Robert Kocur czyli Polka Dot – drag queen, która wykonuje polskie piosenki w Londynie

Z ROBERTEM KOCUREM, który w londyńskich klubach występuje jako drag queen POLKA DOT, wykonując polskie piosenki, rozmawia Jakub Wojtaszczyk

fot. drag queen Polish RemoveHer

Pamiętasz swój pierwszy występ dragowy?

Jak dziś! Było to w 2018 r., 5 lat po mojej przeprowadzce do Londynu. Na początku chodziłem po klubach i pubach w Soho, gdzie odkrywałem gejowski i queerowy świat. Natknąłem się na drag show. Wcześniej takie występy widziałem tylko w „RuPaul’s Drag Race”. Fascynowało mnie to. Jednak dopiero widząc występy na żywo, zrozumiałem, że jako osoba queerowa możesz coś tworzyć i być z tego dumnym. Po opuszczeniu klubu nie musisz wracać do swojego „normalnego” życia, tylko możesz być queerem 24 godziny na dobę. W Polsce zdarzyło mi się brać udział w przedstawieniach Teatru Muzycznego w Gliwicach, więc gdy widziałem postaci na londyńskiej scenie, od razu zaiskrzyło. Brakowało mi występów. Jednak docierałem się z tym pomysłem przez dobrych kilka miesięcy. Ciągle czułem, że nie jestem gotowy. W końcu kolega „zmusił” mnie do zapisania się na open mic w jednym z lokalnych klubów. Inny znajomy nauczył mnie make-upu, stworzyłem mashup piosenek Britney i Beyoncé. Główkowałem przy wymyślaniu imienia. Chciałem, by podkreślało moją tożsamość i jednocześnie było pomysłowe. W końcu uznałem, że jestem Polakiem za dnia, a Polką w nocy. Polka Dot to po angielsku kropki na materiale, groszki. Świetnie pasowało! Wyszedłem na scenę. Po występie dostałem owacje na stojąco, ludzie podchodzili pogadać, zrobić zdjęcia. Byłem zachwycony! Jednocześnie przypomniały mi się występy w Gliwicach, podczas których myślałem, że nie jestem dostatecznie dobry. Na londyńskim debiucie hamowałem myśli: „Nie jesteś wart tych oklasków”. Wychodziła ze mnie polska mentalność.

Osoba aktorska i drag persona niekoniecznie operują w tych samym rejestrach.

To prawda, ale drag wydał mi się fajną alternatywą. Mógłbym występować na scenie, kreować nową postać, byłbym swoim kostiumologiem, choreografem, makijażystą. W gliwickim teatrze, jeszcze w czasach licealnych, wszystko było bardzo normatywne. W Londynie obiecałem sobie, że gdy ktoś mnie zapyta, czy jestem gejem, nie będę się ukrywał. Emigracja miała być moim świeżym startem. Drag pasował do niego idealnie.

Jak żyło ci się w Polsce?

Zawsze byłem osobą kolorową, lubiłem ubierać się inaczej niż rówieśnicy, nosiłem przysłowiowe rurki, miałem długie włosy. Wyzywano mnie od „bab”, ale nie pamiętam, abym słyszał: „Ty [restrict]pedale!”. Być może dlatego, że zawsze otaczałem się wspierającymi osobami, choć przez długi czas siedziałem w szafi e. Od zawsze też byłem osobą, która jak coś robi, to daje z siebie wszystko. Tak było z religią katolicką. Zapisałem się do ministrantów, uczęszczałem do oazy, chodziłem kilka razy w tygodniu na msze, roznosiłem „Gościa Niedzielnego”. Byłem do tego stopnia wierzącą osobą, że brałem pod uwagę pójście do seminarium! Mimo że moi rodzice od zawsze byli religijni, chodzili do kościoła, a ojciec codziennie rano czytał Biblię, jednak nie zmuszali mnie do wiary. Po prostu lubiłem msze. Było w nich coś artystycznego. Podobało mi się, że religia katolicka każe się kochać i miłować.

A jednocześnie nienawidzi osób LGBTQ+.

Z czasem zacząłem dostrzegać te pęknięcia i wreszcie prawdziwe oblicze Kościoła. Najpierw jednak na poważnie brałem to, co słyszałem od księży. Kiedy dowiedziałem się, że masturbacja jest grzechem, zaprzestałem jej. Jednak w czasie dojrzewania, kiedy hormony buzują, od czasu do czasu pozwalałem sobie na wyzwolenie seksualnych emocji. Myślałem, że najbardziej grzeszny jest wytrysk. Dlatego masturbowałem się do ostatniego momentu i ściskałem penisa, aby nie doprowadzić do ejakulacji. Jeżeli mi się nie udawało, skruszony biegłem do spowiedzi. Dopiero na studiach w Krakowie zacząłem zauważać absurdalność Kościoła. Odkrywałem siebie, chodząc po klubach głównie gejowskich, jak Cocon. Po pierwszych pocałunkach i spotkaniach z chłopakami z jednej strony czułem, że robię coś niewłaściwego; z drugiej wiedziałem, że nikogo nie krzywdzę i jestem szczęśliwy. Poszedłem jednak do spowiedzi, podczas której powiedziałem księdzu, że jestem gejem. Odpowiedział, że samo bycie nie jest grzechem, ale seks z mężczyznami już tak. Jeszcze kilka lat musiało minąć, abym mógł odkryć, że Kościół robił mi pranie mózgu.

Jak ci się to udało?

Małymi krokami. Cały czas chodziłem do Coconu. Widziałem tam facetów, którzy są w pełni sobą. Zrozumiałem, że ja również mogę być szczęśliwym gejem. Zrobiłem coming out przed przyjaciółmi ze studiów. Wszyscy mnie zaakceptowali. Przełom nastąpił na drugim roku, podczas Erasmusa na Cyprze. Tam pierwszy raz uznałem, że koniec z oszukiwaniem siebie i innych. Nikt mnie przecież tam nie znał. Może to trywialne, ale w Polsce nie czułem wolności, tylko osaczenie. To wrażenie bycia w pułapce na nowo pojawiło się po powrocie do kraju. Byłem nieszczęśliwy. Chciałem być sobą zawsze, nie tylko po godzinie 21 w gejowskim klubie. Zdecydowałem się wyjechać do Londynu. Nie potrzebowałem wizy, a do domu nie było daleko. Przed wylotem postanowiłem zrobić oficjalny coming out przed mamą. Uznałem, że raz kozie śmierć, jak mnie nie zaakceptuje, to i tak mam bilet do Wielkiej Brytanii.

Jak mama zareagowała?

