Jacek Kaliciński „Obłaskawiając życie. Moje rozmowy z Adrianem”

CJO PROGRESS, 2012

 

 

Jacek i Adrian są od lat w szczęśliwym związku. W książce, która ma formę rozmowy, opowiadają o swej drodze do bycia razem, o coming outach, o zerwanych przyjaźniach, o swych kolegach gejach, o dawnych partnerach, o podróżach, które razem odbyli i o tym, jak traktuje się gejów w innych krajach. Wszystko to chyba po to, by pokazać, głownie chyba hetery(cz)kom, że geje prawie wcale się od nich nie różnią. Niestety, w „Obłaskawiając życie…” brakuje gawędziarskiego drygu, jest za to masa nużących, niepotrzebnych informacji. Mnóstwo postaci, być może dobrze znanych samym chłopakom, pojawia się tu i znika bez żadnej charakterystyki. Choćby w opisie spędzania Wielkanocy poznajemy Renatę i jej syna, Teresę z mężem Leszkiem oraz ich córkę Magdę. Okazuje się jednak, że to bohaterowie bez znaczenia – po dwóch akapitach „giną”, by więcej nie powrócić. Podobnych sytuacji czy zdarzeń – opisanych bez widocznego zamysłu, ot, tak po prostu, tylko dlatego, że miały miejsce w życiu Jacka i Adriana, jest w „Obłaskawiając życie…” dużo więcej. Czyta się to z rosnącą irytacją (co mnie to obchodzi?). Odnosi się też wrażenie, że całe dzieło ma sens… też tylko dla Jacka i Adriana, zgodnie zresztą z tym, o czym Jacek informuje na początku: „Piszę to dla NAS. Dla ciebie i dla siebie samego”. Najwyraźniej nie dla nas, czytelników/ czek. (Michał Paweł Urbaniak)

 

Tekst z nr 41/1-2 2013.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Morze Północne, Texas

Noordzee, Texas, 2011, Belgia, reż. B. Defurne, wyk. J. Florizoone, M. Vergels, outfilm.pl, DVD, listopad 2012

 

fot. mat. pras.

 

Film „Morze Północne, Texas” w reżyserii Belga Bavo Defurne (na DVD dostępne są jego krótkometrażówki – patrz: „Replika”, nr 36) to ekranizacja powieści Andre Sollie. Głównym bohaterem jest nastoletni Pim – rezolutny blondas o niewinnym spojrzeniu. Jego dzieciństwo i dojrzewanie to nie sielanka, Pim właściwie wychowuje się sam, bo jego matka bardziej interesuje się nocnymi wypadami (i facetami) oraz grą na akordeonie, a ojca nie ma w ogóle. Pim ma na szczęście świat fantazji, w którym jest na przykład królową w pięknej koronie. Gdy w sąsiedztwie pojawi się, również nastoletni, Gino, w życiu Pima nic nie będzie już takie jak dawniej. Gino ma czarną czuprynę i diabła w oczach. Chłopaki razem odkrywają seksualność, a Pim przy okazji zdobywa jeszcze rodzinę – zaprzyjaźnia się z mamą i siostrą Gina. Ta ostatnia zresztą mocno się w Pimie zakocha. Pim jest jednak na to uczucie nieczuły, bo kocha się w Gino miłością piękną, prawdziwą i pierwszą, a więc największą z możliwych. Tymczasem Gina chyba nie może mieć na wyłączność…

„Morze Północne, Texas” to nie tylko opowieść o dorastaniu, pierwszej miłości i (homo) seksualnych eksperymentach, Defurne ucieka od cukierkowo-nostalgicznego klimatu, „Morze…” zaprawione jest chłodnym wiatrem i gorzkim posmakiem niespełnienia i straty. Ogromnym atutem filmu są piękne, wysmakowane zdjęcia – nadmorskie krajobrazy, wnętrza i stroje w stylu vintage – oraz muzyka lat 60. Ten klimatyczny obraz docenią wielbiciele kina niespiesznego, ale pełnego emocji, ceniący nastrój i wyrafinowaną estetykę daleką od efekciarstwa.

