku. (…) Kiedy tylko o tym pomyślę, odczuwam złość.”
“Ucieszyłem się, widząc, jak wielu uczestników zgromadziła zeszłoroczna warszawska Parada Równości. Już cieszę się na swój udział w tegorocznej paradzie 13 czerwca.”
“Ważne jest zatem, byśmy nie pozostawali bierni wobec podszytych uprzedzeniami dowcipów czy – co gorsza – mowy nienawiści.”
“Miłość między ludźmi tej samej płci nikomu nie wyrządza krzywdy”
Całość oświadczenia:
“Dzisiaj przypada Międzynarodowy Dzień przeciwko Homofobii i Transfobii.
Chciałbym, żeby taki dzień nie był potrzebny, żeby homofobia była częścią ciemnej historii, którą już dawno zostawiliśmy za sobą.
Tak niestety nie jest. Jeszcze nie, nigdzie na świecie.
W około 80 krajach homoseksualizm nadal jest zabroniony. W innych zakaz zniknął, ale dyskryminacja pozostała.
W Szwecji homoseksualizm uważany był za chorobę aż do 1979 roku. Dziś wydaje się to zamierzchłą historią, ale minęło przecież dopiero 35 lat. Kiedy tylko o tym pomyślę, odczuwam złość.
Gdy minionego lata odwiedził nas szwedzki pisarz Jonas Gardell, podczas przemówienia w rezydencji ambasady przypomniał, jak niewiele osób miało odwagę poprzeć szwedzki ruch LGBT w pierwszych latach jego istnienia. Parada Stockholm Pride, szwedzki odpowiednik warszawskiej Parady Równości, gromadziła początkowo tylko garstkę uczestników.
Dziś w Pride angażują się szefowe partii politycznych, a nawet premier Szwecji. Upłynęło jednak sporo czasu, nim tak się stało. Proces ten wymagał też zmiany nastawienia opinii publicznej.
Ucieszyłem się zatem widząc, jak wielu uczestników zgromadziła zeszłoroczna warszawska Parada Równości. Już cieszę się na swój udział w tegorocznej paradzie 13 czerwca.
Równolegle w Szwecji trwał proces sukcesywnego uzyskiwania przez osoby LGBTQ rozmaitych praw. Nieraz budziły one dyskusje, jednak z czasem ich przyznanie zyskało szeroką społeczną akceptację. Proces ten był na początku stosunkowo powolny, jednak po uchwaleniu prawa o związkach partnerskich w połowie lat 90. przemiany nabrały tempa – dotyczyło to zarówno ustawodawstwa, jak i naszych postaw.
W ostatecznym rozrachunku to właśnie o te postawy chodzi w tym dniu, Dniu przeciw Homofobii i Transfobii.
To nie tylko okazja, żeby pokazać swój sprzeciw wobec dyskryminacji i okazywaniu nienawiści wobec osób o orientacji homoseksualnej i osób transpłciowych, ale także by wyrazić swoje wsparcie dla europejskiego i globalnego społeczeństwa, w którym wszyscy obdarzamy się szacunkiem jako jednostki i jako ludzie. Dla społeczeństwa, w którym jako mężczyzna spotykałbym się z takim samym szacunkiem, gdybym miał partnera.
Miłość między ludźmi tej samej płci nikomu nie wyrządza krzywdy.
O tym, jakie rozwiązania w sferze polityki należy przyjąć decydują poszczególne kraje. Ale praw człowieka nie można ot tak po prostu przyjąć albo odrzucić. Nikt bowiem nie powinien doświadczać dyskryminacji ani homofobii.
Ważne jest zatem, byśmy gotowi byli wspierać się nawzajem. Byśmy nie pozostawali bierni wobec podszytych uprzedzeniami dowcipów czy – co gorsza – mowy nienawiści.