Była w szoku! Chociaż miałem wrażenie, że przez moją grę w teatrze i artystyczne zainteresowania nie będzie to dla niej takim zaskoczeniem. Mimo że mnie zaakceptowała, powiedziała, że będzie się za mnie modlić, aby mi „przeszło”. Odpowiedziałem tylko: „Dzięki za modlitwę!”. Na szczęście po roku zrozumiała, że bycie gejem to nie „faza” czy „wybór”.

A tata?

Trochę się go bałem, dlatego powiedziałem mu dopiero po pół roku, gdy przyleciałem w odwiedziny. Okazało się, że pod moją nieobecność mama trochę podprowadziła ojca pod temat. Kiedy powiedziałem: „Jestem gejem”, ku mojemu zdziwieniu tata zapytał: „Dlaczego tak późno mi o tym mówisz? Gdybyśmy z mamą dowiedzieli się wcześniej, moglibyśmy cię wesprzeć”. Wytłumaczyłem mu, że w Krakowie spotkałem się z nieheteronormatywnymi osobami, które wyrzucono z domu. Nie chciałem stracić rodziców.

Jak Londyn cię przyjął?

Zrobiłem sobie rok przerwy od studiowania. Pracowałem w sklepie obuwniczym. Poznawałem ludzi. Zaskakiwała mnie ich otwartość i tolerancja. Zrozumiałem, że żyłem w toksycznym związku z Polską, w której dominuje postawa „pan tu nie stał”, a więc zawiść, zazdrość i niechęć do drugiej osoby. Nie spotkałem się ze stygmatyzacją w związku z tym, że jestem gejem. Dostałem miejsce na eksplorację. Zrozumiałem, że idę heteronormatywną ścieżką. Próbowałem wpisać się w ramy, które widziałem u rodziców, na filmach, w reklamach itd. Myślałem w kategoriach: mąż, dom, rodzina. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym bardziej wiedziałem, że to nie dla mnie. Pokochałem queerowość. Drag temu nie ustępował, bo pozwala naginać normy społeczne i kulturowe, naginać płeć. Dlatego na co dzień zacząłem nosić crop topy, przyległe ciuchy, używać brokatu. Mój drag charakteryzuje się rebelianckim charakterem, czyli nie robię tucku, mam nieogolone pachy, nogi… Mieszkam w East London, dzielnicy, która słynie z nieoszlifowanego, ale zarazem autentycznego dragu. Obejrzysz tutaj numery polityczne. Na ulicy zaciera się granica między sceną a życiem codziennym. Widać to chociażby po krzykliwych ubraniach, noszonych niezależnie od płci czy tożsamości.

Jakie są inne odsłony londyńskiej sceny dragowej?

Drag z East London stoi w kontrze do tego, co możesz zobaczyć na Soho. Spotkasz tam fishy queens (drag queens, które do złudzenia przypominają biologiczną kobietę – przyp. red.), drogie marki, dużo pozerstwa i porównywania się. Jest jeszcze Clapham, gdzie króluje tradycyjny drag, a na ulicach mijasz wymuskanych, pięknych i bogatych gejów z buldożkami na smyczy. Oczywiście generalizuję, choć trochę prawdy w tym jest.

Czy to, w jakiej części Londynu mieszkasz, było dla ciebie inspirujące?

Na pewno. Pierwszy drag show, który zobaczyłem, a o którym wspomniałem na początku rozmowy, był mojej znajomej drag queen ShayShay podczas Th e ShayShay Show. To kwintesencja dragu East London. W klubie nie było podziału między widownią a sceną, co pozwalało na eksperymentowanie. Co tydzień wracałem do tego miejsca i testowałem nowe looki. Czasami przychodziłem normatywnie ubrany, innym razem na szpilkach, w brokacie na twarzy albo w kombinezonie z sieciówki. Świetnie się tam czułem, bo pojawiały się pozytywne komentarze. Miałem wrażenie, że Polka Dot we mnie narasta. Wreszcie też zgłosiłem się do „Lipsync 1000”, ikonicznej imprezy klubu Th e Glory, podczas której wybierają najlepszą drag queen East London.

Co zaprezentowałeś?

Chciałem zrobić coś out of the box, aby zwrócić na siebie uwagę. Nie jestem tancerką, nie umiem zrobić szpagatu, a lipsync do angielskiej piosenki na pewno przeszedłby bez echa. Dlatego postawiłem na kwintesencję Polki Dot, czyli rebel w rodzimym wydaniu. Wystąpiłem do piosenki „To nie ja” Edyty Górniak, podczas której wysypałem na siebie wiadro jabłek. Mimo że dostałem pozytywne komentarze, nie przeszedłem dalej. Na szczęście Jack Cullen, booker z Th e Glory, zaproponował mi występ na ich dorocznej imprezie. Po czasie również wymyśliliśmy koncept SLAV 4 U, czyli jedyny w Wielkiej Brytanii drag show celebrujący polską popkulturę z queerowym twistem. Wtedy, w 2019 r., znałem tylko jedną polską drag queen.

Którą?

Na jednej z imprez, jeszcze w czasie moich pierwszych eksperymentów z dragiem, spotkałem cudownie wyglądającą drag queen w kurtce zrobionej z pociętych kolorowych frędzli. Musiałem do niej zagadać! Okazało się, że była to PolishRemoveHer, polska drag queen. Utrzymywaliśmy kontakt i kiedy zdecydowałem się stworzyć pierwsze SLAV 4 U, od razu ją zaprosiłem. To od Polisha dostałem też namiary na Alexis Saint Pete, rodzimą fishy queen. Obie są teraz moimi najbliższymi drag siostrami. Miały duży wpływ na to, jak ukształtowała się Polka Dot. Razem wystąpiłyśmy w programie „Usłyszcie nas!” w TTV.

Jak celebrujecie polskość na SLAV 4 U?

