Kraina burz

Viharsarok (2014, Węgry/Niemcy), reż. A. Csaszi, wyk. A. Suto, A. Varga, S. Urzendowsky. Dystr. Tongariro, premiera w Polsce: 27.03.2015

 

fot. mat. pras.

 

Niemcy. Szabi i Bernard są kolegami z drużyny piłki nożnej, w której hulają klimaty maczo. Prym wiedzie trener, szowinista i homofob. Po przegranym meczu Szabi nagle postanawia wrócić do domu, czyli na zapadłą węgierską wieś, w której, oczywiście, też hulają klimaty maczo. Odziedziczył tam dom w stanie ruiny, który zamierza wyremontować. Na miejscu poznaje Arona, chłopaki „mają się ku sobie”. Ale jak tu się mieć ku sobie, gdy cierpi się na ostrą uwewnętrznioną homofobię, a na zewnątrz homofobia też trzyma się niezgorzej… Debiut Adama Csaszi jest nieźle zrobiony, nieźle zagrany i bardzo „wschodnioeuropejski” w ujęciu tematyki – to przykład szufladki kina LGBT z napisem „O, Boże, jestem gejem”. A przy tym jestem bardzo męski i wszyscy są przeciwko mnie, a najbardziej ja sam. Z tą poetyką współgrają ponure krajobrazy i ponure twarze mieszkańców wioski, w której Szabi i Aron próbują zbudować, dosłownie i w przenośni, dom. Sytuacja komplikuje się bardziej, gdy z Niemiec przyjeżdża jeszcze na dokładkę Bernard. W końcówce seria zaskoczeń. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 54/2-4 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Najpopularniejszy skórzak Europy

O fetyszach, o parodiowaniu uwielbianej przez gejów Pam Ann, o polityce na wyborach Mister Leather oraz o tym, co powinno znaleźć się w szafie każdego skórzaka z Michałem Studzińskim, znanym również jako Mike Stu, właścicielem tytułów Mister Leather Poland 2014 oraz Vice Mister Leather Europe 2014, rozmawia Wojciech Kowalik

 

Foto: kasiasax.com

 

Kiedy w światowych konkursach piękności biorą udział polskie dziewczyny, ekscytują się tym wszystkie mainstreamowe media, a sukcesów niewiele. A tu proszę – w zeszłorocznych wyborach piękności męskiej z fetyszem na odzież skórzaną wystartował polski chłopak i został Vice Mister Leather Europe 2014!

Był apetyt na Mistera! Zabrakło trzech głosów. Te wybory to zabawa, ale też dużo polityki.

Polityki?

Niestety. Z ponad dwudziestu krajowych Misterow Leather na wybory do Amsterdamu przyjechało ośmiu. Reszta zbojkotowała. W przypadku wyborów miss dziewczyny zrywają sobie korony i rzucają się na siebie z pazurami (no może ciut przesadzam), a u facetów jest walka o wpływy, pieniądze, ego, do głosu dochodzi maczyzm. Jedne kluby pokłóciły się z drugimi, ktoś tam nie lubił innego kogoś tam, a tak naprawdę zawsze chodzi o pieniądze. I dlatego te wybory to niestety była spora improwizacja. Miały się odbyć w Berlinie, ale klub, który miał je organizować, zbankrutował, nie udało się w Monachium, zaczęły się gorączkowe poszukiwania klubu, który byłby w stanie zorganizować imprezę w ciągu dwóch miesięcy. Udało się w Amsterdamie.

Faceci niehetero ze skórzanym fetyszem to mniejszość w mniejszości. Szkoda, że trudno się dogadać.

Nie sądziłem, że do czegoś takiego może dojść. Myślałem, że spotkamy się, kilku facetów siądzie, pogada, zagłosuje, nie będzie żadnych plotek, dramatów, wbijania noża w plecy. Ale koniec końców było fajne, a organizatorzy stanęli na wysokości zadania i zorganizowali naprawdę świetną imprezę.

Właśnie, już myślałem, że szykuje się ponury wywiad. A przecież w Amsterdamie zostałeś nazwany „najpopularniejszym skórzakiem Europy”! Jak wyglądają takie wybory?

