Nasza mała polska Parada Równości

Tekst: Ewa Tomaszewicz

 

Miało być nielegalnie, niebezpiecznie, policja miała lać nas pałami, a prawicowi ekstremiści obrzucać kamieniami, a było… Jak być powinno. No, prawie, ale o tym za chwilę.

Najpierw o tym, co było. A przede wszystkim był tłum. A w tłumie oczywiście standardowy zestaw (tak, standardowy!): geje, lesbijki, osoby heteroseksualne, metroseksualne, bi- i überseksualne, rodzice (wszelkich orientacji) z dziećmi, starsze panie i panowie, goście z Niemiec, Anglii, Ameryki…

Potem były platformy. Wprawdzie niewielkie, ale za to dwie, a na platformach zagraniczne drag queens, działacze i działaczki organizacji LGBT, feministki i feminiści, politycy i polityczki oraz entuzjastki i entuzjaści wszelkiej maści i autoramentu.

Równolegle byli obserwatorzy – przepiękni, przefantastyczni i przeniespodziewanie przemili. Starsza pani o kulach machająca z balkonu. Wyglądające na „dresiarzy“ małżeństwo z dziećmi pozdrawiające nas z okna. Uśmiechnięci pasażerowie przejeżdżających obok tramwajów. Oczywiście – nie wszyscy byli przemili. Niektórzy byli zażenowani. Inni zirytowani lub smutni. Ot, naród na sobotnim spacerze.

Znalazł się też kontrprotestant z transparentem „Zoophilia coming soon“. I kilku innych „obrońców moralności“, o których nie warto wspominać. No, może z jednym wyjątkiem. W kawiarni przy Alejach Jerozolimskich siedział nie kto inny jak poseł LPR Krzysztof Bosak (niedawny sexmister portalu Gaylife), który z coraz bardziej wydłużającą się miną obserwował, jak Parada szła i skończyć się mimo mijających minut (o wredna!) nie chciała.

A na końcu były przemówienia – ciekawe i mniej ciekawe, długie i krótkie, w wykonaniu organizatorów Parady (Tomka Bączkowskiego, Ygi Kostrzewy i Roberta Biedronia), gości z Niemiec (Volkera Becka, Claudii Roth i Elfi Scho-Antwerpes, burmistrzyni Kolonii), stałych bywalców Parad i Marszy, jak Piotr Gadzinowski, Maria Szyszkowska i Joanna Senyszyn, oraz nowych i nieoczekiwanych jak Marcin Święcicki. Jedni przemawiali z własnej woli, innych, jak Ygę Kostrzewę, trzeba było wyskandować.

I na uwieńczenie tak miłego dnia w klubie Skarpa odbyło się fantastyczne Afterparty, które uświetnił 40-minutowym recitalem, suto okraszonym „Polish vodką“, Jimmy Sommerville.

Za to jako postscriptum była cioteczna babcia mojej koleżanki, która przyjechała na Paradę z Australii i, zapytana o wrażenia, skwitowała nasze święto krótkim „Nudno było. Spokojnie. U nas jest ciekawiej“. I dlatego twierdzę, że było prawie jak powinno. Ale od razu na usprawiedliwienie naszej małej zaściankowej Parady dodaję, że jak dotąd nie mieliśmy zbyt wielu okazji, żeby się na Paradach po prostu bawić. Za rok się poprawimy. Obiecuję.

A teraz nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam kolorowych i bezpiecznych wakacji

…bo mimo wyczynów tercetu egzotycznego PiS, LPR & Samoobrona z Radiem Maryja w tle, lato na szczęście przyszło we właściwym sobie czasie. I większość z nas będzie miała szansę choć przez kilka tygodni bez ograniczeń cieszyć się jego urokami. „Replikanci“ etatowi i sezonowi zalecają na ten czas wypoczynek aktywny – choćby w górach z GiL-em czy na boisku piłkarskim z Chrząszczykami. A tym, którzy już szykują się na letnie romanse, życzymy, aby z wakacji przywieźli tylko miłe wspomnienia (i ewentualnie meble, w myśl kawału „Co przynosi lesbijka na drugą randkę“). I nic więcej.

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Prześladowanie w pracy to także dyskryminacja

Tekst: Krzysztof Śmiszek

 

 

Większość gejów i lesbijek w Polsce ukrywa prawdę o swojej orientacji seksualnej przed swoimi pracodawcami oraz kolegami i koleżankami z pracy. Jednakże czasami bywa, że ktoś „życzliwy“ pomoże nam w coming oucie w miejscu pracy i nasza orientacja staje się tajemnicą poliszynela. Coraz częściej także zdarza się, że osoby homoseksualne nie obawiają się ujawnienia swojej tożsamości psychoseksualnej i wprost informują swoich przełożonych i współpracowników o swoim życiu. Z reakcją otoczenia na te informacje bywa różnie. Niestety, niejednokrotnie zdarza się, że geje i lesbijki spotykają się z wrogimi i homofobicznymi reakcjami kolegów i koleżanek. Czasami, w ekstremalnych przypadkach, homofobia w pracy przybiera wręcz rozmiary przestępstwa.

Jak zatem skutecznie bronić się przed takimi zachowaniami i jak dochodzić swoich naruszonych praw?

Należy pamiętać, że wszelka dyskryminacja w zatrudnieniu, także ze względu na orientację seksualną, jest bardzo wyraźnie zabroniona. Stanowi tak najważniejszy polski akt prawny regulujący stosunki prawne w zatrudnieniu, jakim jest Kodeks pracy. Kodeks ten uznaje homofobiczne zachowania w zakładzie pracy za dyskryminację. Wrogie zachowanie pracodawcy, czy też współpracowników motywowane homoseksualną orientacją innego pracownika może przybrać różne formy – od słownych zaczepek i niewybrednych żartów aż po psychiczną i fizyczną przemoc. Polskie prawo pracy zobowiązuje każdego pracodawcę do uczynienia zakładu pracy środowiskiem wolnym od dyskryminacji i przyjaznym wszystkim osobom, także gejom i lesbijkom. Tak więc pierwszym krokiem w dochodzeniu swoich praw jest zgłoszenie tego faktu (najlepiej na piśmie) przez ofiarę dyskryminacji bezpośredniemu przełożonemu. W przypadku braku stanowczej lub skutecznej reakcji ze strony pracodawcy każdy, kto czuje się ofiarą dyskryminacji ze względu na orientację seksualną może wnieść sprawę do sądu pracy i domagać się odszkodowania za nierówne traktowanie. Jeżeli dyskryminacja przyjmuje drastyczną formę, można oczywiście zgłosić ten fakt na policję lub do prokuratury. Ważne jest, aby ofiara dyskryminacji zachowała dowody np. w postaci obraźliwych listów lub emaili, które otrzymywała od pracodawcy czy współpracowników. Bardzo dużą wartość dowodową będą miały także zeznania świadków, którzy mogliby potwierdzić informacje dyskryminowanego pracownika. Należy pamiętać, że osoba dyskryminowana powinna tylko uprawdopodobnić fakt zaistnienia dyskryminacji. Nowe przepisy prawa pracy przerzuciły ciężar udowodnienia niedyskryminowania na pracodawcę.