Wykonujemy tylko rodzime utwory, a line-up, z małymi wyjątkami, również jest z Polski. Pokazujemy, że nasz kraj ma coś więcej do zaoferowania niż homofobia, wódka i pierogi. Celebrujemy naszą popkulturę w sposób queerowy, łączymy folklor z nowymi numerami. Chcę, by londyńska widownia na 2 godziny przeniosła się do Polski moich marzeń, gdzie ludzie nie boją się być sobą, a w tle leci Bajm. Znajomi mówią, że jestem jak Henryk Sienkiewicz – tworzę SLAV 4 U ku pokrzepieniu serc osób na emigracji. (śmiech) Sama impreza miała być jednorazowym wydarzeniem, tymczasem przygotowujemy już ósmą edycję. Nasza widownia składa się w połowie z osób z Polski i w połowie z osób, które nie mówią po polsku, ale są ciekawe naszej kultury. Bardzo często dziwią się, że nad Wisłą są drag queens, skoro panuje tam tak duża homofobia. Sam, prócz tego, że występuję, odpowiadam za konferansjerkę. Po każdym kawałku tłumaczę, o czym był dany utwór i nawiązuję do bieżącej sytuacji w Polsce. Na przykład kiedy robiłem „Testosteron” Kayah, dedykowałem utwór wszystkim kobietom, które protestowały w Polsce, by mieć prawo do aborcji. Albo wykonując „List” Edyty Górniak, dedykowałem go osobom queerowym w Ukrainie, które musiały przywdziać mundur i walczyć za kraj. Chcę, aby moi widzowie nie tylko świetnie się bawili, ale także po show byli bogatsi kulturowo. Czasami żartuję, że robię lepszą robotę w promowaniu polskiej kultury na Wyspach niż PiS. SLAV 4 U wychodzi też poza przestrzeń klubową. Jako Polka Dot organizuję protesty przed polską ambasadą przeciwko zakazowi aborcji czy manifestacje solidaryzujące się z osobami LGBT+ w Polsce. Jako kolektyw pojawiamy się również na festiwalach promujących naszą rodzimą kulturę. Wykorzystuję swój przywilej, to, że mogłem wyjechać z kraju, działając na rzecz polskiej społeczności.

Myślisz, że mógłbyś kiedyś wrócić do Polski?

Tak, biorę to pod uwagę. Byłem w tym roku na mojej pierwszej Paradzie Równości w Warszawie. Odebrałem to wydarzenie jako symboliczne, bo nigdy wcześniej, będąc w pełni sobą, nie maszerowałem ulicami mojego ukochanego kraju. Ogromne wrażenie zrobili na mnie młodzi ludzie, którzy bez skrupułów wyrażali swoją queerowość. Ten widok napawał mnie optymizmem, że to pokolenie naprawdę może przyczynić się do pozytywnych zmian. Co nie zmienia oczywiście faktu, że kiedy wyjeżdżałem z Polski, atmosfera wokół społeczności LGBT+ była zła, tymczasem teraz jest jeszcze gorsza. Wszystko przez publiczne zezwolenie na homofobię. Łamie mi to serce. Pamiętam, gdy po jednym ze SLAV 4 U podeszła do mnie Polka. Podziękowała mi, że stworzyłem domową, rodzimą atmosferę. Z tą różnicą, że dopiero tutaj mogła trzymać swoją dziewczynę za rękę i nie czuć oddechu homofoba na plecach. Mogła być dumna z tego, kim jest. Na tym mi najbardziej zależy, bo mnie zaakceptowanie samego siebie zajęło dużo czasu. Teraz mogę dumnie skandować: „Polish, queer and PROUD!”.[/restrict]

Polka Dot i SLAV 4 U na IG: @itsmepolkadot @slav4uparty  

Jak zmienia się sytuacja osób LGBT+ w Polsce? Tęczowe diamenty 2022 rozdane

Reprezentacja osób LGBT+ przed sądami, benefity pracownicze dla partnerów_ek pracowników_czek niezależnie od ich płci i queerowe konferencje naukowe – właśnie poznaliśmy_łyśmy zwycięzców_zynie LGBT+ Diamonds Awards 2022. Wśród nich znajdują się: BNP Paribas, Place of Pride SKANSKA, Ewelina Negowetti, Koalicja Miast Maszerujących po Równość Osób LGBTQ, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego oraz Koło Naukowe MyGender z Uniwersytetu SWPS. Jak dowodzi rekordowa liczba 160 zgłoszeń nominacji – zaangażowanie nie tyko społeczne, ale też pracodawców_zyń w działania na rzecz różnorodności i inkluzji w Polsce rośnie. 

Z badań „Narracje dla odmiany. Badanie potencjału sojuszniczego” Funduszu dla Odmiany z 2021 r. wynika, że aż 43% polskiego społeczeństwa jest życzliwe w stosunku do osób LGBT+. Jednak sami_e sojusznicy_zki twierdzą że jest ich jedynie 5-10%. Z czego wynika ta różnica? Przyczynę autorzy_ki badania upatrują w tym, że sojusznicy_zki czują się osamotnieni i dlatego nie decydują się na deklarację swoich przekonań. Jednym ze sposobów na przełamanie obaw jest współpraca z tymi, którzy działają w podobnym obszarze. Taki cel obrali_ły organizatorzy_ki konkursu LGBT+ Diamonds Awards – NatWest Group i ABSL — To wydarzenie co roku przyciąga coraz więcej osób, które wspólnie zmieniają świat na taki, który szanuje i docenia różnorodność. Spotkanie to początek, wspólne działanie to sukces. Tegoroczne motto konkursu pokazuje, że efekty można osiągnąć tylko działając razem — mówi Dariusz ŻakNatWest Group w Polsce, współorganizatora wydarzenia.

Zwycięzcy_zynie konkursu LGBT+ Diamonds Awards

Rozdanie nagród LGBT+ Diamonds 2022 odbyło się 26 października w Teatrze Studio w Pałacu Kultury i Nauki. Z tej okazji budynek został tego wieczoru podświetlony w kolorach tęczy. Zwycięzcy_czynie zostali wyłonieni_one spośród rekordowej liczby aż 160 zgłoszonych nominacji publicznych. Jury w składzie Karolina Kędziora, Marzena Strzelczak, Dariusz Żak, Remigiusz Ryziński, Paweł Panczyj, Sylwia Chutnik, Bart Staszewski i Daniel Mękarski wyłoniło zwycięzców_czynie w 6 kategoriach: 

  • Pracodawca_zyni roku wspierający_a osoby LGBT+: BNP Paribas – nagrodzony_a za tworzenie inkluzywnego i różnorodnego miejsca pracy, np. zapewniając benefity pracownicze partnerom i partnerkom pracowników_czek również w związkach jednopłciowych.
  • Pracownicza sieć LGBT+ roku: Place of Pride, SKANSKA – wyróżnieni za działania edukacyjne dla pracowników_czek dot. m.in. nieświadomych uprzedzeń czy wyrażania tożsamości płciowej.
  • Ambasadorka osób LGBT+: Ewelina Negowetti, pomaga rodzicom dzieci transpłciowych w internecie poprzez dostarczanie im wiedzy na temat transpłciowości.
  • Inicjatywa roku wspierająca osoby LGBT+: Koalicja Miast Maszerujących po Równość Osób LGBTQ – otrzymała nagrodę za udział w budowaniu nowego pokolenia aktywistów_ek.
  • Partnerstwo roku: Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego – wyróżniono za długoletnie reprezentowanie osób LGBT+ przed sądami.
  • Lokalna inicjatywa roku: Koło Naukowe MyGender z Uniwersytetu SWPS – nagrodzono za budowanie bezpiecznej przestrzeni dla uczelnianej społeczności LGBT+ i edukację w zakresie queer studies.

