Moja mama

eszczesnaSpecjalnie dla „Repliki” o Elżbiecie Szczęsnej, mamie geja, prezesce stowarzyszenia Akceptacja nominowanej w październiku br. do prestiżowej niemieckiej nagrody Respektpreis za działalność na rzecz rodziców osób LGBT, pisze jej syn – Jerzy M. Szczęsny

Gdy powstała grupa wsparcia rodziców gejów i lesbijek, składała się z jednej osoby – Elżbiety Szczęsnej. Taka to była „grupa”. Mama była samotną pionierką. W 2006 r. poszła na swój pierwszy dyżur. I tak dyżuruje do dziś.

Przychodzą głównie mamy gejów i lesbijek lub, znacznie rzadziej, pary – mamy z ojcami. Sam ojciec po dziś dzień – a to już siedem lat – pojawił się tylko raz.

Ci rodzice są przerażeni. „Świat mi się zawalił” – to było najczęstsze pierwsze zdanie. A zaraz następne: „Mój mąż nie może się dowiedzieć”. Przy takich założeniach rzeczywiście ciężko żyć. Mama nie poszła w dawanie prostych rad. Nastawiła się na słuchanie. Miało ogromną wartość terapeutyczną – samo wypowiedzenie słów „mój syn jest gejem” jest przecież trudne. Mamy przychodzą często ze sprzecznymi uczuciami. Jakby chciały od mojej mamy uzyskać iskierkę nadziei, że „to” się da zmienić. Że może to „tylko taka faza”, albo „może on mi robi na złość”, albo „może ma jakąś traumę i zaraz jej przejdzie”, albo „to wszystko przez takiego jednego chłopaka, co go sprowadził na złą drogę”.

Cały tekst Jerzego M. Szczęsnego – do przeczytania w „Replice” nr 46
spistresci

Marcinkowskie

CRW_3356Coming out tęczowej rodziny: Ewelina i Marta są razem i są mamami małej Madzi. Wszystkie trzy noszą to samo nazwisko: Marcinkowska.

Marta: Ewelina jest bardzo odpowiedzialnym rodzicem i geny nie mają tu nic do rzeczy, ale formalnie – nie jest mamą Madzi. To przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Przykład: Madzia zaczyna gorączkować, a ja akurat tego dnia zaczynam szkolenie w nowej firmie, nie mogę pozwolić sobie na L-4.

Ewelina: A ja nie mogłam wziąć zwolnienia lekarskiego na dziecko, bo formalnie dziecka nie mam. Nie mogłabym pójść z nią do lekarza, bo jedynym prawnym opiekunem jest Marta.

Marta: Jak Magda pójdzie do przedszkola, będę musiała wpisywać własną żonę na listę upoważnionych do odbioru dziecka. Potem w szkole to samo: zawsze jakaś pisemna zgoda, upoważnienie.

Myślałyśmy oczywiście o wyjeździe za granicę, ale uznałyśmy, że spróbujemy tutaj – gdzie nasza rodzina, przyjaciele i gdzie jesteśmy u siebie.

Cały tekst Marty Konarzewskiej o Marcie, Ewelinie i Madzi Marcinkowskich – do przeczytania w „Replice” nr 46

spistresci

3:0 dla homo

30homoKasia Adam mają trzech synów: 22-letniego Alana oraz 18-letnich bliźniaków – AdrianaKrystiana. Wszyscy trzej są gejami. Cała piątka opowiada Mariuszowi Kurcowi o tym, jak przeżywali kolejne coming outy;

Krystian: Jak to jest być gejem i mieć braci, którzy też są gejami? Normalnie. Fajnie. A jak to jest być hetero i mieć braci hetero? Albo być gejem i mieć brata hetero? Albo siostrę? Bo tego nie wiem. Zawsze bardzo lubiliśmy jeździć na rowerach. Teraz się śmiejemy, że wiadomo dlaczego: lubimy sobie popedałować (śmiech)