Kandydaci muszą być oficjalnie wybranymi Misterami w swoich krajach, zgłaszają się sami, mają wywiady, spotkania i do wykonania trzyminutową prezentację o życiu w fetyszu. Przez zmiany miejsca i terminu miałem tylko tydzień na przygotowanie. Znajomy podsunął mi pomysł zrobienia czegoś w stylu Pam Ann, gwiazdy gejów parodiującej stewardów i stewardessy. Znasz?

Pytanie! Pam Ann występowała w zeszłym roku również w Warszawie.

Od 16 lat jestem stewardem, więc stwierdziłem, że mogę zrobić to, co robię w pracy, tyle że w wersji fetyszowej i lekko parodiując Pam, czyli zrobić parodię podwójną. Dostałem owacje na stojąco.

Skórzana Pam Ann! Zrobiłeś prezentację bezpieczeństwa z samolotu, z tym, że zamiast demonstrować, jak zapiąć pasy bezpieczeństwa, demonstrowałeś jak zapiąć harness, czyli skórzaną uprząż. Pokazywałeś też, gdzie są wyjścia „awaryjne” do darkroomów dla najbardziej potrzebujących, a także przypominałeś, że maski „Panowie” zakładają najpierw sobie, a potem dopiero swym „niewolnikom”. Długo się śmiałem, gdy to oglądałem.

O to chodziło. Chciałem odczarować tą agresywno- darkroomowe patrzenie na skoty. Później dostałem propozycję z dwóch gejowskich stacji telewizyjnych, żeby to profesjonalnie nakręcić. Ale stwierdziłem, że możemy to zrobić własnym sumptem, używając naszych sił i naszych chłopaków. Po jednym wpisie na Facebooku odezwały się dziesiątki osób! W studiu radiowym nagraliśmy profesjonalny podkład, znajomi z agencji reklamowej pomogli mi napisać profesjonalny scenariusz, zrobiłem casting na operatora i tak powstał filmik „Kinky Airways Safety Instructions”. Trwa cztery minuty, można znaleźć na YouTube.

Rok temu zostałeś Mister Leather Poland 2014 i od tamtego momentu konsekwentnie wyprowadzasz skórzaków z podziemia. Kiedy pisałem tekst o polskiej społeczności skórzanej dwa lata temu ten proces już się zaczynał. Dzięki tobie mocno przyspieszył.

Okazało się w ciągu tego ostatniego roku, że są setki ludzi, którzy, nieskromnie powiem, czekali na człowieka, który pokaże im, jak ten fetysz realizować (śmiech). Ja się dobrze poruszam w mediach społecznościowych, prowadzę bloga, sporo piszę na Facebooku. Do tej pory środowisko skórzaków było dość hermetyczne, ale przecież nie ma się czego wstydzić. Fetysz? Każdy ma jakiś fetysz! Dostawałem kilkanaście e-maili tygodniowo. Szczególnie od młodych chłopaków, zwłaszcza z małych miasteczek.

O czym pisali?

Na przykład o tym, że dopiero, gdy poczytali mój blog, to uświadomili sobie, jak bardzo im się skory podobają. Albo pisali z prośbą o praktyczne porady: jak i co z czym łączyć, gdzie szukać skórzanych ubrań. Albo chcieli poznać podobnych sobie chłopaków. Większość dużych miast nie ma żadnego baru branżowego, a co dopiero bary fetyszowe. Nawet w Warszawie jest problem z tym, żeby włożyć skórzane spodnie, kurtkę czy buty i mieć dokąd pójść z kolegami na piwo. Na Zachodzie takich knajp jest mnóstwo. Do tej pory skórzacy kojarzyli się tylko ze starszymi panami, ja pokazuję, że może być trzydziestolatek, który ma taki fetysz. Pierwszy raz poszedłem do baru fetyszowego w Londynie dziesięć lat temu. Byłem przerażony, ale wytrzymałem i znalazłem znajomych, którzy pokazali mi, o co w tym chodzi, jak można się tym bawić. Teraz chciałbym pomoc polskim chłopakom.

Zawsze ci się to podobało?

Zawsze podobali mi się policjanci, wojskowi, faceci w mundurach…

Za mundurem geje sznurem! A ty masz mundur?