Nagrodę specjalną uzyskała Lambda Warszawa, która obchodzi w tym roku dwudziestopięciolecie działalności na rzecz osób LGBT+ w Polsce. Do zasług działaczy_ek najstarszej organizacji tęczowej należy m.in. prowadzenie hostelu interwencyjnego w postaci mieszkań treningowych dla osób LGBT+ w Warszawie.

Polskie firmy jako pionierzy_ki różnorodności

Organizatorzy_ki konkursu szczególną uwagę poświęcają budowaniu różnorodnych i inkluzywnych miejsc pracy, pokazując dobre praktyki czy rozwiązania oraz nagradzając firmy, które mogą być przykładem dla innych organizacji. Takie działanie wynika z przekonania, że dobrostan i motywację pracowników_czek kształtują nie tylko benefity czy płaca, ale także odpowiednia kultura organizacyjna oraz równe, a przede wszystkim przyjazne środowisko pracy. Realizacja idei różnorodności i inkluzji to zapewnienie każdemu_j pracownikowi_czce, bez względu na pochodzenie, wykształcenie, wyznawane wartości, tożsamość i orientację seksualną, takich samych szans na rozwój i sukces zawodowy.

— W ostatnich dekadach wiele firm przeszło długą drogę, w celu zagwarantowania równych praw dla mniejszości LGBT+ oraz zwalczania dyskryminacji i ignorancji w miejscu pracy. Jednak tak długo, jak wiele społeczeństw na całym świecie nie będzie akceptowało różnych orientacji seksualnych, osoby LGBT+ nie będą czuły, że mogą wnieść do pracy swoje autentyczne “ja”. My wszyscy – firmy, organizacje, rządy i obywatele_ki – musimy zabrać głos i działać. To sprawa zbiorowa, społeczna i kulturowa – tak więc, żeby coś zmienić, musimy połączyć siły — mówi Margot Slattery, Global Head of Diversity and Inclusion, ISS.

Dla ISS, Partnera Głównego LGBT+ Diamonds Awards 2022, działania w zakresie różnorodności i inkluzji, aby były skuteczne, powinny być realizowane zarówno przez kadrę kierowniczą, jak i przez pracowników_czki w całej organizacji. Również BNY Mellon, partner biznesowy tegorocznej edycji konkursu stawia na współpracę. Oprócz wprowadzania wewnętrznych zmian, w firmie podkreślane jest budowanie partnerstw w ramach organizacji i poza nią. — Włączanie grup mniejszościowych, uwzględnianie ich perspektywy wzbogaca nie tylko kulturę organizacyjną firmy, ale także jej działalność biznesową. Nie zapominajmy jednak, że nadrzędnym celem budowania kultury różnorodności jest stworzenie miejsca pracy, gdzie każdy może być sobą i czuć się swobodnie — mówi Jonathon Stubbs, Head of Human Resources, EMEA, BNY Mellon dodaje — Każda rozmowa, w której dbamy o włączenie głosu wszystkich, każda decyzja biznesowa podjęta z uwzględnieniem różnorodnych perspektyw, każda sytuacja, w której jesteśmy sprzymierzeńcami_zyniami społeczności LGBT+ stopniowo zmienia kulturę organizacji, a także otoczenie poza firmą. Gdy wiele osób działa w sposób skoordynowany, efekt potrafi zaskoczyć. 

Pracujemy na wspólny sukces

Tegoroczna edycja jest rekordowa nie tylko pod względem zgłoszeń w nominacjach, ale także zaangażowania w organizację konkursu. LGBT+ Diamonds Awards 2022 wspierają aż 52 podmioty zarówno z biznesu, trzeciego sektora, nauki oraz administracji samorządowej, a nawet organizacje międzynarodowe.

Współorganizatorzy: NatWest Group w Polsce i ABSL Poland

Partnerstwo Honorowe nad wydarzeniem objęły: Komisja Europejska, Karta Różnorodności, Ambasada Kanady, Ambasada Królestwa Niderlandów, Ambasada Norwegii, Ambasada Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej i Prezydent Miasta Stołecznego Warszawy

Partner Wydarzenia: Teatr Studio

Partner Główny: ISS

Partner Biznesowy: BNY Mellon

Matronka merytoryczna: Kampania Przeciw Homofobii

Patroni społeczni i Matronki społeczne: Centrum Praw Kobiet, Chór Voces Gaudii, Diversity Pl, Fabryka Równości, Fundacja Bęc Zmiana, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, Fundacja Trans-Fuzja, Fundusz dla Odmiany, Instytut Spraw Publicznych, Lambda Warszawa, Miłość nie wyklucza, My, rodzice, Parada Równości, Perspektywy Women in Tech, Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, Tęczowy Białystok, Tolerado

Patronat/Matronat Medialny: Queer.pl, Replika, MyCompany

Więcej informacji na stronie www.lgbtdiamondsawards.pl i Facebooku @LGBT+ Diamonds Awards.

***
O NatWest Group

NatWest Group jest jedną z największych instytucji finansowych w Wielkiej Brytanii, w skład której wchodzą między innymi takie marki jak NatWest Bank, Royal Bank of Scotland, Ulster Bank czy Coutts. W Polsce NatWest zatrudnia blisko 1500 osób i nieustannie rozwija swoją działalność, oferując możliwość rozwoju kariery zawodowej w takich obszarach jak operacje bankowe, finanse, technologia, bezpieczeństwo informacji, , zarządzanie projektami, zarządzanie danymi i dostarczanie informacji zarządczej, analizy biznesowe czy przeciwdziałanie praniu pieniędzy (AML).

