Poruszająca autobiografia najsłynniejszej drag queen na świecie! „Dom ukrytych znaczeń” przedstawia popularnego prowadzącego programu „RuPaul Drag Race”, jakiego nie znacie. RuPaul Charles – aktor, model, wokalista. Ikona drag i twórca kultowego programu – zaprasza w niezwykłą podróż, w której hasła takie jak odkrywanie siebie, definiowanie własnej tożsamości i samoakceptacja nabierają głębszego sensu. Książka zawierająca nieznane fakty z życia gwiazdora oraz archiwalne fotografie z jego zbiorów. W księgarniach od 13 listopada!
„Nie tylko mama była całkowicie zdruzgotana tym rozwodem – z nami nie było lepiej. To był dla nas wstrząs. Renae, która nigdy nie wybaczyła matce, że ją w dzieciństwie odesłała do babci, wzięła stronę ojca. Na 16. urodziny ojciec zaprosił obie moje siostry na kolację i przyprowadził Betty. Kiedy wróciły do domu, a matka się dowiedziała, z kim świętowały, wpadła w furię.
– Wypierdalać z mojego cholernego domu!
Najpierw je wyrzuciła, a potem zawiadomiła policję, że uciekły, chociaż żadna z nich nie rzuciła szkoły ani pracy. Skończyło się na tym, że zaopiekowała się nimi ich szkolna psycholożka, Alfrieda. To była piękna kobieta o bardzo ciemnej skórze. Miała krótkie afro i ubierała się w modne ciuchy. Pamiętam jej lnianą meksykańską sukienkę w kolorach pomidorowej czerwieni, jaskrawej zieleni i kobaltowego błękitu. Alfrieda była naprawdę spoko i potrafiła być wyrozumiała, co doprowadzało moją matkę do pasji.
– To jest normalnie czarna wykształciucha – mówiła o niej gorzko.
Matce zawsze imponowało wykształcenie. Gdy byłem mały, poprosiłem ją, żeby mówiła do mnie RuPaul „Education” Charles. Śmiała się z tego bez końca, bo oczywiście przejrzała moją grę. Wiedziałem, co ceniła najbardziej i dlatego chciałem, żeby stało się to moim drugim imieniem.
Niestety nienawidziłem szkoły. Nie chciałem odrabiać lekcji. Wolałem się szwendać po okolicy z moim przyjacielem, Garym. Gary miał starszego brata, którego nazywaliśmy Junebug. Któregoś dnia Gary ukradł Junebugowi z kieszeni jointa. Poszliśmy na budowę na skraju kanionu, czyli przecznicę od mojego domu, usiedliśmy na skrzynce elektrycznej i zapaliliśmy skręta, krztusząc się od dymu. Po kilku minutach zacząłem się śmiać, a chwilę potem obaj rechotaliśmy, klepaliśmy się po plecach i turlaliśmy się po ziemi. I wtedy wszystko się zmieniło.
Poczułem się wolny, jak nigdy dotąd. Zniknęły wszelkie ograniczenia. Radość, wcześniej we mnie stłumiona, nagle wydostała się na powierzchnię. Miałem wrażenie, że wreszcie wszystko wskoczyło
właściwe miejsce. Zyskałem potwierdzenie tego, co zawsze podejrzewałem: że życie jest po prostu jednym wielkim żartem, a jeśli bierzesz je na serio, to znaczy, że nie zrozumiałeś puenty.
Zaczęliśmy z Garym popalać, kiedy tylko się dało. Innymi razy przyczajaliśmy się pod marketem w dzielnicy Big Bear i czekaliśmy, aż przywiozą alkohol. Kiedy dostawca wnosił skrzynki do sklepu i nie zamykał ciężarówki, wskakiwaliśmy na skrzynię, łapaliśmy po butelce koniaku i z ile sił w nogach biegliśmy z powrotem w stronę kanionu. Potem wdrapywaliśmy się do domku na drzewie koło plaży Manzanita i opróżnialiśmy flaszki. Któregoś dnia wypiłem za dużo – doczołgałem się do domu, ukląkłem w łazience i zwymiotowałem.