Swój lotniczy! Policyjnego nie mam, ale podobają mi się jasne, piaskowe mundury amerykańskich szeryfów. Niestety, to najdroższy fetysz. W Polsce jest mało firm, które szyją skórzane ciuchy, a nawet jeśli, to nie najlepszej jakości. Kiedy gdzieś wyjeżdżam, mam w walizce parę skórzanych spodni, buty, kurtka skórzana pasuje do wszystkiego, pod spod t-shirt, ostatnio z mojej własnej kolekcji.

Firmujesz serię t-shirtów, z których dochód chcesz przeznaczyć na cel charytatywny, tak?

Tak. Sprzedały się wszystkie t-shirty. Pieniądze na mojej pożegnalnej misterowej imprezie pod koniec marca przekażę na rzecz organizacji walczących z HIV/AIDS i z uprzedzeniami wobec tej choroby. Cały ten projekt mówi o bezpieczniejszym seksie. Trzeba wciąż ludziom otwierać oczy, z jednej strony zapobiegać nowym zakażeniom, a z drugiej – nie demonizować HIV – to nie jest wyrok śmierci, mam mnóstwo znajomych, którzy żyją z HIV od lat.

Na koszulkach są moje przerobione zdjęcia, graficy zrobili specjalne rysunki, wszystko w klimatach skórzanych. Do tej pory w tym rodzaju mieliśmy tylko koszulki Toma of Finland, teraz mamy też nasze, oryginalne. Ja w tych t-shirtach chodzę wszędzie, widziałem w nich też chłopaków w klubach. Nawet na siłownię w nich chodzę.

Koszulki to część projektu Leather Heart.

To przede wszystkim fetyszowy blog. Piszę, o wszystkim, co dotyczy życia w fetyszu. O związkach, imprezach, gdzie kupić skórzane spodnie, jakie są ich rodzaje itp. Taki poradnik (śmiech). Zajmuję się „Fetyszowym ABC” – wielu chłopaków pyta, co znaczy jakiś skrót, który widzieli na czacie, na co zwracać uwagę, gdy już zdecydujemy się na zakup jakiegoś gadżetu. Wyjaśniam pojęcia, doradzam.

Firmujesz też twarzą imprezy w warszawskim Studiu 4 Piętro.

Mózgiem tej inicjatywy jest mój kolega i fotograf Paweł Spychalski. Od dawna razem narzekaliśmy, że w Warszawie nie ma dokąd wyjść. W pewnym wieku, po trzydziestce, nie zawsze chce się wychodzić w miasto o drugiej czy trzeciej w nocy i zarywać cały następny dzień. Chciałoby się zacząć wcześniej, zaliczyć drinka ze znajomymi, posłuchać muzyki, pogadać. I stąd nasze imprezy „BeFore Play”, czyli biforki. Zaczęło się od prezentacji moich koszulek. Pomysł chwycił. Właściciel Studia 4 Piętro dał nam wolną rękę i te imprezy się coraz mocniej rozkręcają. Niektórzy wracają później do domu, niektórzy traktują to jako początek do zabawy i po drugiej w nocy idą bawić się dalej.

Chyba nie spoczniesz na laurach, gdy oddasz szarfę Mistera Leather następcy. Będziesz działał dalej? Od lat jestem społecznikiem. Szarfa pozwoliła mi wypłynąć na szersze wody, więcej osób mogło zauważyć moje działania. Nie ukrywam, że będzie mi trochę smutno, ale z drugiej strony – będzie to ulga. Na pewno będę jednak widoczny. Fetysz skórzany był, jest i będzie we mnie. To dosłownie druga skora.

Choć to nie był łatwy rok. Dostałem dużo wsparcia, ale też sporo krytyki, głownie porady, „żebym się nie wychylał”. Jestem jednak fighterem i będę dalej „się wychylał”, mimo że nie mamy w Polsce skórzanej tradycji. Na Zachodzie rodziła się ona w latach 60. W 70. i 80. skórzane bary na Zachodzie powstawały jak grzyby po deszczu. Nasze skórzane stowarzyszenie w Polsce działa dopiero od dwóch lat, Misterzy są wybierani od czterech. Brakuje polskiej firmy, która robiłaby skórzane ciuchy w dobrej jakości i w osiągalnej dla wielu cenie. Ja sam rozdałem już część rzeczy ze swojej szafy chłopakom, którzy po prostu… nie mieli co na siebie włożyć (śmiech). Więc widzisz, jest dużo do zrobienia.