Na koniec, należy pamiętać, że skorzystanie z przysługującego prawa do wniesienia pozwu o odszkodowanie do sądu pracy nie może być powodem do gorszego traktowania pracownika. Prawo pracy w bardzo skuteczny sposób chroni pracowników przed zemstą i odwetem ze strony pracodawców za wystąpienie przeciwko nim, dając możliwość ponownego wystąpienia do sądu o ochronę przed takim działaniem.

Poradnictwo prawne dla ofiar dyskryminacji

Jesteś dyskryminowana/dyskryminowany z powodu swojej orientacji seksualnej? Jesteś ofiarą przemocy z tego powodu? Chcesz dochodzić swoich praw, ale nie orientujesz się w gąszczu przepisów? Grupa Prawna Kampanii Przeciw Homofobii prowadzi bezpłatne stacjonarne poradnictwo prawne dla ofiar dyskryminacji na tle orientacji seksualnej. Zakres udzielanych porad prawnych obejmuje prawo pracy, prawo karne, cywilne, mieszkaniowe i administracyjne. Dyżury naszych prawników odbywają się w środę i czwartek każdego tygodnia w godzinach 18.00-20.00 w siedzibie naszej organizacji, ul. Wołoska 58/62 m. 5, Warszawa. Zachęcamy do korzystania z ich usług, najlepiej po wcześniejszym kontakcie telefonicznym (22 423 64 38) lub e-mailowym: [email protected]. Porady prawne udzielane są drogą elektroniczną pocztową, stacjonarnie oraz w wyjątkowych wypadkach – telefonicznie. Więcej informacji na www.mojeprawa.info

Poradnictwo prawne Kampanii Przeciw Homofobii jest dofinansowane przez Fundację im. Stefana Batorego.

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Rzeczpospolita nierezolutna

Parlament Europejski przyjął większością głosów rezolucję w sprawie nasilenia przemocy powodowanej rasizmem i homofobią w Europie. Dokument wyjątkowy. Parlament zachował się jak spokojny starzec, który nagle uderzył pięścią w stół i powiedział zdecydowanym głosem „dosyć“. Tekst: Radek Oliwa

 

Nic dziwnego, że odezwały się nożyce. Najbardziej dyplomatycznie zachował się premier Marcinkiewicz, który zdążył się już zorientować, że jego prywatne fobie powinny pozostać w zaciszu mieszkania. Zaprzeczył zarzutom sformułowanym przez PE i zaprosił europarlamentarzystów do naszego tolerancyjnego kraju. Do tego wszystkiego uśmiech numer pięć i wszystko gra. Nie ma problemu, więc i tematu nie ma.

Zareagowali też główni bohaterowie dokumentu, czyli politycy Ligi Polskich Rodzin. Giertych i jego ekipa postawili jak zwykle na rozrywkę. Sygnatariusze rezolucji nie tylko są w błędzie, lecz na dodatek nie są uprawnieni do jakiejkolwiek krytyki naszego kraju. Poniżanie pedałów i lesbijek to przecież wewnętrzna sprawa Polski.

Były też liczne wypowiedzi innych osobistości, które dokumentu PE nigdy nie ujrzały. Wnioskując z ich zarzutów, europarlamentarzyści uznali naród Polski za bandę rasistów. Może zamiast wyciągać tego rodzaju wnioski, warto byłoby przeczytać zaledwie siedmiostronicowy dokument PE. „Parlament Europejski mając na uwadze, że w związku z planami przeprowadzenia w Warszawie marszu na rzecz praw osób homoseksualnych od członka partii rządzącej w Polsce wyszły wezwania do otwartej przemocy o charakterze homofobicznym, apeluje do Rady o osiągnięcie porozumienia w sprawie wyraźnego rozszerzenia tej decyzji (w sprawie zwalczania rasizmu i ksenofobii – przyp. red.) na przestępstwa na tle homofobii“ – czytamy w projekcie rezolucji. „UE powinna podjąć odpowiednie środki dla wyrażenia swych obaw, a zwłaszcza zajęcia się kwestią udziału w rządzie Ligi Polskich Rodzin“ – oto kolejny fragment. Pada też nazwa innej kontrowersyjnej instytucji: „Parlament Europejski jest poważnie zaniepokojony ogólnym wzrostem nietolerancji (…) w Polsce, co jest częściowo wywołane przez takie platformy religijne, jak Radio Maryja“. Ten ostatni fragment był najczęściej cytowany przez wypowiadających się polityków. Szkoda tylko, że wszyscy wypowiadający się kończyli w połowie zdania. PE nie krytykował Polaków, nie zarzucał nam braku tolerancji. Sygnatariusze rezolucji zaatakowali Ligę Polskich Rodzin oraz Radio Maryja – „instytucje“, które także w Polsce uważane są za bardzo kontrowersyjne.

Politycy mają z góry rozpisane role. Role polskich polityków należą do ról tragikomicznych – trudno. Mnie zaniepokoiła wypowiedź innej osoby. Oto rzecznik praw obywatelskich dr Janusz Kochanowski stwierdził: „nie można dopuszczać do sytuacji, w której dyskryminowany zaczyna być brak odmienności (…) brak wystarczającego entuzjazmu dla postulatów osób o innej orientacji seksualnej nie może być nazywany homofobią“. Z jednej strony ucieszyłem się, gdy przeczytałem w prasie o wypowiedzi RPO – przynajmniej wiem, że pan Kochanowski. Z drugiej strony, wypowiedź ta mnie także zasmuciła. Gdzie był pan Kochanowski, gdy poseł W. z Ligi Polskich Rodzin chciał pałować gejów? Czy grupa bandytów, która zaatakowała demonstracje w Krakowie i w Warszawie cechowała się po prostu „brakiem wystarczającego entuzjazmu dla postulatów“ osób homoseksualnych?