 

O ABSL

Związek Liderów Sektora Usług Biznesowych (ABSL) zrzesza ponad 240 największych światowych firm, reprezentujących sektor, w którym zatrudnionych jest obecnie ponad 400 000 osób. 1700 centrów usług, rozproszonych w ponad 60 miastach, tworzy prężny ekosystem wspierający innowacyjne rozwiązania wdrażane przez międzynarodowe korporacje. Celem jest tworzenie nowych, wartościowych miejsca oraz odpowiedzialny i zrównoważony rozwój biznesu w lokalnych społecznościach. Więcej: www.absl.pl

 

O ISS

ISS jest liderem w zakresie tworzenia przyjaznych miejsc pracy i kompleksowego zarządzania obiektami. We współpracy z klientami, ISS buduje zaangażowanie i wspiera dobre samopoczucie, minimalizuje negatywny wpływ na środowisko oraz chroni i utrzymuje nieruchomości. Organizacja osiąga powyższe cele dzięki unikalnemu połączeniu danych, obserwacji i doskonałości w świadczeniu usług na powierzchniach biurowych, w zakładach produkcyjnych, na lotniskach, w szpitalach i szeregu innych nieruchomości zlokalizowanych na całym świecie. ISS zatrudnia blisko 350 000 „placemakerów” – pracowników, którzy każdego dnia dbają o nieruchomości i ich użytkowników. W 2021 r. przychody Grupy ISS na świecie wyniosły 71 mld DKK. Więcej o ISS i oferowanych usługach: issworld.com

***

Kontakt dla mediów:
Karolina Obajtek
karolina.obajtek@propsypr.pl
783 486 514

Grafiki z kalendarza „Dumne. Polskie ikony LBTQ+”

Aby zakupić kalendarz „Dumne. Polskie ikony LBTQ+” na rok 2023, KLIKNIJ TUTAJ.

Marta FrejAdela MadejBeata Sosnowska i Sara Małecka stworzyły – każda z nich w swoim indywidualnym stylu – wyjątkowe portrety 18 postaci, historycznych i żyjących, debiutujących i doświadczonych w działalności na rzecz osób LBTQ+, reprezentujących różne okresy historyczne, profesje i tożsamości psychoseksualne, które w sposób rewolucyjny przesuwały lub przesuwają granice reprezentacji osób LBTQ+ w sferze publicznej.

Poniżej prezentujemy 4 z 13 grafik z kalendarza „Dumne. Polskie ikony LBTQ+” na rok 2023. Zachęcamy do zakupu kalendarza i zapoznania się ze wszystkimi w pełnym rozmiarze.

Grafika: Marta Frej
Maria Dulębianka i Maria Konopnicka

Continue reading

Zdjęcia z kalendarza „Piękni i odważni” na rok 2023

Aby zakupić kalendarz „Piękni i odważni” na rok 2023, KLIKNIJ TUTAJ.

Prezentujemy nagi kalendarz „Repliki” na 2023 r. „Piękni i odważni” to zestaw fantastycznych aktów – fotografii gejów, mężczyzn biseksualnych, panseksualnych i transpłciowych a także osoby niebinarnej. Nasi bohaterowie są piękni i odważni, bo do pozowania nago połączonego z publicznym coming outem trzeba nie lada odwagi, szczególnie w Polsce obecnych czasów.

Poniżej prezentujemy ocenzurowane zdjęcia z kalendarza:

fot. Krzysztof Marchlak
Papina McQueen (Paweł Rupala)
jedna z najpopularniejszych polskich drag queens
fot. Paweł Spychalski
Rafał Wójcikowski i Radek Grochulski
para biznesmenów z 24-letnim stażem w związku
fot. Michał Sosna
Edmund Krempiński
transpłciowy performer znany również jako Eros Nakurvviator
fot. Krystian Lipiec
Dawid Belach)
instruktor tańca, a także youtuber – kanał DaddyCool
fot. Paweł Spychalski
Alan
sexworker, który utrzymuje się z konta @destroyboy na portalu OnlyFans
fot. Paweł Spychalski
Paweł „Frąc” Frąckiewicz i Carlos Gonzalez Vega
polsko-hiszpańskie małżeństwo inżynierów
fot. Ilya Karvat
Ciotka Ofka (Dawid Surma)
drag queen reprezentująca młode pokolenie performerek, osoba niebinarna
fot. Paweł Spychalski
Bartosz Gross
lekarz dentysta
fot. Ilya Karvat
Willy Tischer
Ukrainiec mieszkający od 4 lat w Warszawie, stawiający coraz śmielsze kroki w karierze modelingowej
fot. Krystian Lipiec
Arkadiusz Studziński
uczestnik programu „Prince Charming”
fot. Ilya Karvat
Filip Pawlak
producent teatralny i performer, queerowa osoba z niepełnosprawnością ręki
fot. Marek Zimakiewicz
Lulla La Polaca (Andrzej Szwan)
najstarsza polska drag queen, rocznik 1938!
fot. Krystian Lipiec
Szymon Adamczak
dramaturg, który jako jedna z bardzo nielicznych osób w Polsce, zrobił publiczny „HIV-coming out” – żyje z wirusem od 5 lat

 

Aby zakupić kalendarz „Piękni i odważni” na rok 2023, KLIKNIJ TUTAJ.

Andora wprowadza równość małżeńską!

21 lipca Andora, maleńkie państewko (77 tys. mieszkańców) w Pirenejach między Hiszpanią a Francją, wprowadziła równość małżeńską!

Wcześniej, od 2014 r., legalne w Andorze były związki partnerskie dla par jednopłciowych (wraz z prawem do adopcji), więc ta przedwczorajsza zmiana nie jest może wielkim przełomem – raczej „dopełnieniem” do pełnej równości. Zawarte związki partnerskie automatycznie przekształcą się w małżeństwa. Andora jest trzydziestym trzecim krajem świata z równością małżeńską.

Andorczykom i Andorkom gratulujemy wyboru mądrych władz, które małżeństwa jednopłciowe wprowadziły ❤

Areta Szpura – moda, ekologia i LGBT+

Z ARETĄ SZPURĄ, influencerką i aktywistką klimatyczną, rozmawia Małgorzata Tarnowska

Areta Szpura – influencerka i aktywistka klimatyczna, autorka książek o klimacie „Jak uratować świat?” (2021) i „Instrukcja obsługi przyszłości” (2022). Współzałożycielka marki modowej Local Heroes, której ubrania nosiły światowej sławy gwiazdy (np. Rihanna). W 2017 r. odeszła z marki, by działać na rzecz Ziemi. Obecnie możemy ją oglądać gościnnie u boku Kasi Zillmann (wyoutowanej olimpijki, bohaterki okładkowego wywiadu „Repliki” nr 93/2021) w ostatnim, czwartym sezonie serialu „Kontrola”.

Jak trafiłaś do Kontroli? Nie wiem, na jakim świecie żyłam, (śmiech) ale nie słyszałam o „Kontroli”, zanim odezwała się do mnie Natasza Parzymies (twórczyni serialu – przyp. red.). Napisała do mnie koło października na Instagramie, że robi polską wersję „Th e L Word” i że podobała jej się tamtejsza idea guest appearances. A że jestem niespełnioną aktorką (śmiech) – jako mała dziewczynka chodziłam na castingi do seriali – stwierdziłam, że nie dość, że to superprojekt, to jeszcze spełnienie marzeń, oczywiście się zgodziłam.

Jak wspominasz pracę na planie?