Reżyser zadedykował film tym nastolatkom, których rodzice… nie pozwolili im w nim zagrać. (Arek Michalski)

 

Tekst z nr 40/11-12 2012.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Olga Święcicka „Mnie nie ma. Rozmowa z Maciejem Nowakiem”

Wyd. Czarne 2015

 

 

Macieja Nowaka przedstawiać nie trzeba. Można wypić z nim wiśniówkę (często on stawia!) i zaprosić, jak Olga Święcicka, do długiej rozmowy. Nowak przyznaje, że funkcjonuje wokół trzech głównych tematów: jedzenia, „pedalstwa” (za słowem „gej” nie przepada) oraz teatru (od niedawna jest dyrektorem ds. artystycznych poznańskiego Teatru Polskiego).

Potrafi wspaniale opowiadać o historii i współczesności polskiego teatru, rzuca anegdotami jak z rękawa (np. cudowny fragment o spotkaniu z przedwojenną divą Marią Malicką). Nie boi się sądów niepopularnych – z determinacją broni PRLu, sam będąc synem PRL-owskiego dyplomaty. Ma tez nieszablonowy stosunek do alkoholu czy wegetarianizmu, prezentuje niekonwencjonalny styl zarządzania – jako dyrektor Instytutu Teatralnego zrezygnował z… gabinetu). Wywód płynie a stosunek między rozmówcami oparty jest na relacji mistrza i dociekliwej uczennicy (która często wpada we własne sidła). Nie brakuje wątków miłosnych, choć Nowak wyznaje, że nie umie być w związku. Dlatego nie jest, za to bywa. Obiektami jego erotycznych spełnień są, z jednym wyjątkiem, dużo młodsi faceci, których bierze pod swoją opiekę. Wśród nich – dramatyczna historia pewnego Łukasza.

Nie stroni od deklaracji osobistych, choć zastrzega, że starannie pilnuje, co powiedzieć, a czego nie. Dowiadujemy się jednak na przykład, że choć ma lewicowe i wolnościowe poglądy – to głosował na… Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudę. Macieju! Prezydent Duda z pewnością nie zaprosi Cię na żaden Marsz Równości tak, jak zrobił to we wrześniu prezydent Poznania. (Przemysław Górecki)

 

Tekst z nr 58/11-12 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Michał Witkowski „Fynf und cfancyś”

Wyd. Znak 2015

 

 

Książka dla wszystkich. Ci, co tęsknią za „Lubiewem”, będą ją wielbić – podobnie jest świetna i ma w sobie (znowu) to coś. Z tamtego klimatu, postaci, z tamtego świata, „to Coś”, za czym tęskno: melancholijne pragnienie cioty (gdzie „Ciota” jest znakiem pustym, nieobecnością). Chodzi bowiem o Niespełnione. O Brak. Witkowski w tym jest najlepszy, a nazywa to prawdą o seksualności. Nie tak łatwo tę prawdę bez nadęcia uchwycić, on to potrafi, raz na zabawnie, raz na obleśnie, a raz na wstrząsająco znowu smutno (ale tak tylko na chwilę). Ci, co „Lubiewa” już nie chcą, docenią coś więcej, na przykład psychologię tam, gdzie poprzednio był atlas-i-już. (I nie tylko dlatego, że z psychologii dobry jest tytułowy Fynf). Ci, co nie lubią Witkowskiego w ogóle (na przekór modzie na przykład), będą musieli się przełamać i docenić, bo pisarz pokazuje w nowej książce po prostu świetny warsztat – ma władzę nie tylko nad językiem, lecz też… nad perwersją (nie, nie w potocznym sensie). Tu nie tylko o „zboczenie” idzie, tu chodzi o tożsamość. O świat, gdzie w młodym chłopaku mieszka stara, leniwa baba, gdzie obiekt pożądania sprowadzony jest do Fallusa, i gdzie udaje się to zapisać. Bez pudła. Fabuła? Dwóch chłopaków – jeden z Polski (to ten ma penisa długości fynf und cfancyś), drugi ze Słowacji przyjeżdża do Szwajcarii zarobić na prostytucji. Klienci, wełniane fantazje, czekolada, klozety. Fabuła jest, cieszy i bawi, ale to tylko początek przygody. „Odrażająco dobrej i ohydnie ciekawej”, jak napisał Czapliński. (A to dopiero perwersja!) (Marta Konarzewska)   

