Adam i Kasia mają trzech synów – 22-letniego Alana oraz 18-letnich bliźniaków: Adriana i Krystiana. Wszyscy trzej są gejami
Kilkanaście lat temu wyprowadzili się z Polski do USA. We wrześniu br. Adam przyjechał na kilka dni do Warszawy. Przy wsparciu Anety Ostrowskiej, wiceprezeski Stowarzyszenia Akceptacja działającego na rzecz rodziców osób LGBT, zgodził się opowiedzieć o swych synach – wystąpił w telewizji i w radiu.
My poprosiliśmy o wypowiedzi nie tylko Adama, ale i samych zainteresowanych – Alana, Adriana i Krystiana oraz ich mamę Kasię.
Kasia
Właściwie to ja chciałam mieć córkę. Jak urodził się Alan, to pomyślałam: no dobrze, może następnym razem będzie dziewczynka. I co? Cztery lata później urodziły się bliźniaki. Najpierw Adrian, a piętnaście minut później Krystian. Stwierdziłam: córki nie są mi widać pisane, za to będę miała trzy synowe. No, i proszę, jak zostałam potraktowana? (śmiech) Synowych nie będzie, za to może będzie trzech zięciów (śmiech).
Jak dorastałam, to na wszelkich „odmieńców” – czy to rudych, czy grubych, czy gejów – chociaż wtedy się nie mówiło „gej” – miałam określenie „sprawni inaczej”. To byli dla mnie zawsze jacyś „oni”, gdzieś daleko. Pamiętam, że Alan próbował mnie edukować, zanim jeszcze zrobił coming out. Na przykład pytał, czy wiem, że homoseksualiści tacy się rodzą. Niezbyt mnie to interesowało, odpowiedziałam: dobrze, dobrze, a niech tam się rodzą.
Miał siedemnaście lat, gdy zaczął mówić mi o „o osobie, w które się zakochał”. Jaki to jest szczęśliwy. Dziwnie brzmiała „ta osoba” i nabrałam podejrzeń, ale nie naciskałam. Przeciwnie – odsuwałam tę myśl od siebie. Powiedziałam tylko Adamowi, ich ojcu, a on: „No, to Alan jest gejem”. „A, tam, gejem, akurat ty się znasz na gejach!”. Geje niech sobie będą, ale my tu wszyscy przecież normalni (śmiech).
Alan zapytał, czy chciałabym poznać „tę osobę”?. „Tę dziewczynę?”. „No, tę osobę, w które jestem zakochany”. Któregoś razu był u nas na kolacji jego przyjaciel, miły chłopak. Gdy wyszedł, Alan powiedział, że to właśnie była „ta osoba”. „Acha. No, to daj mi teraz chwilę, synku, muszę trochę ochłonąć”. I zamiast ochłonąć, to histeria. Płacz. Nie będę udawała, że przyjęłam to bez problemu. Poryczałam sobie trochę, przez jakiś czas tak mnie trochę szarpało. Potem pomyślałam: przecież to jest nadal mój kochany syn. Zaczęłam się edukować, czytać, dopytywać Alana. Przypomniało mi się gdzieś zasłyszane czy przeczytane zdanie, że gej to nie jest to, kim jesteś – możesz być, kim chcesz, a gej – to jest tylko orientacja seksualna, jedna z wielu cech człowieka. Wyżaliłam się jednej koleżance, zadzwoniłam do Polski do drugiej – lesbijki. Powiedziała: „Kaśka, pamiętaj tylko, ty nic z tym nie zrobisz, nie walcz, zaakceptuj i ciesz się, że jesteście w Ameryce, bo u nas jest okropna nietolerancja”.
Było obwinianie się – ojciec Alana sugerował, że to nasza wina, że może Alan zbyt dużo czasu spędzał z babciami i ciotkami, jak był mały. Albo żeby obserwować, jaki Alan ma wpływ na bliźniaków, żeby oni go nie naśladowali. Tak jakby to się dało naśladować! Z kolei mój obecny mąż, Bryan, uparcie uważa, że bycie gejem to jest sprawa wyboru. A jednocześnie akceptuje moich synów. Nie komentuje, nie wyśmiewa – i to też już jest coś. Byłoby dobrze, gdyby wszyscy chociaż wyznawali zasadę: żyj i daj żyć innym.
Z Alana jestem bardzo dumna. To typ naukowca. Bardzo zdolny. Po ośmiu miesiącach pobytu w Niemczech płynnie mówił po niemiecku i wyrobił licencję tłumacza. A ja kilkanaście lat w „Stanikach” i nie mówię tak płynnie po angielsku!