W Polsce ostatnie wybory wygrała prawica. Nikt nie oczekuje od koalicji rządzącej przełomowych ustaw dotyczących praw mniejszości seksualnych. Nie może być jednak zgody na obelżywe wypowiedzi, które słyszymy na nasz temat od polskich polityków.

Padły ostre słowa. Kto chce, może je uznać nawet za zbyt ostre. Rezolucja mogła być równocześnie okazją do nawiązania dialogu. Histeryczna reakcja polskich polityków dialog ten uniemożliwia. „Wprowadzanie do języka debaty europejskiej pojęć takich jak homofobia, to wprowadzanie do Europy języka skrajnych środowisk homoseksualnych, języka, który dyskwalifikuje całą moralną tradycję judeochrześcijańską“ – powiedział Marszałek Jurek. Niech on w tym artykule ma ostatnie zdanie – tak będzie zabawniej.

Post scriptum: Korzystając z okazji pragnę przypomnieć, że biuro rzecznika praw obywatelskich jest odpowiednią instytucją dla tych, którzy czują się dyskryminowani z powodu swojej orientacji seksualnej. Informacje dotyczące składania skarg do biura rzecznika opublikowane zostały na stronie: http://rzecznik.innastrona.pl

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Zmienione oblicze Parady

Słowa posłanki SLD Joanny Senyszyn, będące nawiązaniem do historycznej wypowiedzi Jana Pawła II, wywołały histerię prawicy. „Niech ta parada odmieni oblicze ziemi, tej ziemi“ – powiedziała podczas Parady Równości posłanka.

 

Foto: Agnieszka Kraska

 

Obok niej młodzieńcy spod znaku neofaszystowskich bojówek wrzeszczeli „Wyp…lać“. Słowa te nie wywołały niczyjej histerii. Przyzwyczailiśmy się już w naszym kraju, że geja i lesbijkę można obrażać. Dwie drag queens, które przyjechały na Paradę Równości z Chicago, siedząc na platformie otwierającej marsz, starały się nie zwracać uwagi na jajka i kamienie, którymi rzucali chłopcy spod znaku swastyki. Ich słów na szczęście amerykańskie dziewczyny nie rozumiały.

Parada Równości w bólach wywalczyła sobie miejsce w kalendarzu warszawskich imprez. To wielkie zwycięstwo nie tylko naszego środowiska. To zwycięstwo demokracji i szacunku dla praw i wolności obywatelskich w kraju, w którym wartości te są często negowane.

Pamiętam pierwszą Paradę Równości w 2001 roku. 300 osób przeszło ulicami Warszawy – bez kamieni, sensacji, przemocy. Było wesoło i kolorowo, chociaż nasze hasła i postulaty były poważne. Podobnie było w 2002 i 2003 roku. Jednak w następnym roku, roku wyborów do europarlamentu, pojawił się Lech Kaczyński, ówczesny prezydent stolicy. Nastraszył społeczeństwo, że jeśli zezwoli na Paradę, będziemy widzieli obscenę i publiczny seks, „promocję“ homoseksualizmu i obnoszenie się ze swoim zboczeniem. Zadziałało – partia Kaczyńskiego zdobyła trzecie miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego, LPR drugie. Okazało się, że na lęku przed gejami i lesbijkami można zrobić polityczny interes. Więc Kaczyńscy grali dalej. W 2005 roku ponownie zakazano Parady. Ale wtedy tysiące osób wyszło na ulice Warszawy, by pokazać swój sprzeciw wobec łamania prawa. Organizacje gejowsko-lesbijskie złożyły pozew przeciwko Polsce do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W sprawę zaangażowały się autorytety prawne, politycy, dziennikarze. Dzięki determinacji organizacji gejowsko-lesbijskich prawo o zgromadzeniach – poprzez wyroki Trybunału Konstytucyjnego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego – zostało zmienione. Dzisiaj żadna władza lokalna nie może arbitralnie zakazywać pokojowej demonstracji tylko dlatego, że nie zgadza się z głoszonymi podczas niej poglądami.

Parada Równości z roku na rok jest coraz większa. Jej rozmiary tak przerażają środowiska prawicy, że liczba uczestników i uczestniczek tegorocznej Parady została w niektórych mediach specjalnie zaniżona. Siła oddziaływania warszawskiej manifestacji jest tak duża, że wzbudza emocje na wiele tygodni przed nią i po niej. Prowokuje do zastanowienia się nad naszym stosunkiem do inności, negatywnymi stereotypami i uprzedzeniami. Według sondażu TVN24 aż 75% polskich gospodarstw domowych dyskutowało o Paradzie Równości. Czy chcemy więc, czy nie – o Paradach, gejach i lesbijkach rozmawiamy. To siła takich manifestacji. Nie możemy przejść obok nich obojętnie – może więc warto się przyłączyć?

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Co ty wiesz o kopaniu?

O wiele mądrzejsze ode mnie głowy już dawno zauważyły, że sport niesie wielkie znaczenie społeczne. Pozornie błahostka – czym jest sport w porównaniu z wojnami czy problemami gospodarczymi. A jednak. Tekst: Michał Minałto

 

Foto: Oiko Petersen

 

Dziwnym trafem osiem lat temu Francja mistrzostwa w piłce wygrała jako państwo – gospodarz. Może to przypadek, ale te kilka lat po wygranej były okresem względnego spokoju w tym kraju. A także poczucia wspólnoty – wszyscy byli dumni, że są Francuzami, że sprzyjali tej fantastycznej zwycięskiej drużynie. Mistrzostwa świata „odwaliły“ wychowanie patriotyczne wśród najbardziej opornych lepiej niż wszelkie potencjalne Instytuty Wychowania.