Mama od razu wiedziała, co się stało.
– Widzisz skurwielu? Właśnie tak to się kończy! – podsumowała, gdy ja przywierałem twarzą do chłodnego sedesu.
Jeszcze innym razem wypaliliśmy za kanionem trochę zioła zmieszanego z łatwo wtedy dostępnym anielskim pyłem i powlekliśmy się do domu, ale gdy przyszło co do czego, nie mogłem trafić w furtkę naszego ogródka i w końcu przekoziołkowałem przez murek.
Mama wyszła z domu, przyglądając mi się podejrzliwie.
– Co ci jest?
– Nic. Jestem po prostu szczęśliwy – odpowiedziałem.
Nie drążyła tematu, ale na pewno czuła pismo nosem.
Pewnie każde z nas próbowało uciec od problemów na swój sposób. Renae w końcu na jakiś czas się przeprowadziła do ojca do Cerritos. Niedługo potem wstąpiła do lotnictwa. Renetta zakochała się chłopaku poznanym w szkole. Miał na imię Gerald.
Lubiłem go. W tamtym czasie otwierał mi oczy na roztaczające się przede mną możliwości. Był taki ambitny! Całkowicie skupił się na tym, żeby zostać przedsiębiorcą, a nie pracować dla kogoś innego. Był zawzięty, inteligentny i – tak samo jak ja – chciał od życia czegoś
W niedziele woził matkę, Renettę, Rozy i mnie po bogatej dzielnicy La Jolla. Gerald chciał się kiedyś dorobić pięknego domu i świetnego auta.
– Wow, popatrz tam! – wskazywała Renetta.
– Ja bym wolał tamten.
– Nie, ja bym chciała właśnie ten.
Mieszkali tam zamożni ludzie: Dr. Seuss, Jonas Salk, Efrem Zimbalist Junior. Jeździliśmy koło ich domów i czasem docieraliśmy nawet do Del Mar, żeby rzucić okiem na dom Desiego Arnaza. Wszystkie rezydencje były piękne, ale liczyło się też to, że zwiedzaliśmy je razem i że kładliśmy wtedy podwaliny pod naszą przyszłość. Czułem, że Gerald rozumie, czemu jest to tak ważne. On, tak jak ja, nie bał się marzyć.
Pobrali się z Renettą, gdy ona miała 17, a on 18 lat. Ślub odbył się w ratuszu, a przyjęcie – w domu rodziców pana młodego. Na ślubnych zdjęciach oboje mają afro, a ona jest w białej sukience ze sznurem pereł wokół talii. Matka zadzwoniła do Renae po ślubie.
– Chcę ci tylko powiedzieć, że twoja siostra wyszła dziś za mąż – rzuciła, jak gdyby nigdy nic. – A teraz siedzimy u Covingtonów i jemy tort.
Wykorzystała córkę, żeby przekazać wiadomość mężowi, pewnie po to, żeby go zawstydzić. Przekaz był jasny: „Twoja córka wzięła dziś ślub, a ty się nawet nie pofatygowałeś”.
Nowożeńcy zamieszkali w akademiku w La Jolla, bo Gerald studiował na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Na ścianie ich pokoju wisiało zdjęcie Sylwestra – piosenkarza disco. Leżał na szezlongu w ciuchach z satyny. Wyglądał luksusowo, dekadencko i kobieco. Podczas jednej z wizyt wskazałem zdjęcie.
– Kto to jest?
– Hm, Sylwester jest transwestytą z San Francisco. Czasem tu koncertuje – odparła od niechcenia.
To, co on wyprawiał, to było jakieś szaleństwo. To był czysty rock and roll. I chociaż miałem dopiero kilkanaście lat, doskonale rozumiałem, jakie to było ważne”.
Fragment pochodzi z autobiografii RuPaula „Dom ukrytych znaczeń”, która ukaże się 13 listopada nakładem wydawnictwa W.A.B. Przekład: Pola Sobaś-Mikołajczyk, Paweł Kozłowski, Leon Wieseń. Dziękujemy Wydawnictwu W.A.B. za jego udostępnienie.