O albumie „Secret”, hormonach i pozowaniu nago z artystą fotografikiem Piotrem Kosińskim rozmawia Bartek Reszczak
Piotrze, widzimy się pierwszy raz w życiu. Patrzysz na mnie, na mężczyznę. Jako fotograf, co widzisz?
Przede wszystkim patrzę na ciebie jak na potencjalnego modela, któremu mógłbym zrobić zdjęcia. Widzę plastyczność, światło, mogę wyobrazić sobie okoliczności, w których bym cię fotografował. Ale to też tak, że w mojej opinii każdy jest fotogeniczny, nie ma ludzi, którym nie można zrobić dobrych zdjęć. Często, np. jadąc metrem, patrzę na ludzi, chłopaków, dziewczyny, od razu jako na modeli moich sesji. Choć przyznam, że wolę fotografować chłopaków. Nierzadko zdarzają mi się chwile, w których chciałbym podejść z wizytówką i zaprosić na spotkanie.
Dlaczego więc tego nie robisz?
Bo żyjemy w Polsce, kraju raczej zamkniętym, w którym tego typu propozycja może wydać się zaproszeniem na randkę albo tanim podrywem. Ale może to błąd, może to po prostu moja nieśmiałość.
Po obejrzeniu zdjęć z twojego nowego albumu „Secret”, mam wrażenie, że pokazałeś sekret, ale nie ujawniłeś go.
Chciałem pokazać piękno i delikatność męskiego ciała. Nie takie jednak było pierwotne założenie albumu. Prace nad nim trwały z przerwami trzy lata, koncepcja ewoluowała. Początkowo zdjęcia miały być ostrzejsze, bardziej wyrafinowane erotycznie.
Wtedy odkryłbyś tytułowy sekret! (śmiech) Chciałem, aby album nosił tytuł „Hormony”, pokazałbym więc dużo więcej. Początkowo planowałem stworzyć męską odpowiedź na słynny album fotograficzny Madonny – „Sex”, a więc pejcze, skora, ale też zabawa formą i seksualnością.
Dlaczego tak się nie stało?
Ludzie, którzy towarzyszyli mi na rożnych etapach pracy nad albumem, przekonali mnie, że to na razie zbyt mocne na polski rynek. Ale teraz już nie mam takiego przekonania, choć jestem zadowolony z tych zdjęć. Myślę, że to może przerodzić się w dłuższy projekt. Może „Secret 2” będzie właśnie taki ostrzejszy? Może ujawnię mój sekret (śmiech).
A co znalazłoby się w albumie „Secret 3”?
Chyba już tylko ja!
Chciałeś zrobić coś na wzór albumów, jakie możemy kupić w księgarniach Paryża, Londynu czy Berlina? W Polsce nie ukazują się takie prace, które po prostu pokazywałyby piękno ciała mężczyzny, bez filozofii i ideologii, ot, sławiące nagość, cielesność.
Rzeczywiście, w krajach zachodnich takie albumy są powszechnie dostępne. Chciałem z polskimi modelami stworzyć coś, czego u nas nie ma. Nie wiem, dlaczego nie ma. Musiałbym znów utyskiwać na mentalność Polaków czy ogólne zamknięcie na seksualność, erotykę aktu męskiego. Nie umiem znaleźć innej przyczyny. Prawa rynku? Chyba słabo funkcjonuje u nas to, co na Zachodzie jest normą – by kupić coś tylko dlatego, że jest piękne, niekoniecznie użyteczne.
Dlaczego w albumie nie ma dojrzałych mężczyzn?
Może to jest właśnie mój sekret (śmiech). To koncept-album, takie było założenie. Postawiłem na młodość, gdzieś w głębi duszy czuję się dzieckiem, może to dlatego.
Albumu nie ma jeszcze w sprzedaży…
…ale niebawem będzie. Wyruszam w trasę promującą to wydawnictwo. 20 kwietnia zapraszam na spotkanie w galerii SH STUDIO, w Warszawie, przy ul. Wilczej 44. Wystawę będzie można oglądać przez trzy tygodnie. Odwiedzę także Poznań, Wrocław, Kraków, Łódź i Trójmiasto. Chciałbym odwiedzić także kraje europejskie i zakończyć promocję w Nowym Jorku, moim ukochanym mieście.
Czy wszyscy modele w albumie są Polakami? Karol Radziszewski mówił kiedyś, że polskich facetów bardzo trudno rozebrać do aktu. Miałeś z tym problem?
Tak, wszyscy modele są Polakami, choć niektóre zdjęcia powstały w Nowym Jorku. Zgadzam się z opinią Karola, rzeczywiście: jesteśmy bardzo zamkniętym narodem, męska seksualność jest szczególnie „niewygodni”. Ale sama praca nad albumem była przyjemnością, moi modele wiedzieli, po co przychodzą do studia. Jednak proces „oswojenia” modela trwa. Dużo rozmawiamy, pijemy kawę, atmosfera sprawia, że rozebranie się jest jakby naturalne. Zdjęcie majtek jest często łatwiejsze niż obnażenie duszy.
Wszyscy mężczyźni, których sportretowałeś na potrzeby albumu, są gejami?
Nie, skądże! To nie było kryterium doboru. Projekt dotyczy piękna mężczyzn bez względu na orientację.
Gdybyś miał możliwość pracy z dowolną osobą, kogo chciałbyś fotografować?
Nie będę oryginalny, chciałbym pracować z Madonną. Pociągająca jest też wizja pracy z plastyczną twarzą i ciałem Kate Moss.
A z mężczyzn?
Młody Keanu Reeves.
Wśród fotografów, których wymieniasz jako ulubionych, są ikony współczesnej pop-fotografii, by wymienić Kleina, Rittsa, czy Lindbergha. Jaki jest ich „secret”?
Nie wiem, właśnie na tym to polega. Odkrywają nieodkryte. Są cholernie dobrzy, cholernie zdolni. Przede mną jeszcze wiele pracy (śmiech).
Album nie jest końcem projektu „Secret”.
Nie, wraz z moją przyjaciółką, projektantką Beatą Łukaszewską, stworzyliśmy koszulki i torby oraz spodnie z wizerunkami modeli z albumu. Chciałbym, aby każdy wieczór promocyjny „Secretu” był połączony z mini pokazem mody, podczas którego modele, ci sami, których sfotografowałem, prezentowaliby tę kolekcję. Kapitalnie sprawdziło się to w czasie premiery albumu.
Tekst z nr 42/3-4 2013.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.