Sport integruje. Sport pokazuje wspólnotę. Bo ludzie w ich psychice, w naszej psychice, potrzebują wspólnoty. Jesteśmy stadni. Sport, niby błahostka, niczym teatr czy kino, taki niewinny, pełni fantastyczną rolę społeczną. Dowody mają Państwo przed sobą. Jak fantastycznie czuli się Francuzi po zwycięstwie? Jakie sukcesy odnieśli w „poważniejszych“ dziedzinach po zdobyciu pucharu? Wymieniać? Nie będę zanudzał. A dlaczego pani Otylia Jędrzejczak odniosła najwspanialsze sukcesy tuż po „fali“ Małysza? Socjologowie nie od dziś wiedzą, jak wspaniałą machinę nakręcają sukcesy sportowe. Zadowolenie, które procentuje w pracy, tej, co przekłada się na PKB. To chyba ważne dla pokolenia 1200 brutto. Futbol to pewien wizerunek państwa. Francja wygrała, bo wiedziała, że opłaca się wybudować stadion na 50 tys. widzów w 40 tys. mieście Lens. Wiedziała, że kibice stworzą kluby sportowe i koszt stadionu zwróci się choćby kosztami zaoszczędzonymi na problemach zdrowotnych, jakie by czekały tych samych kibiców, gdyby nie „moda na zdrowie“, na sport, wywołana przez mistrzostwa. Kosztami zaoszczędzonymi na znajdowaniu „na siłę“ hobby kibicom.

Tymczasem w Polsce zamiast budowy stadionów i promowania sportu na wuefach jako zdrowego trybu życia, funduje się nam i naszej młodzieży inne atrakcje. W szkołach – wychowanie w patriotyzmie. Kto będzie lepszym polskim idolem? Pan na zdjęciu w zakurzonej książce czy zdolna gwiazda sportu? Kto lepiej wszystkich zintegruje? Na nikogo się nie wypnie? Zamiast budowania wspólnoty o zdrową rywalizację sportową mamy budowanie wspólnoty w poczuciu wykluczania. Już nie wystarcza nam wykluczanie tych, którzy tradycyjnie byli wykluczani, więc ich miejsce niech zajmą choćby osoby homoseksualne. Wróćmy do sportu. Jak dobrze, że np. Lambda w Warszawie promuje integrację poprzez sport, organizując niedzielny pedalski basen. Chwała wszelkim homiczym górołazom, kajakarzom, siatkarzom i piłkarkom. Dziewuchy, chłopaki, ukłony po pas. Sport to jest narzędzie. Dla nas, dla naszego samopoczucia, dla wspólnotowości. Czasami warto pobiegać za piłką małą czy dużą, niż wysiadywać mądrości na kolejnej konferencji queer w zatęchłej atmosferze. Warto pójść w góry, niż kisić się w hałasie na kolejnej „exklózywnej“ imprezie. Wspominani przeze mnie i chwaleni Francuzi przegrali w Korei i Japonii na mistrzostwach, bo piłkarze, zamiast na sporcie, skupili się na występowaniu w reklamach. Nasze państwo jak na razie występuje w reklamach. Reklamy to też sport, wie o tym Krystyna z gazowni. Ale gdzie tu fair play?

My bądźmy prawdziwymi gwiazdami sportu. Jak fantastyczni Brazylijczycy czy Argentyńczycy, którzy, jak na razie, zaprezentowali najwspanialsze piłkarskie widowisko. A nasza bramka, wbrew nawet panom politykom, to akceptacja i związki partnerskie. My strzelamy lepiej niż Rasiak!

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

HIV wciąż zabija

Od jakiegoś czasu ponownie wzrasta liczba zakażeń HIV w Polsce. Przez ponad 20 lat epidemii, która nas podobno tak szczęśliwie ominęła, nauczyliśmy się żyć ze świadomością, że można się w miarę skutecznie leczyć, że ten wirus nie jest już niebezpieczny, i że nie jest już stygmatyzującym śmiertelnym zagrożeniem, a ledwie jedną z wielu chorób przewlekłych. Tekst: Marcin Sobczyk

 

Foto: Oiko Petersen

 

Ale on wciąż zabija. Do końca maja tego roku zgłoszono 10.150 zakażeń, a 816 spośród 1.778 chorych na AIDS zmarło. Wg Krajowego Centrum ds. AIDS, aby otrzymać faktyczną liczbę zakażonych, trzeba oficjalne dane pomnożyć przez trzy, co wciąż pokazuje, że HIV w Polsce jest daleko mniejszym problemem niż u sąsiadów, tak na wschodzie, jak i zachodzie.

Tymczasem atmosfera ciszy wokół HIV/AIDS sprawia, że wiele osób zaczyna bagatelizować wirusa, myśląc, że wystarczy wziąć parę tabletek, by pozbyć się problemu. Wielu zaś w ogóle nie zaprząta sobie tym głowy i podejmuje ryzykowne zachowania, nie wierząc w zagrożenie.

Wstyd się przyznać

„Zaraziłem się na studiach, pewnie przy ćwiczeniach“, powiedział mi niedoszły lekarz, lat 33. Ale jego były chłopak nie potwierdza tej wersji, malując dość rozwiązły portret swojego byłego partnera.

Według ostatnich danych, notuje się wzrost zakażeń wśród heteroseksualistów, a wśród nowo zakażonych grupy mężczyzn hetero- i homoseksualnych są mniej więcej równe. Mimo swojego uspokajającego wydźwięku, te dane powinny alarmować. W końcu wśród ogółu mężczyzn tylko ok. 5 procent to geje.

W całym zachodnim świecie, również w Polsce, wzrasta też liczba zachorowań na syfilis wśród gejów. Mimo znacznie większej zakaźności tej choroby, oznacza to, że coraz większa grupa gejów prezerwatywami się specjalnie nie przejmuje.

Fuck flu

Jest też spora grupa takich, którzy wręcz chcą się zarazić albo chcą zarazić innych. Jest ich tak dużo, że doczekali się własnego określenia – bug chasers (szukający robaka – to ci, którzy chcą się zarazić) i gift givers (obdarzający). HIV jako dar? W tym środowisku jest on traktowany prawie jak zwycięski plemnik.

„O tak, teraz będziesz miał moje brudne aidsowe dzieci!“ opisuje swoje seksualne podboje seropozytywny homoseksualista. Po ok. sześciu tygodniach następuje „fuck flu“ – postosunkowa grypa. Nazywa się bezpiecznie. Ale ta „grypa“ to ostra choroba retrowirusowa, bardzo gwałtowna reakcja organizmu na pojawienie się w nim wirusa HIV.

„Dziewięć dni (po stosunku z zakażonym) zaczęła mnie boleć głowa. Fuck flu bardzo mnie dotknęła. Ale mimo tego odczuwanego bólu, tylko się uśmiechałem. Wirus przejął kontrolę nad moim ciałem, a ja byłem twardy i gotowy“, napisał internauta na portalu dla chcących się zarazić, barebackbug.net.

