Gej, który udawał heteryka, w „Telefonie towarzyskim” zagrał heteryka, który udawał geja
Tekst: Krzysztof Tomasik
Trzydzieści jeden lat temu jego śmierć odbiła się echem także w Europie, ale w USA była prawdziwym wstrząsem. I nie chodziło tylko o to, że był pierwszą sławną osobą, która zmarła na AIDS. Równie szokująca (a dla niektórych przerażająca) była informacja, że gwiazdor Hollywood, symbol seksu i ideał męskości, cokolwiek ten tytuł oznacza, był gejem.
Milionom widzów nie pasował na geja. Znali go od kilkudziesięciu lat. Wydawał się taki nieskomplikowany, atrakcyjniejsza wersja zwyczajnego Amerykanina. Do tego ucieleśnienie „amerykańskiego snu”, w którym zwykły chłopak urodzony w niezbyt zamożnej rodzinie może zostać sławnym aktorem.
Ach, to ciało!
Roy Fitzgerald wcale nie był przekonany, że powinien grać. Kiedy w wieku 21 lat przeprowadził się do Los Angeles, zapisał się co prawda na kursy dramatyczne, ale szybko je przerwał, gdy oznajmiono mu, że nie ma talentu. Nie wiadomo, jakim cudem przeoczono inny atut – wspaniałe ciało. 1,95 cm wzrostu i mięśnie, które pojawiły się same, bo nigdy nie ćwiczył.
Dopiero gej się na nich poznał. Henry Willson był agentem specjalizującym się w wyszukiwaniu atrakcyjnych chłopaków i robieniu z nich aktorów. Na Roya zwrócił uwagę od razu i nie pomylił się, to było jego największe odkrycie. Zaczął od wymyślenia chwytliwego pseudonimu – w ten sposób narodził się Rock Hudson.
Początki na ekranie były typowe – od 1948 r. pojawiał się w epizodach w westernach i filmach wojennych. Potem grał coraz większe role, do tego trwała ofensywa medialna. Nawet dziś może robić wrażenie ilość robionych dla prasy zdjęć, na których Rock pozuje jedynie w kąpielówkach. Nie miał jeszcze na koncie znaczących fi mów, ale dzięki tego rodzaju promocji stał się jednym z młodych, popularnych, dobrze rokujących aktorów. Uwodził niemal całą populację. Mężczyźni hetero chcieli być nim, kobiety hetero chciały być z nim. Geje też.
Przez całe lata 50. homoseksualizm Hudsona był jedną z najściślej strzeżonych tajemnic w Hollywood. Wszystko nadzorował Willson, który miał wprawę, w końcu sam także się ukrywał. Publicznie aktor musiał pokazywać się z kobietami, z niektórymi także sypiać. Oficjalną partnerką była przez kilka lat aktorka i tancerka Vera-Ellen. O związku z mężczyzną nie mogło być mowy, ale czasem Rock „nie wytrzymywał” – wtedy kończyło się na jednorazowym seksie z przypadkowym facetem. W połowie lat 50. był na szczycie. Miał trzydzieści lat i kręcił „Olbrzyma” (1956), który po latach uznawał za swój najważniejszy fi lm. Plotki o homoseksualizmie wracały jak bumerang, nie można było dłużej ryzykować – musiał się ożenić. Wybranką okazała się sekretarka agenta gwiazdora – Phyllis Gates. Małżeństwo trwało niespełna trzy lata. Do dziś nie jest jasne, czy Gates została przekupiona przez Willsona i świadomie wzięła udział w ślubnej maskaradzie, czy też wykorzystano jej naiwność. Krótko przed śmiercią w telewizyjnym talk-show pożycie z Rockiem przedstawiała jako idyllę, a rozwód dla niej samej miał być zaskoczeniem.
