Shereen El Feki „Seks i cytadela. Życie intymne w arabskim świecie przemian”

Wyd. Czarne 2015

 

 

Frapująca książka Shereen El Feki jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy Arabska Wiosna, która kilka lat temu doprowadziła do zmiany rządów w kilku krajach muzułmańskich, może stać się zaczynem rewolucji seksualnej, na miarę tej, jaką Zachodowi przyniosła kontrkultura. Islam ma dzisiaj opinię religii bardzo restrykcyjnej pod względem obyczajowym, a rosnące w siłę ruchy fundamentalistyczne jedynie obraz taki ugruntowują. Autorka przypomina jednak, że nie zawsze tak było – jeszcze całkiem niedawno to właśnie zapięci pod szyję obywatele Zachodu jeździli na Wschód po erotyczne rozkosze.

El Feki w kolejnych rozdziałach analizuje rożne aspekty życia intymnego (np. seks małżeński, prostytucję, zachowania i pozycję w społeczeństwie singli etc.). Jej obserwacje oparte są na rozmowach z ludźmi mieszkającymi przede wszystkim w Egipcie (z którym łączą ją więzy rodzinne), ale też w innych krajach regionu: Tunezji, Libanie, Algierii… Nas, oczywiście, najbardziej interesuje rozdział szósty zatytułowany „Mają śmiałość być inni”, którego bohaterami są osoby homo i transseksualne. Oprócz indywidualnych biografii znajdziemy w nim również opis działania organizacji LGBT, aktywnych zwłaszcza w Bejrucie, mieście uważanym za najbardziej kosmopolityczną z arabskich metropolii. Autorka pokazuje także, że zarówno tożsamość gejowska, jak i postulaty zachodnich ruchów walczących o prawa mniejszości seksualnych nie do końca pasują do realiów kulturowych i politycznych Wschodu.

Wszyscy, którzy interesują się tą częścią świata lub choćby tylko wybierają się tam na wakacje, koniecznie powinni książkę El Feki przeczytać. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 56/7-8 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Queer a islam

Pierwsza w Polsce obszerna praca naukowa na temat LGBT w kulturze muzułmańskiej

 

 

„Queer a islam”, pod red. K. Górak-Sosnowskiej, Smak Słowa 2012

Wydawałoby się, że trudno o odleglejsze pojęcia niż queer i islam. Oba dorobiły się pojemnego zestawu stereotypów. Tym bardziej warto przeczytać pierwsze polskie opracowanie na ten temat pod red. Katarzyny Górak-Sosnowskiej (swoją drogą, nie ma u nas pracy „Queer a chrześcijaństwo” – ot, paradoks).

„Queer a islam” podzielony jest na dwie części – analizę historyczną i przegląd aktualnej sytuacji. Autorzy/rki pokazują, że mimo bardzo silnego podziału na dwie płcie w kulturze muzułmańskiej, nie jest ona jednak monolitem. Katarzyna Pachniak pisze o hermafrodytach w średniowiecznym prawie muzułmańskim, Joanna Musiatewicz analizuje ogromną rolę, jaką przez ponad tysiąc lat (!) odgrywali eunuchowie, a Magdalena Nowaczek-Walczak opisuje sytuację „zniewieściałych mężczyzn” i „zmaskulinizowanych kobiet”. Okazuje się, że przyzwolenie na „queerowanie” było i jest w islamie większe niż akceptacja ruchu gej/les, który delikatnie mówiąc – sprawia problem; homoseksualizm jest nielegalny w wielu muzułmańskich krajach, w niektórych karany nawet śmiercią.

W drugiej części otrzymujemy opis dość dramatycznego funkcjonowania osób LGBTQ we współczesnym islamie – m.in. Monika Lisiewicz zajmuje się analizą sytuacji w Turcji, Marta Woźniak – w Palestynie, Syrii i innych krajach Bliskiego Wschodu, a Piotr Bachtin opisuje specyficzne traktowanie osób trans w Iranie. Opracowanie zamyka tekst Gawła Walczaka o muzułmanach starających się o azyl w Hiszpanii ze względu na orientację seksualną.