Cały tekst do przeczytania w „Replice” nr 46

spistresci

Jako mąż i niemąż

tbasiukTomasz Basiuk, wykładowca Ośrodka Studiów Amerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego, opowiada na podstawie własnych doświadczeń o tym, jak się bierze (jdnoplciowy) ślub w Nowym Jorku

„W Nowym Jorku nie można umówić się na konkretną godzinę ślubu, tak jak jest to możliwe w Polsce. Wzięliśmy więc numerek i siedzieliśmy w poczekalni. Trochę jak na poczcie.

-Dużo innych par czekało razem z wami?

-Sporo, bo to było piątkowe popołudnie. Mniej więcej połowa to były pary jednopłciowe, sporo też było osób zza granicy, imigrantów czy, takich jak my, turystów. Wreszcie przywołali nas do okienka razem ze świadkami – musisz mieć co najmniej jednego, my mieliśmy dwóch. Wszyscy podpisaliśmy dokumenty, potem znowu musieliśmy trochę poczekać. Wreszcie poproszono nas do kaplicy.

-Kaplicy?

Tak to się nazywa  – „chapel”.  W rzeczywistości  jest to pokój pozbawiony jakichkolwiek symboli religijnych. Przy pulpicie stoi urzędnik czy, jak to było w naszym przypadku, urzędniczka. Odczytała formułkę i tekst przysięgi. Tej przysięgi się nie powtarza, tylko mówi się na końcu „I do”. Jeszcze wymieniliśmy się obrączkami, co zresztą nie jest obowiązkowe. A na koniec pani urzędnik powiedziała, że możemy przypieczętować akt ślubu pocałunkiem.”

Cały wywiad Bartosza Żurawieckiego z Tomaszem Basiukiem – do przeczytania w „Replice” nr 46

 

spistresci

Zdrowi od 40 lat

jdrescherWybitny psychiatra Jack Drescher w wywiadzie Radka Korzyckiego wspomina proces usunięcia homoseksualizmu z listy chorób Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, opowiada także o ciągle podejmowanych próbach „terapii reparatywnej” osób homoseksualnych;

W upiornych latach 60. stosowano elektrowstrząsy. Albo pokazywano zdjęcia z pornografią i podawano jednocześnie medykamenty wywołujące uczucie wstrętu. (…) Ale jeszcze bardziej uderzający jest raport Josepha Nicolosi, który wraz z Elizabeth Moberly proponuje, jako metodę konwersji, zmuszanie chłopców do zajęć i czynności tradycyjnie, lecz powierzchownie kojarzonych z męskością. A więc uprawianie sportu drużynowego, unikanie wystaw, opery, filharmonii, nieromantycznych relacji z kobietami, np. przyjaźni, uczenie się od heteroseksualnych kolegów technik chodzenia i siadania bez zakładania nogi na nogę, flirtowanie z kobietami pod nadzorem terapeutów, trenowanie heteroseksualnych stosunków płciowych, a w końcu znalezienie sobie żony i spłodzenie z nią dzieci. Taki absurd może skończyć się tragedią.

Cały wywiad Radka Korzyckiego z doktorem Jackiem Drescherem – do przeczytania w „Replice” nr 46

spistresci

Jestem nudny

fot.M.Niewirowicz (niema.foto)Felieton Bartosza Żurawieckiego „Jestem nudny”.

Wiek mam średni, ciało takie sobie. Na gwiazdora porno się nie nadaję, zresztą na siłowni byłem w swoim życiu raz – potem przez tydzień bolał mnie palec wskazujący lewej ręki. Misiem jednak też się nie nazwę, twinkiem tym bardziej nie, a słowo „normalny” przyprawia mnie o spazmy i paroksyzmy. Rekordów seksualnych nie biję, choć za kołnierz nie wylewam. Zarazem nie palę się do zakładania rodziny, normatywnej czy nienormatywnej. (…).