Problemu homofobii i transfobii nie rozwiążemy za pomocą górnolotnych deklaracji wygłaszanych raz do roku. Ale możemy potraktować ten dzień jako dobry początek. Wyobrazić sobie, jak by to było, gdyby nasza orientacja wywoływała nienawiść albo była negowana przez nasze otoczenie; jak by to było, gdyby głęboka miłość, którą darzymy drugiego człowieka była nieakceptowana, a my nie moglibyśmy jej okazywać bez ryzyka narażenia się na szyderstwa i ataki.
Tak możemy dziś zacząć. Opowiadając się za tym, by inni mieli takie same prawa, jakie posiadamy i my oraz jakie mieć pragniemy. Także ci, którzy kochają człowieka tej samej płci.
Staffan Herrström, Ambasador Szwecji w Polsce.”
Na zdjęciu ambasador Szwecji w Polsce, Staffan Herrström, we wrześniu zeszłego roku, na debacie Kampanii Przeciw Homofobii “Ramię w ramię po równość”, od której rozpoczął się projekt “Sojusznicy/sojuszniczki LGBT” (foto: Agata Kubis)
Conchita Wurst w wiedeńskiej operze (foto: Fehringer-WienTourismus)
W ostatnich latach Wiedeń stał się głównym miejscem spotkań dla gejów i lesbijek. Oprócz imperialnego blasku i wysokiej kultury znajduje się tutaj ponad 100 muzeów i 27 zamków, a atrakcje dla gejów i lesbijek są jużwystarczającym powodem, aby odwiedzić stolicę Austrii. Conchita Wurst – zwyciężczyni ubiegłorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji jest zachwycona: na filmie pokazuje różnorodność, jaką oferuje cesarskie miasto w sercu Europy.
Gejowskie kawiarnie i bary, sauny, dyskoteki i kluby, a poza tym kawiarnie i imprezy tylko dla kobiet – to tylko niektóre z atrakcji ciągle rosnącej oferty kulturalnej Wiednia. W Wiedniu odbywają się również liczne imprezy organizowane dla społeczności LGBT.
W metropolii nad Dunajem jest również wiele miejsc, gdzie zakochane pary mogą powiedzieć sobie słowo „TAK”, zawierając tym samym „związek partnerski”, np. zamek Schönbrunn, Diabelski Młyn czy Dzielnica Muzeów MQ.
W Wiedniu Conchita Wurst poleca
W 2014 r. Conchita Wurst wygrała Konkurs Piosenki Eurowizji i tym samym zagwarantowała organizację tego największego eventu muzycznego w Wiedniu.
Conchita Wurst opowiada o Wiedniu w najnowszym wideo. Odwiedza restaurację „Motto am Fluss”,jedną z wielu kawiarni i restauracji w śródmieściu nad Kanałem Dunajskim, która służy także jako port łodzi motorowej Twin City Liner kursującej na linii Wiedeń-Bratysława. Zwyciężczyni Konkursu mówi o delikatnym, nieprzemijającym pięknie w krypcie cesarskiej z imponującymi sarkofagami.
W Operze Narodowej, jednej z najlepszych oper świata, w jednej z sal przygląda się próbie mistrzowskiego Wiedeńskiego Baletu Narodowego. Diva muzyki kończy spacer po Wiedniu w Cuban Mojito Bar, barze koktajlowym w kubańskim stylu. Według zwyciężczyni Konkursu Piosenki jest to idealne miejsce, aby naładować baterie przed występem na tegorocznym Konkursie.
Więcej informacji o atrakcjach dla społeczności LGBT na stronie www.vienna.info/gay
Aby być zawsze na bieżąco, zapraszamy do polubienia strony “Gayfriendly Vienna” na Facebooku. Tu znajdują się wszystkie aktualne wydarzenia dla społeczności LGBT w Wiedniu.