Momentami trochę razi akademicki język, ma się też wrażenie, że autorzy/rki starają się uczynić mocno homofobiczną kulturę islamu odrobinę bardziej LGBT-friendly. Ale generalnie „Queer a islam” to solidna porcja wiedzy dotychczas u nas praktycznie niedostępnej. Nieoczekiwanym zgrzytem jest tylko mizoginiczny pierwszy rozdział, w którym Marek Dziekan pisze m.in., że szum wokół zjawiska obrzezania kobiet jest wynikiem propagandy feministycznej, a segregacja płci podczas modlitwy w islamie… nie jest przejawem dyskryminacji.

 

Tekst z nr 37/5-6 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Gej, muzułmanin, emigrant

KALEEM UDDIN pochodzi z Indii. Od trzech lat mieszka w Polsce. Opowiada o małżeństwie, o tym, jak podrywa się chłopaków w Arabii Saudyjskiej, a także o swym ukochanym Jurku. Rozmowa OSKARA MAJDY

 

Foto: Paweł Spychalski

 

Indus, gej, muzułmanin… Jak to się stało, że od kilku lat mieszkasz w Polsce?

Zakochałem się we wspaniałym polskim chłopaku, Jurku!

I za Jurkiem przyjechałeś do Polski?

Chciałbym przytaknąć, ale to bardziej skomplikowane. Pierwsze 27 lat życia mieszkałem w Indiach, w mieście Hajdarabad na południu kraju. Potem pięć lat spędziłem w Arabii Saudyjskiej. W Polsce mieszkam od prawie 3 lat.

W twojej ojczyźnie w zeszłym roku homoseksualność w końcu przestała być przestępstwem.

Jestem szczęśliwy, że tak się stało, to milowy krok, mam nadzieję, że nastawienie społeczne do osób homoseksualnych zacznie się zmieniać na korzyść. Większość gejów w Indiach żyje w ukryciu. Ujawnienie orientacji nie wchodzi w grę, bo sprowadza hańbę nie tylko na ciebie, ale też na wszystkich twoich bliskich. Ja oczywiście już w czasach szkoły średniej wiedziałem, że jestem gejem, ale w wieku 24 lat wstąpiłem w – zaaranżowany przez rodziców – związek małżeński. To jest normalna droga ogromnej większości gejów w moim kraju. Mam z moją żoną, Afreen, dwie wspaniałe córeczki, Safę i Sarę, które bardzo kocham. Z całej licznej rodziny tylko mój starszy brat zna prawdę o mojej orientacji. Akceptuje to na swój sposób, ale taka sytuacja jak moja nie należy do częstych. Homoseksualiści w Indiach zazwyczaj nie ujawniają się przed nikim z rodziny, bo ryzykowaliby po prostu zerwanie stosunków na zawsze.

Nie boisz się tego? Udzielasz mi wywiadu.

Szansa, że go przeczytają, jest równa prawie zeru.

Rozumiem, że presja na gejów, by udawali hetero i żenili się, jest w Indiach dużo większa niż w Polsce.

Bez porównania! Nie znałem w Indiach par gejowskich mieszkających razem. W Warszawie znam takich par sporo.

Powiedziałeś, że twój związek małżeński był zaaranżowany przez rodziców. Co to oznacza?

Żonę znalazła mi mama, która przyjaźni się z jej rodzicami. Mamę ujęło, jak Afreen zajmowała się swoją sparaliżowaną mamą – że była dobra i delikatna. Mama uznała, że z Afreen jest świetny materiał na małżonkę dla mnie. Najpierw samodzielnie badała grunt, a gdy okazało się, że rodzina Afreen nie ma nic przeciwko wydaniu jej za mąż, mama zaaranżowała nasze pierwsze spotkanie, oczywiście w obecności obydwu rodzin. Małżeństwo z wybraną przez matkę dziewczyną wydało mi się dobrym rozwiązaniem, a przynajmniej nie gorszym od innych, które byłem sobie w stanie wtedy wyobrazić.

To nie brzmi zbyt romantycznie.

Wśród indyjskich muzułmanów małżeństwo jest po prostu rodzajem transakcji. Obydwie strony czerpią z niego korzyści i to zazwyczaj wystarczy. Z czasem pojawiają się dzieci, a pomiędzy małżonkami rodzi się uczucie.

Spotykałeś się w tamtym czasie z facetami?

Tak, ale tylko na anonimowy seks. Nie było mowy o nawiązywaniu jakichkolwiek relacji, nawet koleżeńskich czy przyjacielskich. Dopiero wiele lat później dotarło do mnie, że mężczyźni homoseksualni mogą przyjaźnić się ze sobą, kochać, tworzyć związki.