Z Doris Day jak z siostrą
Ślub z pewnością nie zaszkodził w karierze Hudsona. Za „Olbrzyma” otrzymał swą jedyną nominację do Oscara. To jednocześnie pożegnanie z pewnym typem ról. Kończy się czas westernów i sag z życia Południa. Kojarzony z rolami mocnych facetów, nieoczekiwanie świetnie odnalazł się w innym typie kina – komediach romantycznych. W parze z Doris Day odniósł gigantyczny sukces „Telefonem towarzyskim” (1959). Potem zagrają razem jeszcze dwa razy. Oglądane dziś fi lmy Rocka Hudsona z lat 60. mogą wprawić w zdumienie. Często odnosi się wrażenie, że pod pretekstem banalnej historii miłosnej, twórcy starają się w jakiś sposób przekazać informację o homoseksualności aktora i granych przez niego bohaterów, a nie mogąc tego zrobić wprost bez przerwy puszczają oko, wykorzystują kamuflaż i przeróżnego rodzaju sugestie. Znaczący jest już sam fakt, że prawie zawsze Hudson gra postacie, które z jakiegoś powodu udają kogoś innego niż są w rzeczywistości. Nie bez znaczenia jest też partnerka – o Doris Day mówiło się, że jest typem kobiety, którą każdy mężczyzna chciałby mieć za… siostrę. Ich relacja na ekranie przypomina bardziej kumpelską parę, która lubi się przekomarzać niż spragnionych swych ciał kochanków.
Jeśli chodzi o sugestie homoseksualne, to już w „Telefonie towarzyskim” jest scena, w której główny bohater – zatwardziały kawaler, by uwieść upatrzoną kobietę, udaje przed nią prostodusznego faceta z Teksasu. Żeby jednak nie czuła się zbyt pewnie, w pewnym momencie postanawia zasugerować, że Teksańczyk jest gejem. Oczywiście homoseksualizm jest jedynie pokazany poprzez sposób, w jaki bohater odgina palec, kiedy trzyma filiżankę, opowiada o pieczeniu ciasta i przywiązaniu do mamusi. To wystarczy do stworzenia piętrowej komplikacji Jeden z przyjaciół Rocka wspominał, że czasem w grupie gejów urządzali sobie pokazy starych filmów aktora. Mieli niezły ubaw, gdy siedzieli ze znajomym gejem, który jako heteryk odgrywał heteryka udającego geja.
Podobny schemat fabularny został zastosowany w drugim wspólnym filmie Hudsona i Day – „Kochanku, wróć” (1961). Znów bohater Rocka udaje swe przeciwieństwo – nieśmiałego w stosunku do kobiet naukowca chemika, laureata nagrody Nobla. Tym razem kobieta orientuje się w sytuacji i w ramach rewanżu zostawia niedoszłego kochanka na plaży i zabiera mu ubranie. Nie był to jeszcze czas nagości na ekranie, więc bohater musi się czymś okryć. Udaje mu się zdobyć jedynie piękne futro z kołnierzem, niesięgające nawet kolan. Kiedy wraca w nim do domu, widzi go dwóch mężczyzn, którzy do tej pory podziwiali w nim playboya, a teraz są przekonani, że odkryli jego prawdziwą naturę – homoseksualną.
Wreszcie ostatnia wspólna komedia Day i Hudsona – „Nie przysyłaj mi kwiatów” (1964). Tym razem grają bezdzietne małżeństwo wiele lat po ślubie. On jest hipochondrykiem, który usłyszał złą diagnozę i jest przekonany, że wkrótce umrze. Co robi w tej sytuacji? Postanawia znaleźć męża dla przyszłej wdowy. Mało to prawdopodobne, ale owocuje świetnymi scenami. Jedna z najciekawszych to moment, w którym bohater obserwuje kolejnych mężczyzn i ocenia ich pod kątem atrakcyjności i przydatności do małżeństwa. Może to robić bez żadnego niepokoju, bo oficjalnie chodzi o faceta dla żony. Czyżby ukryty gej, który nie jest w stanie zaakceptować swego homoseksualizmu? Świadczy o tym także scena, w której bohater wyrzucony na noc z domu idzie do przyjaciela. Śpią w jednym łóżku, ale nie mogą się dopasować, ciągle coś jest nie tak.