Zajrzyjmy do twojej szafy, co w niej masz?

Moja mama będzie to czytać!

To ograniczmy się do ciuchów. Skórzanych.

Przygodę z fetyszem zacząłem od skórzanych spodni, w które zresztą już się nie mieszczę. Teraz mam kilka par, żeby pasowały do butów. W zależności, czy są to buty motocyklowe, czy oficerki – spodnie muszą być odpowiednio szyte i krojone. Jest dużo koszul, czapek, kilka kurtek. Jestem w tej kwestii konserwatystą: lubię być w pełni ubrany w skory. Wielu chłopaków myśli, że wystarczy założyć harness, albo opaskę na rękę i jest się skórzakiem. To nie tak, choć każdy element skórzany na chłopaku mnie cieszy. Ale tak naprawdę, strój jest ważny, ale – i to starałem się przez ten rok pokazać – bycie skórzakiem siedzi w głowie. I w sercu!

 

Tekst z nr 54/2-4 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Prawdziwych ciot już nie ma

O męskości i niemęskości gejów, tudzież heteryków, z Bartkiem Lisem, autorem książki „Gejowskie (nie)męskości”, rozmawia Marta Konarzewska

 

Foto: Jerzy Piątek

 

Czy „Gejowskie (nie)męskości – normy płciowe a strategie tożsamościowe gejów” – to jest ten doktorat, który zaczynałeś, kiedy się poznaliśmy w 2005 r. jako młodzi i piękni adepci gender studies?

(śmiech) Tak, to jest właśnie to. Choć wtedy jeszcze nie pisałem, dopiero myślałem o tym. Ale tak, to już był ten temat. Drążyłem go długo, jeździłem na konferencje, czytałem, potem w 2009 r. byłem na stypendium na Uniwersytecie w Oslo, sam doktorat pisałem 6 lat.

Ta książka to osobista przygoda?

Tak, dla mnie sam temat był ważniejszy niż na przykład kariera akademicka. Gdyby nie temat, nie startowałbym na studia doktoranckie.

A czemu akurat męskość gejów?

Jak jesteś gejem, pedałem, to w pewnym momencie zaczynasz prywatne dochodzenie: co to znaczy? kim ja właściwie jestem? I zaczynasz rozumieć, że te wszystkie opowieści o „tobie”, to jest, mówiąc językiem socjologicznym, teoria ugruntowana. Całe twoje życie jest taką sytuacją badawczą. Zanim zabrałem się za doktorat, miałem zrobionych całą masę nienaukowych obserwacji. Moje gejostwo, doświadczanie mnie samego jako geja, jako faceta – to wszystko było pretekstem.

A jednak twierdzisz, że nie jest to projekt autoetnograficzny.

Nie jest. Jeden z moich coming outów – tak. Dedykacja na to wskazuje. Ale projekt autoetnograficzny nie. Nie dlatego, że nie byłbym na to gotów, tylko dlatego, że to nie byłoby ciekawe. Ciekawsze było posłuchać innych ludzi.

Ile trwa przeciętny wywiad?

Dwie, trzy godziny.

Mówią całą prawdę i tylko prawdę?

Prawdę „na teraz”. Bo ta męskość, którą mi opowiadają, mogłaby być inaczej opowiadana dnia następnego. Sama sytuacja wywiadu jest pretekstem do tego, aby pewne rzeczy przemyśleć, wypowiedzieć na głos i może przedefiniować. Część z rozmówców dziękowała nawet za tę możliwość.

„Chyba się zastrzelę” – bym pomyślała, gdybyś zapytał, czy czuję się kobietą. Lub czym kobiecość jest dla mnie. Strasznie trudne!

Tak, tak, wielu miało ochotę mnie zastrzelić. Niektórzy odnajdują się w tamtych wypowiedziach (sprzed kilku lat), ale mówią mi też, że dziś są w zupełnie innym miejscu.

Więcej się nauczyłeś o męskości czy o środowisku?

O męskości.

Którą nazywasz imitacją do dekonstrukcji. Ale nie wszyscy twoi rozmówcy się z tobą zgadzają: męskość się ma, może odczuwa, ale się nad nią nie myśli.

No tak. Jak jesteś czegoś pewna, to nie zadajesz pytań. Dlatego o męskości się nie rozmawia, ją się manifestuje, często negatywnie, np. odmawiając jej innym, denuncjując zachowania, które „męskimi” nie są, bo są na przykład z porządku „pedalskiego”.