W zeszłym roku Adrian zaczął chodzić struty. Pytam, co mu się stało, a on, że mu nie wychodzi z chłopakiem. Tak po prostu. Żadne tam „jestem gejem”. Pocieszyłam go, jakoś rozwiązali problemy, nadal są razem. Adrian to był zawsze „łobuz”, nigdy bym go nie podejrzewała o bycie gejem! A tu masz! Alan przynajmniej był spokojny, grzeczny, z trochę inną wrażliwością. A Adrian jak był mały, to był szatan.
Po kilku miesiącach od coming outu Adriana zapytałam Krystiana, bo wszędzie się prowadzał z dziewczyną – tak mu zagaiłam poł żartem, poł serio: „Robisz mi nadzieję z tą dziewczyną czy może też jesteś gejem?” Jak mi powiedział, że to drugie, to ogarnęło mnie takie wielkie uczucie spokoju – że teraz to już nic mnie nie zaskoczy. Gorzej być nie może (śmiech).
My się nawzajem szanujemy i ufamy sobie, często koledzy moich synów przychodzą do mnie porozmawiać, na przykład trudno im się wyoutować przed rodzicami. A niektórzy rodzice nie potrafią tego przyjąć. Jedna znajoma mówi, że to niemożliwe, by jej syn był gejem, bo oni przecież są chrześcijanami. A potem się dziwi, dlaczego syn wybiera studia na drugim końcu Stanów – byle tylko dalej od domu.
Adam
Zauważyłem, że Alan ciągle przebywał z tym samym kolegą, byli nierozłączni. Nie mieszkam z synami i ich mamą, jesteśmy po rozwodzie, ale do mnie też Alan przyjeżdżał z nim. Kilka razy próbował zacząć rozmowę o homoseksualizmie, ale go zbywałem. Ucinałem temat. Myślałem, że jak zobaczy moją srogą postawę, to sam się „przywoła do porządku”. Bałem się. To był zwykły strach, że jak zaczniemy gadać, to się okaże, że jest gejem i trzeba będzie jakoś reagować. Łudziłem się, że nawet jeśli, to pewnie to jest „faza przejściowa” i mu przejdzie. Ale sam przecież żadnej fazy przejściowej nie miałem… Zadzwoniłem z prośbą o radę do kuzynki Anety, która miała za sobą coming out córki Wiktorii – a od zeszłego roku jest wiceprezeską Akceptacji. Aneta rozsądnie pozbawiła mnie złudzeń. „Spodziewaj się coming outu, Adaś, i bądź dzielny” – powiedziała. W końcu się zebrałem. Alan miał wtedy 18 lat.
Jechaliśmy samochodem. Serce biło mi strasznie, nie chciałem go spłoszyć. Pilnowałem się, by czegoś głupiego nie powiedzieć. Zdobyłem się na odwagę i zapytałem, czy jest odmiennej orientacji. Powiedział, że tak. Starałem się opanować, ale nie było łatwo. To wstyd, ale myślałem: no, jakoś to będzie – mam jeszcze dwóch synów. Zamiast 3:0 dla hetero, jest 2:1 dla hetero. Trudno. Powiedziałem, że go kocham i że nic się nie zmienia. I zaraz zacząłem się o niego bać – czy nie zostanie odrzucony przez rówieśników, jak sobie da radę w życiu, czy będą go spotykały przykrości. Teraz Alan mi mówi, że owszem, jest ciężej, bo jest się w mniejszości – ale dyskryminacji na studiach nie odczuwa.
Po coming oucie Alana niby wszystko wróciło do normy, ale jednak zrobiłem jeden wielki błąd. Nie odrobiłem lekcji do końca. Przed Alanem zachowywałem się tak, jakby było w porządku, ale bliźniakom mówiłem niedobre rzeczy na temat homoseksualizmu. Na przykład krytykowałem przegięty styl chłopaka Alana. Mówiłem im, żeby mieli dziewczyny. Jakbym starał się ich „ochronić” przed homoseksualizmem. To była niewłaściwa postawa – narobiłem im tylko dodatkowych zmartwień. Z jednej strony chciałem im pokazać, że jestem tolerancyjny, ale z drugiej – że homoseksualizmu nie popieram. Przez takie moje zachowanie oni mieli jeszcze trudniej niż Alan. Żałuję tego.