Zwykle ostra choroba retrowirusowa przychodzi do sześciu tygodni od zarażenia. Większość nowych zarażonych bagatelizuje ją, myśląc, że to grypa, i zaraża kolejne osoby. Część zaraża zupełnie świadomie. Portal dla bug chaserów pełen jest starych i zupełnie nowych opisów przypadków zakażeń HIV, wszystkie wśród dość rozwiązłych ludzi, z których wielu zaraża również osoby nieświadome co do statusu HIV swojego przypadkowego partnera seksualnego. Niektórzy, korzystając z anonimowości internetu, przyznają się, że kłamią i nie ujawniają swojego zakażenia, byleby tylko przekazać wirusa dalej i wprowadzić prawdopodobnie niezakażonego partnera do „POZ brotherhood“, czyli „bractwa pozytywnych“.

Artykuł 161 KK

„Kto, wiedząc, że jest zarażony wirusem HIV, naraża bezpośrednio inną osobę na takie zarażenie podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech“. Tak mówi kodeks karny, ale w ostatnich latach, poza przypadkami desperatów szarpiących się z policjantami, nie było w Polsce spraw sądowych, w których zarażony skarżyłby zarażającego. A przecież ze statystyk wynika, że w Polsce prawie codziennie jeden gej zaraża drugiego.

Często jednak ilość partnerów seksualnych nie pozwala na ustalenie, od kogo HIV się złapało. Większość ludzi nie jest też pewna swojego zdrowia i regularnie się nie bada. W Polsce, poza bardzo ograniczonymi w zasięgu warsztatami organizowanymi swego czasu przez Lambdę, nie są również podejmowane żadne działania zachęcające w szczególności środowisko homoseksualne do świadomych wyborów w kwestii HIV.

Ostatnia kampania Krajowego Centrum ds. AIDS, „ABC zapobiegania AIDS“, ograniczyła się do przedstawienia ogółowi społeczeństwa trzech istniejących możliwości.

„Proponujemy A – Abstynencję seksualną, B – zachęcamy do Bycia wiernym jednemu partnerowi, C – nawołujemy do zabezpieCzania się prezerwatywą“, mówiła na konferencji prasowej Anna Marzec-Bogusławska, dyrektorka Krajowego Centrum ds. AIDS. „Namawiamy też do zrobienia testu w kierunku HIV, jeśli ktoś chociaż raz zmienił partnera seksualnego lub miał inne ryzykowne zachowania“. Ale ta oferta, szczególnie jej opcje A i B popierane przez społeczną naukę Kościoła, może nie być najbardziej skuteczna w grupie, która zaraża się najczęściej – ludzi w najbardziej aktywnym seksualnie wieku 18-29 lat. Z pewnością nie przejmą się nią również bug chaserzy.

Strój kosmonautki

W Polsce każdy, kto się do leczenia kwalifikuje, nawet jeśli nie jest ubezpieczony, ma prawo do bezpłatnej terapii HAART (Highly Active Anti-Retroviral Therapy, czyli leczenia koktajlem różnych leków). Ta terapia umożliwia nałożenie kagańca na HIV i zahamowanie replikacji wirusa, aż do stanu niewykrywalności dostępnymi obecnie testami. Umożliwia normalne życie.

Ale tylko niektórym. W bardzo wielu przypadkach pojawia się lekooporność i wirus ponownie się namnaża. Sama terapia łączy się z ryzykiem wielu powikłań, od złego samopoczucia i wysypki po uszkodzenie wątroby.

Życie z HIV łączy się też z upokorzeniami. Wiele HIV-dodatnich osób wspomina o problemach nawet z leczeniem zębów.

„Ówczesna wiceminister zdrowia przysyłała samochód, który przywoził (mieszkańców ośrodka dla HIVdodatnich) do Warszawy do dentysty. Tam czekała pani ubrana w strój kosmonautki“, wspomina w niedawnym artykule w Rzeczpospolitej Wojciech, sześćdziesięciolatek, który żyje z wirusem już dwadzieścia lat.

Najgroźniejsze jednak jest to, że jest dwudziestotysięczna grupa Polaków, którzy nie wiedzą, że mają HIV. Żaden z trzech Polaków, u których w maju rozpoznano pełnoobjawowy AIDS, nie był wcześniej leczony, a dwóch z nich najprawdopodobniej nie wiedziało o swoim zakażeniu zanim nie zachorowali na AIDS. W kontaktach z nimi nikt nie ubierał stroju kosmonauty. Część uprawiała z nimi seks bez prezerwatywy. Dowiedzą się o tym dopiero za kilka lat.

Lesbijki a HIV

Bezpieczniejszy seks i ryzyko zakażenia wirusem HIV to sprawy, o których większość lesbijek nie myśli zbyt wiele. Wynika to z niebezpiecznego przesądu, że nie można zakazić się HIV poprzez lesbijskie kontakty seksualne. Tymczasem bycie lesbijką nie działa jak prezerwatywa. Wiele lesbijek miało heteroseksualne kontakty z mężczyznami, jeszcze przed ujawnieniem. Bycie lesbijką nie usuwa automatycznie ryzykownych rzeczy, które robiły przedtem. Niestety, nie chroni też przed gwałtem. Homoseksualne kobiety mogą się zakazić i zakażają się HIV przez ryzykowne praktyki seksualne czy wspólne używanie tych samych igieł i strzykawek. Zakażenie jest możliwe, gdy zainfekowane wirusem HIV płyny ustrojowe, takie jak krew, mleko kobiece lub wydzielina pochwy i szyjki macicy, dostaną się do organizmu partnerki – np. poprzez wstrzyknięcie zakażonej krwi lub sztuczne zapłodnienie, lub też poprzez kontakt płynów z błoną śluzową. Zakażenie może nastąpić podczas seksu oralnego w czasie menstruacji lub wspólne używanie “zabawek” seksualnych służących do penetracji.

 

Tekst z nr 3/7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Tam, gdzie jest miłość, pojawia się dziecko

Agata – rocznik 70, filolożka angielska, tłumaczka. Ewelina, urodzona w 1977, magister filozofii i psychologii, Antoś – ich syn, w lutym skończył rok. Rodzina. Zwykła, niezwykła. Rozmawiała: Monika Detaff

 

Foto: Oiko Petersen

 

Monika Detaff: Jak to jest być mamą-lesbijką w Polsce?