Scenę ze mną kręcono nocą koło mojego domu, więc jechałam na plan na rowerze, słuchając Hannah Montany, i czułam się przewspaniale. Wszyscy w ekipie byli młodzi i kumaci. Z automatu było mleko owsiane przy kawie, a departament kostiumów chodził po lumpach. Dużo rzeczy, o które na większości planów się walczy, tam było oczywistych. Czuć było w powietrzu, że tworzy się coś, co zmieni historię.

Jak ci się pracowało z Kasią Zillmann i pozostałą ekipą aktorską?

Poznałyśmy się z Kasią na planie i od razu się skumałyśmy. Do tej pory się śmiejemy, że nasze role to „koleżanka nr 1” i „koleżanka nr 2” (Kasia i Areta pojawiają się w jednym z odcinków jako znajome Majki, jednej z głównych bohaterek – przyp. red.). Byłam zajarana i bawiło mnie, że mogę mówić, że jestem aktorką. Potem często na siebie z Kasią wpadałyśmy, ostatnio nocowała u mnie z dziewczyną, czekając na pociąg. Okazało się też, że Ewelina Pankowska (odtwórczyni roli Majki – przyp. red.) mieszka blok obok mnie!

Jak występ w Kontroli wpisuje się w twoją działalność influencerską?

Dwa lata temu – nawet ciężko powiedzieć, czy zrobiłam coming out, bo nie czuję się w ten sposób, ale zaczęłam brać udział w różnych akcjach LGBT+, np. „Głosuję na miłość” organizowaną w 2019 r. przez Kampanię Przeciw Homofobii. W 2020 r. pojawiłyśmy się z moją dziewczyną Agą na okładce „Women’s Health” jako pierwsza homoseksualna para – dwa lata przed „Vouge’iem” (który w czerwcu br. wyszedł z dwiema okładkami – przedstawiającymi pocałunek pary dziewczyn oraz pary chłopaków – przyp. red.)! Nie jestem wielką czytelniczką „Women’s Health”, ale mega się jarałam, że taki magazyn miał odwagę to zrobić. Że będziemy w kioskach, na stacjach benzynowych. Była radość, ale też strach, czy nie będą robili akcji palenia magazynu.

Obawy były słuszne?

Nie było akcji sprejowania okładek jak w przypadku „Vogue’a”. Ale też my na naszej się nie całowałyśmy, nie było plakatów z okładką. Po prostu byłyśmy ze sobą i byłyśmy podpisane jako para. Cieszyłam się, że przełamujemy stereotypy – po prostu dwie dziewczyny w sukienkach, jak w parku.

Skąd się wziął ten pomysł?

Poczułam, że jest potrzeba, by jak najwięcej osób było widocznych. Wcześniej nie ukrywałam swojej relacji na IG, ale też nie chciałam, żeby ludzie obserwowali mnie tylko dlatego. To nie był mój główny nurt aktywistyczny: robiłam różne własne rzeczy, a to, że jestem w nieheteronormatywnym związku, to był dodatek. Cieszę się, że to się rozwinęło w takiej kolejności – bo mam nadzieję, że pokazało tę złożoność wielu obserwującym mnie osobom.

Teraz zajmujesz się działaniem na rzecz klimatu, wcześniej byłaś silnie związana z modą.

Moje zajawki często stawały się moją drogą zawodową. Początkowo była to moda, w której przeszłam przez wszystkie możliwe etapy – od bycia asystentką stylistki, przez pracę w magazynach, po założenie własnej marki Local Heroes i bycie szefową – i była to superprzygoda. Ale w pewnym momencie zaczęłam czuć zgrzyt. Akurat byłam w Kalifornii. W księgarni na dziale moda zobaczyłam książkę Elizabeth C. Cline Overdressed: Th e Shockingly High Cost of Cheap Fashion [Prze- -brani. Szokująco wysokie koszty taniej mody]. Do dzisiaj pamiętam okładkę. Zaczęłam ją czytać i pomyślałam: „O, fuck. Nigdy nie zadawałam sobie tych pytań”.

Jakich?

Kto produkuje rzeczy, które są w sieciówkach, i dlaczego są takie tanie. Jaki to ma wpływ na środowisko. Byłam coraz bardziej wstrząśnięta. Kupiłam książkę, poszłam na plażę ją przeczytać, i zaczęłam temat googlować, oglądać dokumenty. Wróciłam do kraju przerażona, że jest cała strona uwielbianej przeze mnie mody, z której nie zdawałam sobie sprawy i która nie jest taka fajna. Było mi coraz gorzej prowadzić firmę. Czułam, że poświęcam czas i energię na projektowanie rzeczy, których nikt nie potrzebuje. Pamiętam moment, w którym miałam przed sobą białe kartki i musiałam wymyślić pięć bluzek i pięć bluz, i zrobić na siłę… Proces odchodzenia z mody i z firmy trwał w sumie dwa lata. Miałam też wspólniczkę. Jak się rozstać, kto przejmuje markę, kto z nią będzie? Teraz marka nadal żyje i ma się dobrze. Każda z nas poszła w swoim kierunku.

Kiedy odkryłaś, że podobają ci się dziewczyny?

W tym sensie również otworzył mi oczy pobyt w Stanach, ale wiadomo, że patrząc z perspektywy, sugestii, że mogą mi się podobać dziewczyny, było dużo więcej. W Warszawie miałam imprezowe przygody, ale kiedy zaczynało być bardziej poważnie – miałam jedną taką historię – totalnie się wystraszyłam, no bo jak ja powiem mamie?

Zdradzisz więcej?

To była koleżanka z podstawówki, która była zupełnie wkręcona w dziewczyny. Miałyśmy romans i to było dla mnie super, ale w pewnym momencie ona bardzo szła do przodu, a ja się przeraziłam. Mam mieć dziewczynę? Totalnie ją zghostowałam i do dzisiaj mam wyrzuty sumienia. Dzisiaj nawet czasami nasze drogi się przetną. Milion razy ją za to przepraszałam, ale to pokazuje moją ówczesną niedorosłość i totalne zagubienie. W ogóle nie wiedziałam, z kim o tym pogadać, jak się do tego zabrać… Spanikowałam.

Coś się zmieniło w Stanach?

Nikt tam mnie nie znał, jest tam większe przyzwolenie dla osób LGBT+. Wyszukiwałam na Tinderze chłopaków i dziewczyny i zaczęłam się spotykać z ludźmi nawet nie w celach randkowych, ale po prostu, by poznać nowe osoby w dużym mieście. Okazywało się, że z dziewczynami łatwiej mi się gada i dogaduje. Wtedy miałam przebłysk, że może to się jakoś da połączyć – zaczęłam poznawać dziewczyny, które dłużej spotykały się z dziewczynami, i przymierzać się do tego, że tak to może wyglądać. Wcześniej bycie z dziewczyną kojarzyło mi się ze stereotypowymi lesbijkami, z którymi kompletnie się nie utożsamiałam.