Coming outy Krystiana i Adriana to świeża sprawa. Najpierw zauważyłem, że Alan złapał z Krystianem niesamowity, wręcz magiczny kontakt. Dużo ze sobą rozmawiają, Alan się Krystianem opiekuje. Potem moja była żona powiedziała mi, że Krystian przed nią się ujawnił i że bardzo to przeżywa, że płakał. Zabrałem go do restauracji, rozmawialiśmy. Wyoutował się, powiedział „wiem, że ci sprawiam przykrość” – więc ja, żeby się nie przejmował. Przypomniałem sobie te wszystkie moje nieszczere teksty rzucane jemu i Adrianowi. Poczułem się winny. Było mi go bardzo szkoda i zdałem sobie jeszcze raz sprawę, jakie głupie rzeczy im nieopatrznie gadałem. Krystian ma koleżankę, która jest lesbijką, o czym też wcześniej nie wiedziałem. Czasem zostawała na noc – można by się spodziewać, że do czegoś dojdzie, a tymczasem do niczego nie dochodziło (śmiech).
A więc już nie 2:1 dla hetero, tylko dla homo. Ale OK, jest jeszcze Adrian.
Całkiem niedawno, kilka miesięcy temu, przez dalszą rodzinę dotarła do mnie informacja, że Adrian na Facebooku zrobił coming out. Pytałem go wcześniej i zaprzeczał – utajniał to ze strachu przed moją reakcją. Telefon do Anety: „Wiesz, Aneta, mamy tu taką dziwną sytuację, Adrian chyba też jest gejem, to się chyba nieczęsto zdarza, co?”. Bo jak to, wszyscy trzej? Pytałem znajomego lekarza, psychologa. Mówił: „Co mam ci powiedzieć, stary, czasem po prostu tak jest”. No, więc mam 3:0 dla homo. Żeby aż takie szczęście mieć? Muszę chyba w Totolotka zagrać (śmiech)
Teraz, gdy mówię o tym wszystkim otwarcie, to zaczynam czuć moc i pewność siebie. Jak człowiek to ukrywa, w towarzystwie czuje się zepchnięty na pobocze, jak jakiś oszust – jakbym miał coś na sumieniu. A jak mówię prosto z mostu, to czuję się silniejszy. Zacząłem się też interesować sytuacją gejów i lesbijek w USA i w Polsce.
Alan
Moim braciom powiedziałem wcześniej, niż rodzicom. Miałem 17 lat i woziłem ich samochodem. Często brałem też mojego chłopaka – trudno było mi go przed nimi ukryć, a udawać mi się nie chciało. Moj coming out nie zrobił na nich specjalnego wrażenia (śmiech). Potem Adrian zachorował i cała uwaga mamy i taty skupiła się na nim. Zaprzyjaźniłem się wtedy bardziej z Krystianem i powiedział mi o sobie. Stwierdził, że rodzicom powie dopiero, jak będzie miał własny dom i pracę. Wyszło mu inaczej (śmiech)
Adrian zawsze chodził trochę własnymi drogami, więc o nim najdłużej nie wiedziałem. Raz zawoziłem go do kina i jak już wysiadł, to Krystian, który też jechał z nami, powiedział: „Właśnie odwiozłeś Adriana na randkę”. Ja na to: „Ale on mówił, że idzie do kina z kumplem”. „No, właśnie”. Acha. Przez chwilę Adrian sądził, że może jest bi, ale chyba bardziej dlatego, ze bi to tak trochę bliżej „normalności” niż homo, nie? (śmiech). No, więc wszyscy wiedzieliśmy, że jesteśmy gejami, ale coming outów z rodzicami nie obgadywaliśmy, każdy działał na własną rękę.
Ciążyło mi już to, że mama nie wie. My jesteśmy generalnie otwartą rodziną, a jak siedziałem z moim chłopakiem w pokoju, to gdy tylko ktoś wchodził, musieliśmy się odsuwać, bo siedzieliśmy za blisko. W więc końcu mamie powiedziałem. Dużo potem rozmawialiśmy, zadawała mi mnóstwo pytań. Jak się dowiedziała, co i jak, to wszystko właściwie wróciło do normy. Tacie mniej chciałem powiedzieć, bo jest chyba bardziej konserwatywny. Kiedyś wracamy z zakupów i nagle mnie przygwoździł – zapytał wprost. No, to już nie miałem wyjścia.