Ewelina: Prawdę mówiąc, ja się nie utożsamiam z tym, że jestem mamą-lesbijką. Jestem mamą po prostu. Ciągle się uczę tej roli – jak być mamą, jak dbać o związek, jak budować relacje w naszej rodzinie. Zwyczajnie jesteśmy mamami – jak inne mamy.

Społeczeństwo bardzo różnie podchodzi do rodzicielstwa osób homoseksualnych. Jak wy jesteście odbierane?

E. Nie opowiem ci nic sensacyjnego. Agata normalnie mnie odwiedzała w szpitalu, razem rodziłyśmy. Co prawda, dla świętego spokoju, na patologii ciąży odwiedzała mnie jako moja siostra, ale generalnie nikt nam nie robił trudności ani krzywo na nas nie patrzył.

Agata: Rzeczywiście, w zakresie codziennych kontaktów z ludźmi mamy bardzo pozytywne doświadczenia. Jednak jeśli chodzi o ogólną, społeczno-polityczną, sytuację, to niestety nadleciało ptactwo z krewnymi i jeśli się to nie skończy, jeśli nasze dziecko miałoby się wychowywać wśród bojówek Giertycha i chodzić do szkoły, w której proponuje się zajęcia z wychowania patriotycznego, co jest jakimś przewartościowaniem pojęcia patriotyzmu i pożywką dla ekstremalnie prawicowych ruchów, to wyjedziemy z Polski – nie będziemy miały innego wyjścia.

Co byś odpowiedziała na zarzut egoizmu i bezmyślności w stosunku do matki-lesbjki: że rodzi dziecko z góry skazane na społeczny ostracyzm i brak akceptacji?

E. Jeżeli dwoje ludzi się kocha, bez względu na to, czy są to dwie kobiety, dwóch mężczyzn czy kobieta i mężczyzna, to zupełnie naturalne, że ci ludzie chcą się podzielić swoją miłością, sobą z kimś trzecim, najbliższym. W stu procentach. Tym kimś jest dla nas Antoś. To nie jest egoizm. Ciągle się mówi, że społeczeństwo jest homofobiczne, a ja tak naprawdę spotkałam się z dyskryminacją tylko raz.

A. Oczywiście, dziecko często może być formą rekompensaty braku miłości czy sposobem na scalenie lub ratowanie związku. Tak, takie rzeczy mogą się zdarzyć, jednak podobne sytuacje mają miejsce również w związkach heteroseksualnych. Poza tym myślę, że w przypadku Antosia jeszcze nie można mówić o ostracyzmie czy społecznej dyskryminacji, jest za malutki. Naprawdę dobrze sobie wszystko przemyślałyśmy. Wiedziałyśmy, na jaki świat go sprowadzamy. Poza tym rodzina Adamsów może nie wiem jak się starać, pienić i nadwyrężać – i tak lesbijki i geje będą mieć dzieci, bo prostu nikt nam tego nie zabroni. Mamy takie same prawa do rodzicielstwa jak inni i do głowy by mi nie przyszło, żeby pytać się kogokolwiek o zgodę. Inna rzecz – za jakieś 5-6 lat sytuacja w Polsce przecież może się zmienić.

Nie boisz się, że na gorsze?

A. Nie boję się. Widziałaś, co się działo na ostatniej Paradzie. Ile osób się do nas przyłączało. Różnych, zupełnie nie związanych ze środowiskiem. A widziałaś, ile par hetero było w tłumie? Ile ciężarnych kobiet? Społeczeństwo zaczyna dojrzewać do myśli, że w demokracji mniejszości mają takie same prawa jak większość.

To w takiej Warszawie, jednak jeżeli rzecz by się działa w pięcio- dziesięciotysięcznym miasteczku? Tam przecież jest o wiele gorzej. Geje i lesbijki czują się zupełnie osamotnieni.

A. No tak, ale żeby tak nie było, mamy organizacje gejowskie, grupy wsparcia, fora dyskusyjne, portale. Żeby jakoś ze sobą być, chronić się wzajemnie, pomagać. Nawet poprzez internet. To też pomaga ludziom. Wciąż tworzy się nowe fora, grupy wsparcia. Między innymi dla takich rodziców jak my. A jest ich naprawdę bardzo dużo. Razem szybciej znajdziemy rozwiązanie.

Musiałyście sobie jednak zdawać sprawę, że waszą trójkę czeka niełatwa droga. Długo podejmowałyście decyzję o  sprowadzeniu Antosia na świat?

E. Tak. Dojrzałyśmy do tej decyzji. Rozmawiałyśmy o tym. Co prawda zawsze wiedziałyśmy, że nie będzie łatwo, ale nie zakładałyśmy, że Antoś będzie miał przez to bardzo źle, że to będzie brzemię dla niego. Gdybyśmy tak zakładały, nigdy byśmy się nie zdecydowały na macierzyństwo. Wiem, że będzie dużo trudnych sytuacji dla niego i dla nas, jesteśmy na to przygotowane. Mamy wielu znajomych, również wśród osób heteroseksualnych. Dzięki nim nauczymy Antosia, że świat nie jest tylko czarno-biały, ale także w kolorach tęczy. Poza tym moja żona szuka kontaktów z homoseksualnymi rodzicami, buduje grupy wsparcia. Chcemy pokazać Antosiowi, że nie jest taki jedyny na świecie.

Agatko, starasz się kontaktować z rodzicami podobnymi do Was?

A. Tak, podejmuję wiele starań by „scalić” środowiska homoseksualnych rodziców. W tej chwili jesteśmy na progu otworzenia FORUM DYSKUSYJNEGO dla osób homoseksualnych, które chcą mieć lub mają dzieci. Mamy ogromną ilość już zapisanych, a wciąż napływają zgłoszenia. Chcemy, by to FORUM stanowiło podstawę do wymiany doświadczeń, wspólnych spotkań, spędzania razem czasu. Będą na nim poruszane problemy osób, które starają się o dziecko, jak również tych, które już dzieci mają, a także problemy samych dzieci. Pomoże nam psycholog, będą też tam zamieszczane różne informacje ważne dla homo-rodziców.

Jak można się zapisać na forum?

Wystarczy napisać do mnie na adres: [email protected].

Gdybyś miała udzielić jakiejś rady lesbijkom i gejom, którzy myślą o rodzicielstwie w Polsce, na co szczególnie chciałabyś ich uczulić?