Ulubiony sport mężczyzn?
Za dwuznaczny można uznać tytuł innej komedii „Ulubiony sport mężczyzn” (1964). Szybko bowiem okazuje się, że ów ulubiony sport jest lubiany nie przez wszystkich mężczyzn, są wyjątki i to wśród osobników, po których nikt by się tego nie spodziewał. Rock znów gra kogoś, kto musi udawać. Tym razem speca od wędkowania, który pracuje w sklepie wędkarskim i pisze na ten temat poradniki, ale sam nie tylko nie łowi, nawet nie jada ryb. Wiarygodne? Jedyny sposób, by dostrzec w tej historii jakiś sens, to uznać, że wędkowanie symbolizuje podrywanie kobiet. Wówczas otrzymujemy dramat samego aktora: jest brany za kobieciarza, którym nie jest. Sensu nabiera wtedy długi monolog, w którym bohater zdesperowany wykrzykuje, że nie tylko nie wędkuje, ale nawet nienawidzi zapachu ryb i wszystkiego, co jest z nimi związane. Jako swoisty smaczek trzeba jeszcze wspomnieć scenę, w której zostają pomylone prawa jazdy, w efekcie bohater Rocka podaje do kontroli dokument wystawiony na kobietę. Policjanta wcale to nie dziwi i zaczyna się zwracać do niego damskim imieniem zapisanym w papierach.
Wraz z upływem lat zmieniał się typ postaci granych przez Hudsona. Zaskakującą rolę stworzył w komedii kryminalnej „Ładne dziewczyny ustawiają się w szeregu” (1971). Nieco już podstarzały, z sumiastymi wąsami, Rock właściwie sparodiował swój wizerunek uwodziciela. Był szkolnym trenerem i psychologiem nazywanym Tiger, którego nauczycielki i uczennice masowo uwodzą, wręcz same wchodzą do łóżka (czy raczej na biurko, bo na tym meblu odbywa się seks w gabinecie). Jednocześnie po pracy Tiger jest kochającym mężem i ojcem, który ma też mroczną stronę – lokalnego mordercy młodych dziewczyn. Uczniowi, który odkrywa jego sekret, wyznaje, że zabija, by móc skupić się na najważniejszym: młodych chłopcach, którym wpaja miłość do sportu!
***
Na początku lat 70. Hudson jeszcze raz skierował karierę na nowe tory – zaczął grać w telewizji. Odniósł spory sukces, kręcąc serial kryminalny „McMillan i jego żona” (1971-77). Dopiero wtedy przestał się obsesyjnie ukrywać. Oficjalnie wciąż był hetero, ale zaczął bywać w gejowskich klubach San Francisco, nie bojąc się, że zostanie rozpoznany. Na blisko dziesięć lat związał się z Tomem Clarkiem, który został jego przyjacielem do końca. Po rozstaniu w jego życiu pojawiła się nowa miłość – niespełna trzydziestoletni blondyn Marc Christian. Nie rozmawiali o HIV i uprawiali seks bez zabezpieczeń, nawet wtedy, gdy Rock znał już diagnozę. Niewiele wówczas wiedziano o wirusie, martwiono się o zdrowie Lindy Evans, z którą aktor całował się w słynnej „Dynastii” (1984-85). To była jego ostatnia rola.
Rock Hudson zmarł we śnie 2 października 1985 r. w domu w Beverly Hills. Nie dożył sześćdziesiątych urodzin.
***
Artykuł w ramach projektu realizowanego przy wsparciu Ambasady U.S.A. w Polsce.
This article was funded in part by a grant from the United States Department of State. The opinions, fi ndings and conclusions stated herein are those of the author and do not necessarily refl ect those of the United States Department of State.
Tekst z nr 64/11-12 2016.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.