Stosunek do gejów i lesbijek zmienia się w Stanach bardzo szybko na lepsze. W moim gimnazjum powiedziałem paru osobom. Miałem kilka nieprzyjemnych sytuacji. Czułem się tam niepewnie. Raz mama jednego z uczniów zadzwoniła do mnie z pogróżkami. W liceum postanowiłem od razu mieć zupełnie inną postawę – mówić wszystkim. I jak ci się nie podoba, że jestem gejem, to nie będziesz moim kumplem. Zadziałało! Wiesz, jaką moc ma taka postawa? Ludzie cię uważają za odważnego i już nic do ciebie nie mają. Polubili mnie – nie za to, że jestem gejem, tylko jaki jestem. Teraz na studiach jest tak samo. Studiuję inżynierię przemysłową. W akademiku jestem „kierownikiem” piętra (resident assistant), w ten sposób zarabiam na mój pokój.
Jak komuś mówię, że moi bracia też są gejami, to nie dowierzają, dopytują, jak to jest. OK, może i jest to prześmieszne, ale ja przecież nie znam innej sytuacji, nie mam porównania.
Teraz jest mi już obojętne, kto o mnie wie, a kto nie – nie kontroluję tego. Jak tata mnie zapytał, czy może wystąpić w polskiej telewizji jako ojciec trzech gejów, to powiedziałem: spoko. Tylko, moim zdaniem, powinien był więcej powiedzieć o tym, że te nasze coming outy to nie były takie bezproblemowe. Przeżywaliśmy to wszyscy, płakaliśmy. Moi rodzice nie przyjęli tego od razu znakomicie. Dla mnie są super właśnie dlatego, że pomimo trudności zaakceptowali i zrozumieli. Całą trojkę (śmiech). Jeśli komuś nasza historia może pomoc, to dobrze.
Adrian
Coming out przed rodzicami miałem w zeszłym roku. Byłem z moim chłopakiem od jakichś trzech miesięcy i pewnego dnia bardzo się pokłóciliśmy. Nie mogłem sobie znaleźć miejsca, miałem dół, chodziłem smutny z kąta w kąt. Mama to widziała i w końcu zapytała, o co chodzi. Pamiętałem jej reakcję, gdy Alan się wyoutował parę lat wcześniej – bałem się, że się zdenerwuje, ale pomyślałem: trudno, nadszedł już czas. Przemogłem się: „Bo widzisz, mamo, mam chłopaka, pokłóciłem się z nim…” – i opowiedziałem jej wszystko. Była spokojna. Po prostu zaczęliśmy rozmawiać o moim chłopaku. Tacie nie chciałem mówić, bo jak wcześniej próbowałem, to on zaczynał od razu wygłaszać jakieś swoje teorie. Podkreślał mnie i Krystianowi, że powinniśmy mieć dziewczyny. No, to myślałem: OK, w ogóle mu nie powiem. A Krystian na początku był na mnie zły, że zrobiłem coming out przed mamą. Pomyślał chyba, że teraz on sam też będzie musiał się ujawnić, że już kolej na niego (śmiech).
Potem pogodziłem się z chłopakiem i napisałem o nim na Facebooku. Tata to zobaczył i zaczął mi podsyłać takie wiadomości w stylu „a to ciekawe…” albo „czy chcesz mi coś powiedzieć?”. To nie było fajne. Jak z nim gadałem, to czułem się niekomfortowo, bo on mówił, że może homoseksualizm da się zmienić, że może to tylko mój wybór.
Dziwię się, że niektórzy ludzie mocno wierzący, chrześcijanie, uważają homoseksualizm za najcięższy grzech. Przecież Jezus ani słowa nie powiedział o homoseksualizmie! Cudzołóstwo na przykład potępiał – a jednak ludzie tego za wielki grzech nie uważają. Nasz pastor powiedział, że bycie gejem nie przeszkadza być dobrym chrześcijaninem.
Nie wszystkim opowiadam, że jestem gejem – przecież nie muszę. Nie lubię zwracać na siebie uwagi. Ja akurat nie jestem takim typem, że po mnie widać moją orientację. Po moich braciach zresztą też nie. Niektórzy geje u nas zachowują się chyba celowo w trochę przesadzony sposób – jakby naśladują styl charakterystyczny dla Murzynek z tak zwanego getta – są głośni, pewni siebie, agresywni. Ja w ogóle taki nie jestem i taki styl mi się nie podoba.
A mama żartuje, że skoro już jestem tym gejem, to mógłbym być „prawdziwym” gejem czyli takim, co jest zawsze ładnie ubrany, pachnący i sprząta. A ja mam trochę inny charakter (śmiech). Babcia się martwi, że nie będziemy mieć dzieci. Powiedzieliśmy jej: „Babciu, my nie jesteśmy bezpłodni. Dzieci mogą być”.
Krystian
Jestem najmłodszy, więc coming out zrobiłem ostatni. Musi być po kolei, porządek (śmiech).