Masz na myśli np. nasze dziwne fryzury? (śmiech)

Na przykład. (śmiech) Dopiero w USA zobaczyłam szerszy wachlarz możliwości. Że nie muszę się ubierać tak albo siak, tylko mogę być sobą i być z dziewczynami.

Co było później, po powrocie do Polski?

Zostawiłam sobie te same ustawienia na Tinderze. (śmiech) A miałam ustawione już tylko dziewczyny. Przeglądałam sobie tego Tindera, byłam na jednej czy dwóch randkach. Aż wreszcie spotkałam na Tinderze Agę, z którą wcześniej się kojarzyłyśmy przez jej siostrę bliźniaczkę. Napisałam do niej dla beki, czy idziemy na randkę, bo nas zmatchowało…

i od tego czasu jesteście razem.

Osiem lat później nadal to chodzi. Na początku miałyśmy odwagę kontaktować się ze sobą tylko podczas imprez, ale w końcu odważyłyśmy się pójść na trzeźwą randkę i spojrzeć sobie w oczy. Nie mogłyśmy przestać się spotykać, było raz lepiej, raz gorzej, i tak ciągnie się do dzisiaj.

Jak wspominasz swój coming out przed rodzicami?

Coming out zrobiłam przed rodzicami dopiero po roku, odkąd się poznałyśmy z Agą. Postanowiłam przestać mówić, że znowu jadę nocą do koleżanki, bo czułam, że ta wymówka przestaje być przekonująca. (śmiech) Moi znajomi wiedzieli od początku, przyjaciółki dopingowały mnie i malowały przed randkami. Ale rodzicom długo bałam się powiedzieć, nie dlatego, że jestem z dziewczyną – bo czułam, że to przyjmą raczej OK – tylko dlatego, że nigdy nie gadałam z nimi o uczuciach i związkach. Zresztą nie było wcześniej nikogo na tyle poważnego, żebym chciała go im przedstawić. A tutaj czułam, że chciałabym móc wziąć Agę do domu i nie nazywać jej koleżanką, tylko dziewczyną. Pamiętam, że napisałam listę tego, co im chcę powiedzieć, żeby ze stresu nie zapomnieć słów. (śmiech) Poczułam ogromną ulgę, kiedy to zrobiłam. I spotkałam się z superprzyjęciem. Okazało się, że najbardziej problematyczne było to w mojej głowie.

Byłłzy?

Z mojej strony na pewno. Rodzice powiedzieli, że czuli to wcześniej. Ale to ludzie, którzy raczej nie będą pytać, tylko zaczekają, aż sama powiem.

Jak zareagowała dalsza rodzina?

Największy stres był z babciami. Z coming outem przed nimi czekałam dłużej. Obie mieszkają w mniejszych miastach, więc mała była szansa, by się poznały z Agą. Dopiero kilka lat później, pod wpływem kolejnych pytań, czy mam chłopaka, chciałam im móc opowiedzieć, że jestem na wakacjach z dziewczyną, a nie ze współlokatorką. Nie spotkałam się z hejtem, ale z niezrozumieniem. Nie wiedziały, jak się do tego ustosunkować. Kilka lat temu, kiedy była brutalna nagonka na osoby LGBT+, bały się, żeby nikt nie zrobił mi krzywdy. Teraz traktują Agę jako jedną ze swoich wnuczek.

Miałaś jakiś coming out w szkole?

Nie myślałam o tym w kontekście siebie, ale pamiętam, że jarałam się lesbijką z YouTube’a, która robiła filmiki ze swoimi dziewczynami i opowiadała o swoim życiu. To były początki tej platformy i było tam bardzo mało kontentu, a filmy tej dziewczyny miały ze sto wyświetleń. Nigdy nie jarałam się też chłopakami jako nastolatka – nie miałam plakatów Backstreet Boys czy Aarona Cartera. Zawsze to były bliźniaczki Olsen, Hilary Duff i Lindsay Lohan. (śmiech) Poza tym pamiętam serial „Skins” i lesbijską parę w jednym z sezonów – mój ulubiony wątek, który oglądałam z wypiekami na twarzy. Wtedy już miałam crusha na Naomi, ale nikomu o tym nie mówiłam. W branży modowej też miałam w otoczeniu bardziej dziewczyny niż kolegów. Nie za dużo randkowałam, byłam skupiona na pracy, a jeśli coś się wydarzało, to przy okazji. Inaczej niż większość moich koleżanek, które miały jednego chłopaka za drugim.

W szkole wyoutowanie się wiązałoby się z odrzuceniem?

Myślę, żę nie – chodzi bardziej o to, że nie było otwartości i ciężko było znaleźć kogoś, kto byłby po tej samej stronie mocy.

Z tej szkoły uciekłaś do świata mody, a ze świata mody do aktywizmu klimatycznego. Zawsze szukasz własnego miejsca?

Totalnie tak jest. Teraz znowu jestem na kolejnym etapie i szukam głębiej. Miałam tak przez całe życie – począwszy od tego, że mam nietypowe imię. (śmiech) Nigdy nie mogłam znaleźć kubka ze swoim imieniem… Musiałam go sobie zrobić. (śmiech) Nie mogłam się dopasować do żadnej grupy. To były małe rzeczy, ale kształtują w dziecku poczucie nie-do-końca- przynależności. Miałam nietypowe dzieciństwo i nietypowy dom – mówiąc ogólnie, moi rodzice nie mieli „normalnych” zawodów i dużo podróżowaliśmy po świecie. Zawsze wracałam z jakimiś warkoczykami na głowie, byłam turbokolorowo ubrana. Odstawałam od grupy, ale nie dopasowywałam się na siłę, tylko szłam za tym, co czuję. Jestem za to wdzięczna wszechświatowi, bo to daje megamoc. Najtrudniejszą decyzją było odejście od mojej firmy i jakkolwiek to było ciężkie, dało mi poczucie, że cokolwiek wymyślę, to zrobię.

Jak widzisz relację między trzema sferami, które są dla ciebie ważne: modą, ekologią i LGBT+?

Na pewno problemem jest pinkwashing, który ma wiele wspólnego z greenwashingiem – marki nagle robią coś z tęczą lub zielonym znaczkiem i oczekują owacji na stojąco. Nie wiem, co o tym myśleć – jeśli do wyboru mają robić to lub nie, to oczywiście lepiej, by robiły. Ale byłabym ostrożna i tak samo jak w przypadku środowiska, zapytałabym, co tak naprawdę dana marka zrobiła na rzecz równości, również wewnątrz firmy. I nie chodzi tu o „tęczowy dzień”, kiedy wszyscy pracownicy muszą przyjść do pracy ubrani na kolorowo, nawet gdy nie mają na to ochoty.