Conchita Wurst w wiedeńskiej operze (foto: Fehringer-WienTourismus)
Opera (foto: Christian Stempner)
Motto am Fluss (foto: Christian Stemper)
Conchita Wurst w Motto am Fluss (foto: Fehringer-WienTourismus)
Conchita Wurst w Operze (foto: Fehringer - WienTourismus)
Conchita Wurst przy krypcie cesarskiej (foto:Fehringer - WienTourismus)
Conchita Wurst w barze kubańskim Mojito (foto: Fehringer - WienTourismus)
Prezentujemy okładkę najnowszego – 54. – numeru „Repliki”. Spogląda z niej Maksymilian Zaleski, uczeń ostatniej klasy Powiatowego Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Wieliczce.
Maks zgłosił się do nas sam. Powiedział, że jest transseksualnym chłopakiem, wyoutował się w szkole i reakcja była wzorowa. Chciałby ta drogą, przez „Replikę”, podziękować szkole. Wie, że nie wszystkie osoby trans w naszym kraju mają tak komfortową sytuację.
Maks:
„Na pierwszej lekcji wychowawczej po wakacjach nasza Pani przedstawiła jedną nową dziewczynę w klasie a potem powiedziała: „Jest jeszcze ktoś, kogo już znacie, ale chciałby się wam przedstawić na nowo”. Wtedy wstałem i powiedziałem, że właśnie zacząłem terapię, czuję się chłopakiem i będę się przemieniał fizycznie w chłopaka. Bardzo bym prosił, byście zwracali się do mnie „Maks”, bo takie imię sobie wybrałem. Dodałem, że jeśli macie pytania, nawet takie, które mogą się wydać głupie czy niestosowne albo ze sfery intymnej, to pytajcie.
Zapanowała kompletna cisza. Trwała dłuższą chwilę, jakby czas stanął. Patrzyliśmy na siebie z wychowawczynią, co to dalej będzie. Nikt nawet nie szeptał. I w końcu jedna z koleżanek powiedziała: „Spoko, Maks, nie ma problemu”. I już. Wszyscy mnie zaakceptowali. Jedna koleżanka zadała pytanie, co mnie skłoniło do tej decyzji. Odpowiedziałem, że już nie mogłem wytrzymać dłużej jako dziewczyna, że był to dla mnie wielki problem, a chłopakiem czuję się od dawna. Powiedziałem, że jeśli ktoś wstydzi się zadać pytanie przy całej klasie, to może do mnie napisać na Facebooku. Ale nie było pytań.
Na Dzień Chłopaka, 30 września, dostałem, jak inni chłopcy w naszej klasie, czekoladę od dziewczyn. Nigdy jeszcze nie cieszyłem się tak z żadnej czekolady.”
„Wychowawczyni nie tylko wszystko zrozumiała i zaakceptowała, ale też bardzo mi pomogła. Myślałem, że będę musiał rozmawiać też z innymi nauczycielami, dyrektorem, tymczasem ona za mnie to załatwiła.(…) Nauczyciele i uczniowie mówią do mnie „Maks”. Czasem się mylą, bo np. na liście w szkolnym dzienniku nadal widnieję pod żeńskim imieniem – tego na razie nie mogę zmienić, dokumenty mam jeszcze na dziewczynę – ale zaraz się poprawiają. (…) Pierwszy raz z listą obecności był świetny. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, czy Rada Pedagogiczna już się dowiedziała i jaka była reakcja. Nauczycielka czyta listę na lekcji i nagle słyszę: „Maksymilian Zaleski?”. Pomyślałem „Łooooł!!!” i szybko powiedziałem „Obecny!”
Od poniedziałku (9 marca) “Replika” do wzięcia jest (oczywiście za darmo) w salonie fryzjerskim Cyrulik Śląski w Katowicach.