Gdzie nie spojrzeć – banał. Już dawno się z tą myślą pogodziłem i właściwie chciałem wycofać się w domowe pielesze, by w spokoju pić ziółka, gdy nagle zostałem – wraz z Mariuszem Kurcem i kilkudziesięcioma innymi widzami comiesięcznego, rutynowego pokazu kina LGBT w Krytyce Politycznej – zaatakowany przez grupę „nieznanych sprawców”, którzy rzucili w nas granaty dymne. I wtedy zrozumiałem, że nudny, przeciętny gej to w Polsce wciąż oksymoron.

Cały felieton – do przeczytania w „Replice” nr 46

spistresci

Rodzina

leszek marta ania_mMarta, Ania i Lech oraz ich synek – czteromiesięczny Mateusz tworzą poszerzoną, tęczową rodzinę. Opowiadają o sobie w wywiadzie Marty Konarzewskiej. Marta i Ania poznały się w 2009 r. i zakochały w sobie na zabój. W Wielkiej Brytanii zawarły związek partnerski. Obie marzyły o dziecku, podobnie jak Leszek, ich przyjaciel. Marzenie trojga rodziców spełniło się w maju br., gdy na świat przyszedł Mateusz.

Leszek: Mam o 5 lat starszego brata. Całą rodzina czekała na jego ojcostwo, a nagle ja, gej, oświadczam: będę tatą.

Ania: Wydawało mi się, że jeśli zwiążę się z kobietą, to nigdy nie będę mogła mieć dzieci. Byłam rozdarta. Myślałam, że nigdy nie będę szczęśliwa. A potem przyszedł moment przełomowy. Jechałam tramwajem i nagle zobaczyłam na billboradzie dwóch chłopaków trzymających się za ręce. To był 2003 rok, plakaty z akcji „Niech nas zobaczą”. Rozpłakałam się. Pomyślałam wtedy, że ja też mam szansę żyć normalnie. I wszystko zaczęło się zmieniać. Przyjaciel zadał mi pytanie: a właściwie dlaczego ty nie możesz mieć dzieci? Będziesz świetna matką. I nagle mnie oświeciło, że tak, że mogę. Zaczęłam mieć odwagę, żeby o tym myśleć. A im więcej miałam odwagi, tym byłam szczęśliwsza

Marta: Przedwczesny poród, 33 tydzień, życie Ani i dziecka zagrożone, panika, nerwy, czekamy oboje z Leszkiem. Nagle patrzymy, wywożą wcześniaczka, ruszamy za inkubatorem (jak wszyscy ojcowie – tak jest tam przyjęte). Podbiegamy do lekarza: „co z nim?, kiedy możemy go zobaczyć?, jak się czuje?”. A lekarz na to dwa słowa: „tylko ojciec”. – „Ale ja jestem partnerką, brałyśmy ślub w Wielkiej Brytanii”. – „Ale te śluby chyba nie są ważne w Polsce”- i wszedł do windy.

Cały wywiad Marty Konarzewskiej z Martą Abramowicz, Anią Strzałkowską i Lechem Uliaszem – do przeczytania w „Replice” nr 45

pl → en
boys

spistresci

 

 

Maczo inaczej

jakub szamalek2Jakub Szamałek, autor kryminałów z wątkami LGBT, które rozgrywają się w starożytnej Grecji („Kiedy Atena odwraca wzrok”, „Morze Niegościnne”) opowiada o związkach homoseksualnych w Grecji 2500 lat temu oraz o tym, jak oduczył się homofobii.

W pismach Platona można znaleźć opinię, że opieka i namiętność dojrzałego mężczyzny ma zbawienny wpływ na młodzieńca – buduje jego charakter, kształtuje postawy, uczy życia. Ten młody musiał być pasywny, by było jasne, kto komu się ma podporządkować.