Jakie są obecnie twoje stosunki z żoną?

Dziś łączą nas tylko dzieci.

Planujecie rozwód?

Oskar, pochodzę z bardzo konserwatywnej społeczności. Najdelikatniej rzecz ujmując, rozwody nie są mile widziane. Takie wydarzenie okryłoby hańbą nie tylko moją żonę i mnie, ale nasze córki i całe nasze rodziny. Europejczykom to może się wydawać dziwne. U was rozwód to zazwyczaj sprawa pomiędzy dwojgiem ludzi. U nas jest w niego zaangażowana cała lokalna społeczność.

Czyli ty jesteś w Polsce z Jurkiem, a twoja żona z dziećmi w Indiach i tak pozostanie.

Dużo małżeństw w Indiach całe życie mieszka oddzielnie. Panuje bezrobocie, zarobki są niskie, więc młodzi mężczyźni często wyjeżdżają za granicę do pracy. Żony zostają z dziećmi, z rodzicami męża. Tak po prostu wygląda życie kobiet w naszej kulturze. Dopóki one i dzieci są zabezpieczone finansowo – związki trwają.

Tylko ty miałeś jeszcze dodatkowy powód do wyjazdu, oprócz finansowego.

Z perspektywy czasu widzę, że bardzo ciążyła mi presja na bycie hetero, na bycie przykładnym mężem dla swojej żony. Ale wtedy tak tego nie postrzegałem. Przede wszystkim potrzebowaliśmy pieniędzy. Zresztą z żoną nam się nie układało i mam wrażenie, że obydwoje byliśmy w równym stopniu zadowoleni z mojej decyzji o wyjeździe.

Indie to ogromny kraj, w którym są rożne religie. Czy według ciebie jedne z nich są bardziej tolerancyjne dla ludzi LGBTI, a inne mniej? Na poziomie praktyki, dnia codziennego.

Trudno powiedzieć. Ja jestem muzułmaninem i w moim otoczeniu nie akceptowało się homoseksualistów. Obawiam się, że chrześcijanie i hinduiści w Indiach również nie należą do zbyt tolerancyjnych. Nie tylko wobec osób homoseksualnych, ale również siebie nawzajem.

Z Indii wyjechałeś do Arabii Saudyjskiej, tam stosunki homoseksualne są karane śmiercią.

Po prostu znalazłem tam dobrą pracę. Uczyłem m. in. angielskiego, matematyki w szkole podstawowej. Jak wspomniałem, w Indiach jest obecnie bardzo duże bezrobocie. Przed wyjazdem pracowałem m. in. jako pielęgniarz czy pracownik obsługi klienta na lotnisku. Zarabiałem niewiele. Już wtedy miałem na utrzymaniu nie tylko żonę i dzieci, ale również rodziców i rodzinę mojego brata. Łącznie osiem osób. Poza tym, jak już wspomniałem, bardzo chciałem wyjechać z kraju, znaleźć lepszą pracę. Arabia Saudyjska to nie był kraj moich marzeń, ale na tamtym etapie każda zmiana wydawała się być dobrą zmianą.

Jak to jest być homoseksualistą w Arabii Saudyjskiej?

Pewnie cię zdziwię, ale w Arabii Saudyjskiej nie jest wcale trudno poznać innych gejów. Paradoksalnie, tam, z dala od rodzinnego domu, poczułem się bardziej wolnym człowiekiem. Nie działają oczywiście aplikacje randkowe, nie ma klubów gejowskich, ale zawsze można kogoś poderwać na siłowni, w centrum handlowym, czy na ulicy.

Nie wierzę.

A jednak.

Jak wygląda taki podryw?

Podryw w Ha’il, mieście, w którym mieszkałem, wcale aż tak się nie różni od podobnych sytuacji w Hajdarabadzie czy w Warszawie. Facet spogląda na ciebie, krąży wokół ciebie, w końcu zagaduje, albo ty zagadujesz…

Tylko, że w Warszawie nie grozi ci, że ten koleś może okazać się pracownikiem obyczajówki.

Komitetu Krzewienia Cnót i Zapobiegania Złu.

Właśnie.

Ryzyko oczywiście istnieje. Słyszałem parę strasznych historii, ale na szczęście mnie osobiście nigdy nie spotkało nic złego.