Cieszymy się szczególnie, bo nie dość, że to pierwszy salon fryzjerski z “Repliką”, to poza tym – dopiero drugi lokal na całym Śląsku, w którym “Replika” jest dostępna (pierwszym jest Złoty Osioł w Gliwicach)
Przy okazji: zapraszamy wszystkie inne lokale (na ŚLąsku i gdzie indziej), które chciałyby udostępniać “Replikę” swoim gościom/klientom ([email protected])
Specjalny walentynkowy prezent „Repliki” – premiera piosenki Wiktora Korszli „Kiedy mówisz kocham” – to pierwsza bodajże polska ballada miłosna śpiewana przez mężczyznę do mężczyzny.
Wiktor Korszla był bohaterem „Repliki” (nr 49; wywiad + okładkowe zdjęckie). To wokalista, aktor i tancerz, założyciel kursu „Tęczowej Salsy” dla jednopłciowych par.
Piosenka „Kiedy mówisz kocham” to cover „When you say you love me” Josha Grobana z polskim tekstem, którego autorem również jest Wiktor.
Wiktor powiedział dziś „Replice”:
„Śpiewam codziennie, siedem dni w tygodni po dwa spektakle, prócz tego próby, rozgrzewki i ćwiczenia piosenek, które zawsze przecież można zaśpiewać lepiej. Tak, teatr muzyczny to praca rzemieślnicza, ale to chyba nie powinno nikogo dziwić. W tym wszystkim ja, 26-letni chłopak, marzący o wielkiej musicalowej karierze, mogący wybrać „łatwiejszą drogę”, kuszony programami talent show, w których miałby płakać, mówić, co go boli, kto go zranił, czy że rodzice go nie kochają… Można byłoby przybrać taką pozę, taką formę. Zacząć śpiewać o miłości dla 14-letnich nastolatek?
W teatrze kilkanaście różnych spektakli, po każdym spektaklu brawa, wiele piosenek o miłości, lecz nie o takiej, którą znam najlepiej. Jestem wokalistą musicalowym, bardzo lubię swoją prace, wcielanie się w różne role dobre, złe, kochanków, skurwieli czy grzecznych chłopców. Ostatnio jednak zacząłem odczuwać potrzebę wyrażenia swoich emocji gdzieś indziej niż tylko na scenie teatru muzycznego. Ukazania prawdy i szczerości nie tylko w „życiu prywatnym”. Dzięki „Replice” mogłem już raz pokazać, że moja praca może wspaniale łączyć się z moim „życiem prywatnym”. „Tęczowa Salsa”, którą „Replika” wspierała medialnie, okazała się niesamowitym projektem tanecznym dzięki któremu po prostu mogę zmieniać świat i ludzi. Tak, mogę – bo wbrew pozorom zmienianie świata jest bardzo proste, wystarczy pomysł, odwaga i prawda. To samo stało się teraz w kwestii muzycznej.
Wielu moich znajomych muzyków odradzało mi to posunięcie, mówiło że „to Polska, tutaj nie ma miejsca na coś takiego”, że nie dostanę później pracy, zleceń. Może w Polsce nie ma, ale w moim życiu jest. Jest miejsce na muzykę z moimi tekstami, do mężczyzn, o mężczyznach, o tym co jest we mnie prawdziwe. Wymagania rynku? Ja wymagam wolności. Bo nie ma ludzi kochających inaczej, każdy potrafi kochać tak samo pięknie. O tym będę teraz śpiewał w swoich utworach. Na początek będą to covery z moimi tekstami, ale może w przyszłości znajdę kompozytora, który nie będzie się bać ze mną tworzyć. Jeszcze raz dziękuje „Replice”, że tak bardzo wspiera moją inicjatywę. „Kiedy mówisz kocham, to jakbyś cały świat zatrzymał…” – i z dumą mogę powiedzieć, że jestem pierwszym facetem w Polsce, śpiewającym „oficjalnie” do facetów.
Wiktor, dzięki, że premiera tak szczególnego utworu może mieć miejsce właśnie w „Replice”!
Wszystkim z okazji dzisiejszego święta życzymy dużo miłości. A Wiktorowi, który jest singlem, życzymy jej szczególnie – tej jednej jedynej, o której marzy.