Męskość nie jest narracyjna (jak np. ecriture feminine, gdzie kobiecość sama sobie siebie opowiada) ani w stereotypie, ani w praktyce. Faceci tego nie robią – można powiedzieć. Żadne niedokonane mówienie, pisanie samego siebie, takie, które nie ma na celu jakiegoś konkretu nie jest „męskie” – jest „kobiece”.

Jest taki fragment w książce, w którym respondenci opowiadają mi o swoich rozmowach z heterykami. Heterycy zakładając (często błędnie) pewną kobiecość gejów, zaczynają przed nimi się otwierać, tworzyć autonarrację.

Bo?

Nie czują się zagrożeni. Sądzą, że nikt ich nie oceni jako niemęskich. To jest takie założenie: jak gej może mnie ocenić jako niemęskiego? Przecież on sam jest niemęski.

Tymczasem świat gejowski z tej książki jest hipermęski. Męskość może być doświadczana jako natura lub jako poza, ale zawsze trzeba w niej trwać, utrzymywać się. A niemęskością to można raczej szantażować. Tego innego. Ta ogromna potrzeba męskości, jaka pulsuje w twojej książce jest wewnętrzna, czy zewnętrzna (odkulturowa)?

Uwewnętrzniona. Jak od maleńkości jesteś bombardowana informacjami o tym, co jest słuszne, cool, co powinnaś, kim jesteś, to wytwarzasz mechanizm pożądania tego, co jest pozytywnie stygmatyzowane. Z drugiej strony masz opowieść o geju – „tym innym”, która musi funkcjonować, by ta konstrukcja poprawności mogła się reprodukować, mogła trwać. Wytwarza się ogromny dysonans: pragnienie bycia członkiem „poprawnej”, uprzywilejowanej, nagradzanej wspólnoty i nienormatywne pragnienia seksualne. Można im zaprzeczać, ale one trwają, są, towarzyszą. Danie im upustu, odkrycie ich przez większość, może mieć bardzo poważne konsekwencje – odebranie męskości. Czyli tego, co jest bardzo cenne.

I co jest ważnym elementem tożsamości.

Możesz powiedzieć sobie „walę to”, albo szukać: może są jakieś inne scenariusze? Na przykład taki, gdzie możliwe jest pogodzenie tych dwóch rzeczy: pragnienia homoseksualnego i pragnienia męskości. Znane w kulturze są też reprezentacje homoseksualności jako redundancji męskości.

I to też pojawia się w twoich rozmowach. Niektórzy podkreślają męsko-męskość jako cel pożądania, obiekt afirmacji. Dwóch mężczyzn razem – jeszcze więcej męskości, i to jest właśnie gejostwo. Dwóch facetów uprawiających seks – hipermęskość. Męskość jest w takiej narracji izolowana i fetyszyzowana. Z kolei izolowana negatywnie (czyli odrzucana) jest kobiecość.

Tak. Ta kobiecość polega na tym, że gdzieś „ci nie staje”.

Nie staje, czyli „nie starcza” i „nie jest sztywne”. Ty fajnie o tym piszesz. Że ta męskość jest taka sztywna. A tracenie tej sztywności jest porażką.

To jest jak pewnego rodzaju niesprawność.

A można wskazać na coś takiego jak specyficznie gejowskie wyznaczniki męskości? Bo wywiady pokazują, że pewne cechy przechodzą z mainstreamu (konkretność, władczość, zaradność, promiskuityzm), a niektóre – na przykład rola ojca rodziny – nie przechodzą.

Tu mogę powiedzieć: co gej to opowieść. Część moich rozmówców nie godziła się na tworzenie dystynkcji między męskością homoseksualną a hetero: „Męskość to męskość. Ja jestem męski”. U innych pojawia się różnicowanie i wtedy męskość homoseksualna jest słabsza. Tu pojawia się ten wątek ojcostwa – skoro w definicji męskości stoi, że masz potomków, to męskość homo – z definicji – nie realizuje się w pełni. Ale z trzeciej strony znajdują się i tacy, którzy tę kategorię ojcostwa kreatywnie adaptowali. Pamiętam rozmówcę, który jest świeckim pastorem i mówi o sobie jako o ojcu, pasterzu dziatwy, przewodniku dla wiernych. W tym sensie siebie dostrzega jako spełniającego tę funkcję.