A. Przede wszystkim ważne jest, by dobrze sobie to przemyśleli. By nabrali pewności, że są na to gotowi, że będą potrafili walczyć o dziecko. To najważniejsze.

Co wówczas, dwa lata temu, skłoniło was do podjęcia decyzji o urodzeniu Antosia?

A. Zegar biologiczny. I miłość. Bo to jest tak jak u Marii Dąbrowskiej w „Nocach i Dniach” – „tam, gdzie jest miłość, pojawia się dziecko”.

E. Tak naprawdę chyba zawsze na to czekałyśmy. To jest nasze wymarzone życie. W zupełnie innych barwach. Czy może być coś cudowniejszego niż niedzielny poranek z małym brzdącem? Nasze śmiechy, zabawy, czytanie bajek, dzielenie się tym, co mamy i znamy najpiękniejszego z małą istotą? Brzmi sielankowo i trochę jak z haseł LPR-u, z tą różnicą, że ta rodzina to dwie kobiety i ich synek.

Czy Antoś do was obu mówi „mamo”?

E. Ja bardzo chciałam, żeby tak było, bo tak czuję, ale Agata postanowiła, że będzie lepiej, jeśli do mnie Antoś będzie mówił „mamo”, a do niej po imieniu. Albo w ogóle do nas obu po imieniu, chociaż nie chciałabym go pozbawiać radości mówienia „mamo” w ogóle… Czas pokaże.

Czy to, że to ty rodziłaś wasze dziecko, spowodowało jakiś podział ról?

Agata jest tą mamą od szalonych zabaw, zwariowanych pomysłów i niespodzianek. Uwielbiam patrzeć, jak się bawi z Antosiem. Ja pamiętam o jego porach jedzenia, szczepionkach, pieluchach, kosmetykach. Podział powstał naturalnie, ale chyba nie dlatego, że ja rodziłam Antosia – chodzi raczej o to, że spędzam z nim więcej czasu.

A myślałyście o tym, by jakoś prawnie „scalić” waszą rodzinę?

A. Jedynym rozwiązaniem byłoby zaadoptowanie przeze mnie Antosia. Wiąże się to z bardzo skomplikowanymi, nieprzyjemnymi procedurami. Może z czasem znajdziemy prostsze rozwiązanie.

Zapewnicie małemu „wzorzec mężczyzny” i wszystkie te rzeczy, które stanowią przetargowy argument w dyskusji nad rodzicielstwem par jednopłciowych?

E. Agata się trochę obawia, że Antoś nie będzie miał męskich wzorców, ale dla mnie jest to bezpodstawne.

A. No, często wracamy do tego w dyskusjach. Dla mnie to ważne i chociaż sama mam sporo cech określanych jako męskie, typowych dla panów zainteresowań, takich jak futbol, majsterkowanie itp., to staram się, by Antoś spotykał się w swoim życiu z męskimi wzorcami. Wiemy, że im będzie starszy, tym częściej będziemy musiały mu to zapewnić. Ale to tak naprawdę nic trudnego. Mam kontakt w wieloma homo- i heteroseksualnymi rodzinami, mogę więc w każdej chwili zapytać o radę. Z drugiej strony, jak pisze Jeanette Winterson, „płeć to tylko ubranie”, nasz Antoś urodził się chłopcem, ale przede wszystkim jest człowiekiem, także chcę wychować go na mądrego, wrażliwego i silnego człowieka.

Mężczyzną po prostu się stanie, gdy pozna kobietę lub mężczyznę którą/którego pokocha. Poza tym tak naprawdę obecna era Wodnika promuje androgyniczność (cechę bogów). Dwupłciowość, również psychiczna, jest cechą ducha kreatywności i spełnienia, takiego zakończenia procesu jungowskiej indywiduacji – czyli stania się pełnią człowieka. Obecnie ciągle w mediach stawiamy sobie pytania o „męskość” i „kobiecość”, granice są coraz bardziej rozmyte.

Macie wsparcie ze strony waszych rodzin?

E. Różnie. Moja mama jest osobą bardzo dominującą, bardzo stanowczą. Powiedziała, że nigdy nie pogodzi się z tym, że jesteśmy razem. Ale kocha Antosia, przyjeżdża do niego, zaprasza nas do siebie. Rodzina Agaty jest bardzo otwarta. Jej ojciec podczas ostatnich świąt powiedział o Antosiu, że jest jego wnukiem, robił sobie z nim zdjęcia. Bawił się z nim bez końca Bardzo mnie tym wzruszył.

A. O tak! Mój ojciec jest bardzo zakochany w Ewelinie i Antosiu. Prawdę mówiąc, ogromnie mnie zaskoczył. Mój ojciec to w sumie klasyczny przykład antysemity i homofoba, ale odkąd jesteśmy z Eweliną i odkąd pojawił się Antoś, bardzo się zmienił.

Jak zareagowali znajomi na waszą decyzję i na fakt pojawienia się Antosia?

E. To jest coś, co nas bardzo zaskoczyło, bo nasi heteroseksualni znajomi bardzo się ucieszyli. Dopingowali nas, byli z nami. Natomiast znajomi geje i lesbijki byli zdziwieni i tak naprawdę ciągle patrzą na nas z niedowierzaniem. To właśnie im muszę się tłumaczyć z „pomysłu na dziecko” – im, a nie tym, którzy przecież mogliby podchodzić sceptycznie. Przyznaję, że jest mi z tym czasami źle.

A. Rzeczywiście, to było dziwne. Prawie wszyscy znajomi geje się przestraszyli. Ale to chyba typowy męski odruch paniki w sytuacji, kiedy ma się pojawić dziecko. Za to nasi heteroseksualni znajomi bardzo nas wspierali.

Ewelina jest na urlopie macierzyńskim, ty pracujesz od świtu do nocy – czy w pracy wiedzą, że de facto zostałaś rodzicem? Biorą to czasem pod uwagę?

A. Prawdę mówiąc, nie. Wiedzą, że jestem rodzicem, ale jakoś stereotypowo podchodzą do podziału ról – ja jestem osobą, która przynosi pieniądze, Ewelina ma się opiekować dzieckiem. Jednak często rozmawiam w pracy o tym, co się dzieje z Antosiem, pytam o rady, sama też już ich mogę udzielać. Jest normalnie, tak jak powinno być.

Antoś idzie do żłobka. Będziecie rozmawiały z kierownictwem placówki o nietuzinkowości waszej rodziny?