(…)

Dojrzały facet nie mógł bez uszczerbku na reputacji wchodzić w „niższą” rolę. Na ścianach wypisywano „ten a ten to lubi brać w pupę”. Chociaż w sumie do końca nie wiemy, czy to były donosy. Może przechwałki? (śmiech) W każdym razie homofobia, jaką my dziś jesteśmy, chcąc nie chcąc, nasiąknięci, nie istniała. Istniała fobia na pasywność, kojarzona zapewne z tym, co kobiece. Grecy też byli maczo, tylko trochę inaczej.

(…)

Gdy w 2006 r. oglądając „Tajemnicę Brokeback Mountain” zobaczyłem po raz pierwszy w życiu facetów całujących się, przytulających, uprawiających seks, byłem w szoku. Pochodzę z domu, w którym tolerancja dla homoseksualizmu była normą, a jednak gapiłem się na kinowy ekran zszokowany. Nie rozumiałem własnej reakcji. Dlaczego całujący się faceci robią na mnie tak piorunujące wrażenie? Trzeba to przemyśleć: dlatego, że widzę ich pierwszy raz? Ale dlaczego wcześniej nie widziałem? Dlaczego geje nie całują się w moim otoczeniu, ani w innych filmach, ani choćby na ulicach? Bo gdyby to robili, to mogliby mieć nieprzyjemności? Dlaczego? Zaczęła mi się głowa otwierać.

Cały wywiad Mariusza Kurca z Jakubem Szamałkiem – do przeczytania w „Replice” nr 45

spistresci

 

 

Seksizm nie jest cool

wroblewskaZuzanna Janisiewicz, Kamila Kuryło i Dominika Wróblewska, założycielki „Codziennika Feministycznego” opowiadają w wywiadzie Marty Konarzewskiej o swej drodze do feminizmu i o tym, jak się ma feminizm do lesbijek.

Dominika: Kiedyś miałam, o feministkach typowo polskie wyobrażenie: szajbuski, które krzyczą na ulicach i chcą nie wiadomo czego. Później okazało się, że to wszystko od wewnątrz wygląda zupełnie inaczej, że radykalne działania są potrzebne, bo tylko one są zauważalne. Jak poznałam Kamilę okazało się, że moje poglądy od bardzo dawna są w 100% feministyczne, że to co mam w głowie jest feministyczne, że to co jest dookoła mnie wkurza i że chce to zmieniać, więc jestem feministką.

Kamila: Ja od małej grałam w piłkę, wolałam towarzystwo chłopaków, chyba już wtedy zaczęłam zauważać różne przejawy dyskryminacji w stosunku do dziewczyn. Lecz największy wpływ na moją aktywność/wrażliwość społeczną (nie tylko feministyczną) miało Wielokulturowe Liceum im. Jacka Kuronia, które miałam zaszczyt ukończyć. Pamiętam jak zaczytywałam się w literaturze marksistowskiej, to była chyba pierwsza klasa, napisałam esej o jakobinach, który obiegł całą szkołę i tak poznałam Kasię Bratkowską, która zabrała mnie na spotkanie Porozumienia Kobiet 8 Marca – to był chyba przełomowy moment.

Zuzanna: Często lesbijki przejmują retorykę dyskryminacyjną/seksistowską z pop-kultury i powielają ją w swoich zachowaniach. Odzywki typu „zaliczanie lasek”, „dobra dupa”, „pokaż cycki”. Ostatnio na imprezie lesbijskiej organizatorki parę razy puściły piosenkę „Blurred Lines” Robina Thicke z ewidentnie seksistowskim tekstem. Gdy zwróciłam im na to uwagę, powiedziały, że generalnie nie obchodzi je, że ten tekst obraża kobiety, po prostu lubią ten numer.

 

Na zdjęciu: Dominika Wróblewska (arch. pryw.)

Cały wywiad Marty Konarzewskiej do przeczytania w „Replice” nr 45

spistresci