Że jesteśmy gejami, to wiedzieliśmy z Adrianem od czwartej klasy. Powiedziałem Adrianowi o jakimś facecie, że mi się podoba, a on, że jemu też. No, to super. Cieszyliśmy się, że mamy to samo zdanie. Z początku nie wiedzieliśmy, że to jest coś dziwnego czy innego. Nawet mamie zaraz powiedziałem, że jestem gejem, ale mi nie uwierzyła. „Ty gejem? E, tam. Pocałowałbyś Bryana?” – zapytała. Bryan to drugi mąż mamy, mieszka z nami. „No, nie, nie pocałowałbym Bryana”. „No, widzisz, to nie jesteś żadnym gejem”.
Potem się zorientowałem, że ludzie mówią o gejach rożne złe rzeczy i zrobiło mi się smutno. Poczułem się źle, postanowiłem nikomu nie mówić. Ale jak Alan się wyoutował, to zobaczyłem, że można mieć normalne życie, będąc gejem. Nadal jednak siedziałem cicho. Myślałem: uuuu, jakby mama się jeszcze o mnie i o Adrianie dowiedziała, to by dopiero była „zadowolona”! Nawet miałem plan, że rodzicom powiem dopiero, jak skończę college i będę miał własny dom. A w ogóle to miałem najgorzej, bo Alan i Adrian, jak się outowali, to mogli powiedzieć, że się zakochali, przedstawić swoich chłopaków. A ja byłem samotny. Jak nie masz chłopaka, to coming out jest dużo trudniejszy. I wciąż nie mam chłopaka! Może zostanę mnichem? (śmiech) Mam za to najlepszą przyjaciółkę, która jest lesbijką. Razem przeżywaliśmy, że mamy „niewłaściwą” orientację, oglądaliśmy stare filmy o miłości i narzekaliśmy, że nas to nigdy nie spotka – och, jacy jesteśmy nieszczęśliwi! A gdybyśmy tylko byli „straight” (prości czyli hetero), życie byłoby takie proste. Wszyscy brali nas za parę. W końcu mama mnie zapytała, czy robię jej nadzieję, ciągle przebywając z tą moją koleżanką, czy może też jestem gejem? Akurat wtedy próbowałem być z jednym chłopakiem, to był ciężki okres dla mnie. Powiedziałem, że jestem gejem i się rozpłakałem. Mama zrobiła bardzo poważną minę. Przez chwilę wyglądała jak mumia. Powiedziała: „Dziwna z nas rodzina, ale jakoś to przejdziemy”. Potem tata zabrał mnie na rozmowę do restauracji. Nie czułem się dobrze, było tam mnóstwo ekranów telewizyjnych, które mnie rozpraszały, ale w końcu udało się.
Jestem z Adrianem w jednej klasie. Jak na lekcji niedawno był temat do dyskusji „adopcja dzieci przez gejów i lesbijki”, nikt nie rozumiał, jaki w tym jest problem. Wszyscy byli za. A to miała być debata!
Niektórym przyjaciołom powiedzieliśmy, a innym nie. Prawie nikt nas nie podejrzewa, bo nie zachowujemy się jak typowi geje. Chociaż w szkole coraz łatwiej się rozpoznaje, kto jest, a kto nie jest. Chłopaki hetero zwracają uwagę przede wszystkim na wygląd dziewczyn, więc jak któryś mówi, że jakaś dziewczyna to ma super osobowość albo że jest słodka i ma dobre serce, to prawdopodobnie gej.
Jak to jest być gejem i mieć braci, którzy też są gejami? Normalnie. Fajnie. A jak to jest być hetero i mieć braci hetero? Chyba tak samo, a być gejem i mieć brata hetero? Albo siostrę? Bo tego nie wiem. Zawsze bardzo lubiliśmy jeździć na rowerach. Teraz się śmiejemy, że wiadomo dlaczego: lubimy sobie popedałować (śmiech)
Kasia
Po wystąpieniu Adama w telewizji czytaliśmy komentarze w internecie. Niektórzy tam pisali, że on pewnie chce robić karierę też jako ojciec trzech synów gejów. Co za bzdury?! Jeśli inni rodzice mają problem z zaakceptowaniem syna geja czy córki lesbijki, to możemy opowiedzieć, jak to z nami było. Może to komuś pomoże zrozumieć. Ja na żaden coming out syna nie reagowałem „O, jak cudownie!”. Było trudno, ale przyjęłam to na klatę (śmiech) jak facet.
Tekst z nr 46/11-12 2013.
Digitalizacja archiwum „Repliki” dzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.