E. Niespecjalnie. Jedyne, co zrobimy, to poinformujemy żłobek, że obie mamy równe prawa do odbierania Antosia. Nie będziemy mówiły, że Antosia wychowują dwie lesbijki. Oczywiście, jeśli ktoś nas wprost zapyta lub jeśli zacznie panować jakaś niezdrowa atmosfera, to nie będziemy wymyślać kłamstw, tylko powiemy, jak jest.

A szkoły później?

E. Też tak samo. Jeśli sytuacja będzie tego wymagała, to będziemy mówić otwarcie. Nie wyobrażam sobie tego inaczej. Ukrywanie się, kłamstwa? Po co? Poza tym, jak w tym czułby się Antoś? Tego też chcemy go nauczyć. Żeby był silny, żeby siebie akceptował. Żeby był otwarty.

A sąsiedzi?

A. W Warszawie miałyśmy bardzo fajnych sąsiadów. Starsze małżeństwo, które o nas wiedziało. Bardzo się nami opiekowali, pomagali, kupowali Antosiowi zabawki, nawet zabierali go do siebie. Płakali, gdy się stamtąd wyprowadzałyśmy. Na wsi, kupiłyśmy tam niedawno dom, będzie inaczej. Tam zachowujemy dużą ostrożność. Zresztą mieszkańcy sami dla siebie przyjęli wersję, że jesteśmy siostrami. A my nie zaprzeczamy. Jednak myślę, że to generalizowanie, że Antoś ze względu na to, że ma dwie mamy, będzie predysponowany, by go nie akceptowano. Wcale się tego nie boję. Tak samo dokucza się okularnikom, piegusom, rudym. Jeśli stanie się coś nieprzyjemnego, to zwyczajnie pójdę porozmawiać z innymi rodzicami. I wiesz, wierzę, że uda mi się do nich dotrzeć. Doświadczenie mnie tego nauczyło. Poza tym dziecko otoczone miłością, akceptowane, traktowane z szacunkiem będzie miało bardzo wiele siły i wiary, by sprostać podobnym, nieprzyjemnym sytuacjom, a Antoś tę miłość od nas otrzyma.

Ewelino, niedawno zdecydowałaś się na pojawienie się w programie Ewy Drzyzgi – „Rozmowy w toku”. Co cię do tego skłoniło? Jakie masz wrażenia po programie?

E. Teraz mam mieszane uczucia. Troszkę żałuję, a trochę jestem zadowolona. Co mnie skłoniło? Chciałam pokazać, że lesbijki mają i mogą mieć dzieci. Żeby ludzie, którzy to oglądają (tacy właśnie jak ci z naszej wioski) przekonali się, że „łola boga, gieje majom dzieci” – jak to kiedyś pani powiedziała w telewizji.

A. Rzeczywiście, na początku nie chciałam, żeby Ewelina szła do tego programu. Nie podoba mi się jego formuła, ale zgodziłam się z jej decyzją i tak naprawdę byłam i jestem z niej bardzo dumna.

E. A dlaczego nie zapytasz o pierwszy ząbek Antosia, o to, jakimi lubi bawić się zabawkami, o jego pierwszy uśmiech? Ja wiem, że jesteśmy swoistym „wybrykiem natury” dla jednych ludzi, prekursorkami dla innych. Traktują nas jak jakieś cudo – jednak my tak naprawdę stanowimy rodzinę taką samą jak każda. Z tymi samymi problemami, radościami. Jesteśmy zwykłymi mamami. A dlaczego nie spytasz, czy Antoś będzie miał na przykład siostrzyczkę?

Myślicie o drugim dziecku?

E. No pewnie. Na razie nasza sytuacja finansowa musi się ustabilizować, poza tym ja jestem trochę zmęczona małym dzieckiem, ale fajnie by było mieć drugie. Tak, myślimy o tym. Zupełnie poważnie.

A. Chciałybyśmy mieć małą Balbinkę, poza tym jeszcze trzech synków. Jednak wiemy, że nie wystarczy nam na to czasu. Jesteśmy coraz starsze.

A adopcja?

A. Jak najbardziej. Gdyby to było możliwe, to zaadaptowałybyśmy nie malutkie dziecko, tylko już starsze. Nam nie chodzi o to, by dziecko było „z nas”. Nam chodzi o miłość do niego. O rodzinę. Chcemy zwyczajnie kochać dziecko. Pomóc mu się wykształcić. Pomóc mu w życiu. Gdyby adopcja była możliwa, nie zdecydowałybyśmy się nawet na rodzenie Antosia.

A jeśli kiedyś nie będziecie razem?

E. Bycie razem ma tylko wtedy sens, kiedy się zakłada, że będzie się razem właśnie do końca życia – czyż nie?

Zapewne cichutko każdy o tym marzy, ale mało kto się do tego przyznaje. Ale wróćmy do was: w zeszłym roku spotkałyśmy się na Paradzie Równości, w tym roku również – dlaczego tam byłyście?

A. Poszłyśmy, żeby zaakcentować, że jesteśmy. Że się kochamy, że mamy dziecko i że jesteśmy rodziną. Myślę też, że nawet ci, którzy teraz nie chodzą na Parady, kiedyś dojrzeją, dotrze do niech to, co się dzieje wokoło, wkurzą się i pójdą. Po prostu każdy ma swój czas i próg wytrzymałości – jak w piosence Lombardu „Przeżyj to sam”. Nie można być obojętnym na jakiekolwiek przejawy dyskryminacji.

To co, do następnej Parady? Za rok?

A. Oczywiście!

Wbrew powszechnie panującej opinii, w Polsce osoba homoseksualna ma prawo przysposobić dziecko. Kodeks rodzinny i opiekuńczy (ustawa regulująca tryb i warunki przysposobienia) nie zakazuje osobom homoseksualnym ubiegania się o przysposobienie. Stawia jednak określone, dość wysokie wymagania takiej osobie. Natomiast para gejów lub lesbijek nie może wspólnie przysposobić małoletniego. Prawo do tego  mają jedynie małżeństwa heteroseksualne.

Belgia
Holandia
Hiszpania
Wielka Brytania
Szwecja
Dania*
Islandia*
*tylko adopcja dziecka partnerki/partnera
źródło: http://www.ilga-europe.org/europe/issues/parenting

Kraje, w których pary gejów i lesbijek mają prawo do występowania z wnioskiem o wspólną adopcję dzieci.

 

Tekst z nr 3 / 7-8 2007.

Digitalizacja archiwum “Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.