Mnie rozbawiła jedna definicja: facet jest męski wtedy, kiedy jest grzeczny dla kobiet. Młody chłopak to mówi. Kalki ze szkoły? Z „Pana Tadeusza”? Neokonserwatyzm?

Tu jest rożnie. Oczywiście wychodzisz ze szkoły, z domu, z tymi wszystkimi stereotypami kulturowymi, a potem zaczynasz „karierę” homoseksualną. I albo je utrzymujesz, albo odwrotnie: myślisz: rozwalam! Te wszystkie stereotypy – „wchodzę w ciotę”, chodzę do klubów.

Rozdział o strategiach spektaklu przegięcia pokazuje, na jak rożne sposoby i dla jak rożnych celów można „wchodzić w ciotę”.

Czasem polega to na pokazaniu: jestem taki męski i tak coolersko umiem zagrać ciotę. A czasem chodzi o gest wywrotowy: jestem ciotą, wchodzę w to i mi zwisa, mogę się ulepić tak, jak mi się podoba w danym momencie. Jednak zawsze jest to strategia. Nigdy nie jest to sytuacja wolna od spojrzenia wokół. Tak mi się wydaje – język rozmówców to zdradza. Nie jest sytuacją całkowitej wolności: jestem ciotą i nic mi nie zagraża.

Piszesz o ciocie jako abjekcie: najgorsze, wyrzucone, wymiot. W żadnych rozmowach (może tych, które nie weszły do książki?) nie spotkałeś się z afirmacją? Nie ma już tego, co Witkowski opisał i w co wielu uwierzyło – ciotoautoafirmacji?

Na pewno nie ma pławienia się, dania sobie tego jako oręż, pierwszą tożsamość. Nie. Przypominam sobie dwie osoby, które mówiły, że ich to nie obraża, kiedy ktoś sobie o nich TAK pomyśli, ale to nie jest to, o co chodzi. Prawdziwych ciot już nie ma.

Kwestia, historyczna? Dziś są już inne sposoby budowania tożsamości, autoekspresji?

Tak bym powiedział. Jest przecież cały przepis na robienie cioty, związany z konkretnym czasem, przestrzenią, na przykład to było nie-wirtualne, doświadczane bezpośrednio, wzrokowo. Pisuarowo. Tworzyły się jakieś konkretne relacje, język był inny, nie-czatowy. Żaden Facebook. Nawet kwestia ciemność – jasność jest tu ważna. Wszystko odbywało się w mroku zwykle.

Gdy widzisz kontury, a kreowana postać się jawi bliżej wyobrażenia.

Jest szereg czynników, z których możesz złożyć takie robienie cioty. Które nie mają już miejsca, nie działają. Te cioty, które tam są, bo jednak są w tych opowieściach, to już są takie nowoczesne cioty.

Z książki wynika, że ciota dziś to więcej niż obelga, to zły fantazmat, w który możesz być wrzucony. „Każdy może być kiedyś dla kogoś ciotą” – mówi jeden twój bohater.

Konrad. On to mówi refleksyjnie, z pewną ironią. To zresztą dotyczy nie tylko gejów, dla heteryków jest to obelga bardziej nawet niebezpieczna. Oznacza, że jesteś homoseksualny. Jesteś gejem. Jeśli naprawdę jesteś gejem, nie powie ci nic, czego byś nie wiedział o sobie. Natomiast heteryka ugodzi w poczucie wartości siebie i tożsamości. Moment dostrzeżenia kobiecości to moment denuncjacji, czegoś, co sam możesz przegapić. Położenie nogi na nogę nie jest dla ciebie zniewieściale i to robisz, a nagle dla kogoś jest, od tego już tylko kawałek do cioty.

Bartek Lis – doktor nauk społecznych, socjolog gender. Animator kultury (kurator projektów społecznych w Muzeum Współczesnym Wrocław, nauczyciel w szkole animatorów kultury SKIBA). Współpracownik Towarzystwa Inicjatyw Twórczych „ę”, członek Fundacji ART TRANSPARENT. Współautor audycji BMI w Akademickim Radiu LUZ.

 

Tekst z nr 59 / 1-2 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.