 

Tekst z nr 58/11-12 2015.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Michał Witkowski „Drwal”

Świat Książki 2011

 

 

Michał Witkowski wraca i zaskakuje. Sięga po formę kryminału i radzi sobie wyśmienicie. Pisarz Michał, alter ego autora przyjeżdża do leśniczówki w Międzyzdrojach, aby pisać. Niemal obsesyjnie szuka czegoś, co przyda mu się „do prozy” i natyka się na rozmaite tajemnice. Gdzie się podział zaginiony przed laty alkoholik Malinowski? Co się stało z lokalną femme fatale? Co ukrywa ekscentryczny Robert, tytułowy właściciel leśniczówki? Witkowski parodiuje konwencję kryminału. Gejowskiemu Sherlockowi Holmesowi pomaga Dr Watson, którym jest lokalny luj, a samemu detektywowi bardziej zależy na poderwaniu go, niż na zakończeniu śledztwa. Autor odwołuje się zarówno do mistrzów gatunku (Chandler, Christie), klasyków literatury polskiej (ta groteska rodem z Gombrowicza!), jak i współczesnych rodzimych pisarzy znanych i lubianych (chwilami można odnieść wrażenie, że czyta się wczesną Chmielewską), a nawet do autorów literatury młodzieżowej (Nienacki i cykl o Panu Samochodziku). Jednak tym, co stanowi główny atut „Drwala” jest humor – Witkowski ironicznie opisuje rzeczywistość, fenomenalnie uprawiając gry językowe. Nie brak mu też zdrowego dystansu do siebie. Autor „Lubiewa” poprzez ten ni to kryminał, ni to zjadliwą satyrę obyczajową udowadnia świetny literacki słuch. „Drwal” to gwarancja dobrej czytelniczej zabawy. (Michał Paweł Urbaniak)

 

Tekst z nr 34/11-12 2011.

Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Adrienne Rich – „21 wierszy miłosnych”

Biuro Literackie 2016

„Śpiąc obracamy się jedna po drugiej jak planety/ które kręcą się po swojej północnej łące”. „Mój wybór to stawiać tu kroki. Nakreślić tu krąg”. Te wiersze zostały wydane po raz pierwszy w 1977 roku. Czyli dość dawno. Urodziłam się wtedy. To nie jest jakaś super nowoczesna poezja. Ani super zaskakująca. Ani skandaliczna. Ani genialnie ponadczasowa. W takim sensie jak Rilke, albo powiedzmy – Safona. Ani jakoś super na czasie. Na szczęście to poezja, a więc niekoniecznie o to chodzi. Te wiersze ulokowane są w tamtym zapisanym w prywatnych niewymuszonych wersach czasie. O tamtych „chwilach i tamtych plażach”, o tamtych „mieszkaniach pełnych książek”. Tamtych łzach, muzyce i tamtych walkach. „Mam ciężkie życie z tobą”. „Mój nieuleczalany gniew”. „Płaczę bezsilnie”. Walkach – niekoniecznie jedynie intymnych. Rich to legenda drugiej fali feminizmu. Radykalnego zrośnięcia prywatnego z politycznym. Autorka słynnego dzieła „Zrodzone z kobiety” – o macierzyństwie, a także słynnego tekstu o tzw. lesbijskim kontinuum „Przymus heteroseksualności a egzystencja lesbijska”. „Doświadczenie lesbijskie to (…) doświadczenie do głębi kobiece, zawierające w sobie specyficzną formę opresji, którego nie jesteśmy w stanie zrozumieć, dopóki wrzucamy je do jednego worka z innymi formy egzystencji stygmatyzowanymi ze względów seksualnych” – w tej publikacji oprócz klimatycznych wierszy znajdziemy także fragmenty tego klasycznego już dzisiaj, ciągle ważnego eseju. (Marta Konarzewska)

 

Tekst z nr 63 / 9-10 2016.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.