Jakich historii?

Gwałty, szantaże, pobicia nie należą do rzadkości, bo gejów nie chroni prawo – wręcz przeciwnie. Tak naprawdę najgorszym, co może cię spotkać, jest wpadnięcie w ręce policji.

A jako nie-Saudyczyk czułeś się tam OK?

Wśród Saudyjczyków jest wielu wspaniałych ludzi. Zdarzają się też niestety rasiści, ale inni niż w Polsce. Nie wyzywają cię na ulicy jak to czasem ma miejsce w Polsce, ale traktują z góry, co nie jest przyjemne. Dwukrotnie byłem też świadkiem publicznej egzekucji. Do końca życia tego nie zapomnę.

Ot tak? Przypadkiem?

Nie, nie. Trzeba na nie pójść i… to jest dobrze widziane. Tak wypada. A ja chciałem być dobrze postrzegany w mojej nowej społeczności, tak zostałem wychowany. Ci ludzie, których śmierć widziałem, to byli prawdziwi kryminaliści. Kobieta zabiła małe dziecko swoich pracodawców. Mężczyznę skazano za gwałt na czternastoletnim chłopcu. Sam chciałem siebie przekonać, że taka kara – publiczne ścięcie głowy – ma sens. Nie dałem rady. Dotąd mi się to śni po nocach.

Jak to się stało, że po Arabii wylądowałeś w Polsce?

Zakochałem się.

W Jurku?

W Brytyjczyku o pakistańskich korzeniach. Miał na imię Ayaz. Poznaliśmy się na Facebooku. Nie mogłem uzyskać wizy do Wielkiej Brytanii, więc przyjechałem do Polski, bo stąd miało być ponoć łatwiej o wizę… A w międzyczasie okazało się, że mój ukochany ma innego. I tak zostałem tutaj.

Czekaj. Zostawiłeś dobrą pracę w Arabii Saudyjskiej dla faceta, z którym pisałeś na Facebooku?

Na to wychodzi.

Mocne.

Pisaliśmy ze sobą trzy lata.

OK…

To był pierwszy mężczyzna, z którym nawiązałem głębszą relację. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało. W Indiach czy w Arabii Saudyjskiej o miłości między dwoma facetami nie mogło być mowy. Zazwyczaj chodziło tylko o seks. W pewnym momencie przestało mi to wystarczać. Dlatego – tak jak teraz na to patrzę – wkręciłem się w pierwszego faceta, który sprawił, że poczułem się kochany.

Rozumiem. Czyli w Polsce znalazłeś się właściwie przez przypadek.

Miałem zostać tu kilka miesięcy – aż uda mi się zdobyć wizę do Wielkiej Brytanii. Mój ówczesny ukochany miał tu mnie odwiedzić i pomóc w załatwianiu formalności. Zamiast tego jednak poinformował mnie, że planuje wyjść za mąż za innego faceta. Mój świat się zawalił, ale musiałem się szybko ogarnąć – zarobić na utrzymanie swoje i mojej rodziny w Indiach. Zacisnąłem zęby, wyciszyłem emocje i zacząłem szukać pracy. Bo co innego? Miałem jeszcze drugie wyjście: poddać się. Wybrałem to pierwsze.

Jak się odnalazłeś w Polsce?

Na początku było ciężko. Nikogo nie znałem. Nic nie wiedziałem o tym kraju. Teraz jest w porządku. Mam pracę, fantastycznego chłopaka, znajomych.

Gdzie pracujesz?

Jestem barmanem w gejowskiej saunie Heaven. Bardzo sobie tę pracę chwalę. Świetnie dogaduję się z pracodawcami i klientami. To dla mnie ciekawe doświadczenie.

Udaje ci się utrzymać siebie i osiem osób w Indiach?

Tak. Różnice w cenach między Unią Europejską a Indiami są naprawdę znaczne. Staram się też dorabiać jako kelner, ale w obecnej chwili sauna jest moim jedynym źródłem utrzymania.

Od kilku lat słyszę o narastającej niechęci Polaków wobec emigrantów. Czy doświadczyłeś tego na własnej skórze?

Tak. Nie raz.

Podałbyś przykłady?

Na aplikacjach randkowych miewałem do czynienia z zachowaniami, których nie można określić inaczej niż rasistowskie.

A konkretnie?

Gdy zagadywałem chłopaków, zdarzało mi się przeczytać w odpowiedzi, że jestem „ciapatym”, „brudasem”, że mam „wypierdalać z Polski”. Najbardziej przykra sytuacja miała miejsce pewnego popołudnia w autobusie. Przeglądałem telefon, kiedy otoczyła mnie grupka młodych mężczyzn, coś krzyczeli, jeden z nich prysnął mi w twarz gazem pieprzowym Miałem szczęście, zostawili mnie po tym w spokoju, uciekli, niemal od razu udzielono mi pierwszej pomocy, wezwano pogotowie, ale to było dość traumatyczne przeżycie. Czasami w tramwaju, autobusie czy po prostu na ulicy zdarza mi się słyszeć docinki. Nie znam dobrze polskiego, ale pewne słowa już znam dobrze.

Ktoś podchodzi i zaczyna wyzywać?

Zdarza się i tak. Choć częściej ludzie po prostu głośno komentują moją obecność między sobą – tak, bym usłyszał.

Jak reagujesz?

Nie reaguję. Staram się je ignorować.

Co wtedy myślisz?

Że takie sytuacje są po prostu częścią życia.

Jesteś religijnym muzułmaninem?

Bóg jest dla mnie ważny. Wychowałem się w islamie… Nie jestem jednak szczególnie zintegrowany z warszawską społecznością muzułmańską. W miarę możliwości bywam w meczecie, modlę się, obchodzę ramadan, ale nie utrzymuję tam z nikim stosunków towarzyskich.

Twoi współwyznawcy wiedzą, że jesteś gejem?

Nie. Generalnie niewiele o mnie wiedzą. Wynajmuję mieszkanie z dwoma innymi Indusami: muzułmaninem i hinduistą. Oni wiedzą, że jestem gejem i nie mają z tym problemu. Jurek często nocuje u mnie.

Jak się poznaliście?

Przez Grindr. W Polsce po raz pierwszy w życiu zacząłem umawiać się z chłopakami na randki, a nie tylko na anonimowy seks. To jest super. Jestem z Jurkiem od półtora roku. On też pochodzi z bardzo religijnej rodziny. Wyoutował się przed matką w zeszłym roku i nie przyjęła tego dobrze. Obecnie praktycznie nie utrzymuje z nią kontaktu. Ale ma wspaniałych przyjaciół, z którymi ja też mam świetny kontakt.

Tekst z nr 79 / 5-6 2019.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Mona Eltahawy – „Bunt”

Prószyński i S-ka 2016

Oto świetna książka feministyczna, której przesłanie streszcza podtytuł: „O potrzebie rewolucji seksualnej na Bliskim Wschodzie”. Ale jej treść wykracza poza ramy manifestu. Egipska dziennikarka, Mona Eltahawy, dzieląca życie między Kair a Nowy Jork, w bardzo bezpośredni, żarliwy sposób opisuje skalę dyskryminacji i przemocy wobec kobiet w krajach arabskich. Próbuje też dociec, dlaczego po Arabskiej Wiośnie, w którą wiele kobiet było zaangażowanych, ich sytuacja często uległa jeszcze pogorszeniu. Odnotowuje także pozytywne przykłady na drodze do równouprawnienia, choćby w najbardziej postępowej Tunezji.

Eltahawy nie kryje się za „obiektywnymi” słowami i przykładami. Pisze w pierwszej osobie, szczerze. Opisuje, jak sama była molestowana, aresztowana, jak dojrzewała do tego, by zrzucić hidżab. Bez owijania w bawełnę opowiada również o swoim stosunku do seksu i doświadczeniach na tym polu (pierwszy stosunek odbyła dopiero w wieku 28 lat).

Co ciekawe, podobnie jak Shereen El Feki, autorka innej książki o takiej samej wymowie, „Seks i cytadela”, Eltahawy uważa, że rewolucję seksualną na Bliskim Wschodzie można, a nawet należy przeprowadzić w oparciu o islam. Trzeba go tylko zinterpretować inaczej niż czyni się to do tej pory. O homoseksualności (kobiet) i transgenderyzmie jest w książce niewiele, ale Eltahawy nie ma wątpliwości, że tytułowy bunt powinien doprowadzić także do emancypacji osób LGBTQ. (Bartosz Żurawiecki)

 

Tekst z nr 63 / 9-10 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.