Jak uniknąć pułapek pinkwashingu?

Trzeba sprawdzać firmy z z tęczowym logo – co za tym idzie: czy tylko fajne rzeczy, zniżka lub tęczowy produkt, z którego dochód częściowo zostanie przekazany na coś? W drugim przypadku dana firma po prostu mogłaby przekazać zysk na fundację, a nie zrzucać odpowiedzialności na konsumenta – że jeżeli kupi produkt, którego nie potrzebuje, to zysk pójdzie na fundację. Z drugiej strony jeśli tęczowe rzeczy są w czerwcu na wystawach, to pojawia się pytanie: czy będą tam nadal w lipcu? Jak zrobić, żeby tęcza trwała 12 miesięcy? Cieszę się, że jest Parada, ale chciałabym, żeby nie był to jedyny dzień w roku, kiedy możemy przejść ulicami w takich ubraniach, w jakich czujemy się dobrze, i nie bać się wpierdolu.  

Walczą o tolerancję… w klapkach – marka Kubota po raz kolejny wspiera Pride Month!

Kuboto, zawiodłem się na Tobie. Toleruje dobro, zło – precz! Nie kupię nigdy nic Kuboty. Fajna ta ideologia taka nie za mądra. To tylko kilka komentarzy, które pojawiły się pod postem Kuboty na Facebooku o starcie akcji “Jesteś tolerancyjny? Tak, ale… nie ma ale!”. To kolejna odsłona wsparcia marki dla społeczeństwa LGBTQ+ z okazji Pride Month.

Na pierwszy rzut oka Kubota może w ogóle nie kojarzyć się z tęczową sprawą – marka powstała w samym środku lat 90. XX wieku i jest w 100% polska. Po latach memów z “Januszami” w roli głównej wydawać by się mogło, że to brand przeciwny środowisku LGBTQ+. Nic bardziej mylnego — Kubota to nie klapki, lecz styl życia. Styl życia zakładający równe traktowanie każdego, niezależnie od płci, orientacji seksualnej czy pochodzenia.

Wsparcie środowiska LGBTQ+ oraz walka o równość dla każdego jest obecnie w DNA Kuboty od reaktywacji brandu w 2018 roku. To wtedy czwórka przyjaciół postanowiła zaryzykować wszystko, by zrealizować wielkie marzenie o stworzeniu czegoś niesamowitego. Od samego początku projektu wiedzieli, że chcą zrobić coś więcej niż tylko zbudować dobrze prosperującą firmę.

Kubota jest zatem biznesem w pełni odpowiedzialnym społecznie. Oznacza to, że w przeciwieństwie do wielu innych, często większych marek, klapkowa legenda wspiera ważne według zespołu i zarządu sprawy nie tylko zmianą logo w mediach społecznościowych, ale przede wszystkim pieniężnie.

Jesteś tolerancyjny? Tak, ale… nie ma ale!

Chyba każda osoba utożsamiająca się ze środowiskiem LGBTQ+ usłyszała od kogoś “jestem tolerancyjny, ale…”, po którym następowała próba usprawiedliwienia swojego braku tolerancji. Ta jakże często występująca, życiowa sytuacja zainspirowała przedstawicieli marki do stworzenia hasła przewodniego dla sloganu tegorocznej edycji wspierania przez markę Miesiąca Dumy.

Marka w poście na Facebooku, w którym informuje o akcji, przywołuje kilka statystyk dotyczących sytuacji osób LGBTQ+ w naszym kraju:

  • 70% młodzieży LGBTQ+ spotyka się z przemocą ze względu na swoją orientację seksualną lub tożsamość płciową.
  • Ponad 20% osób LGBT+ straciło w swoim życiu kogoś bliskiego ze względu na swoją nieheteronormatywność.
  • 50% osób LGBT+ mierzy się z depresją.
  • 70% młodzieży LGBTQ+ ma myśli samobójcze.
  • 12% społeczeństwa LGBT+ planuje wyjazd z kraju w najbliższym czasie, z czego decydującym czynnikiem jest nagminne doświadczanie dyskryminacji w Polsce.

Powiedzieć, że osoby LGBT+ mają w Polsce ciężko, to nic nie powiedzieć. Potwierdza to wynik uzyskany w raporcie ILGA-Europe, który co roku bada prawodawstwo oraz praktykę stosowania prawa wobec osób LGBT. 13 punktów na 100 możliwych to najgorszy wynik w całej Unii Europejskiej.

W ramach tegorocznej akcji, której partnerem jest Kampania Przeciw Homofobii oraz Replika, Kubota wywiesiła plakaty w ponad 40 restauracjach w Łodzi i Warszawie, by dać impuls do wychodzenia nie tylko z szafy, ale także z domu, na ulice, by głośno walczyć o swoje prawa. Bo prawa osób LGBTQ+ to prawa  .

Oprócz tego Kubota, jak co roku, wspiera organizacje walczące o równość osób LGBTQ+ także finansowo — część dochodów ze sprzedaży klapków przekazywana jest Kampanii Przeciwko Homofobii oraz Fabryce Równości.

Wsparcie — nie pierwszy i nie ostatni raz

Działalność charytatywna Kuboty trwa od lat — marka ma na koncie współprace z PCK, WOŚPem, PAH, Fundacją JiM, Fundacją Kolorowy Świat, Fundacją Załoga Bulldoga, Monarem, Fundacją po DRUGIE, Fundacją Kapitan Światełko i innymi podmiotami, które na pierwszym miejscu stawiają równość i dobro innych osób.

Od 2019 roku marka ma w swojej ofercie tęczowe produkty — część zysków z ich sprzedaży przekazywane jest fundacjom walczącym o równouprawnienie osób LGBTQ+. Dwa lata po wprowadzeniu pierwszej tęczowej pary klapków, marka zorganizowała kampanię #silateczy, która okazała się ogromnym sukcesem. Udział w niej wzięły inne firmy, m.in. Bolt, Yope, Myszojeleń, Gandalf, Your KAYA, Plantwear i Many Mornings. Marki połączyły swoje zasięgi i możliwości, by jak najszerzej oraz możliwie najbardziej skutecznie walczyć z dyskryminacją i nietolerancją.

Kubotę wyróżnia dodatkowo fakt, że jest pracodawcą przyjaznym środowisku LGBT+. Nie jest to wyłącznie niepisana zasada — wręcz przeciwnie! W Kulturze organizacyjnej marki znajduje się zapis o tolerancji i akceptacji, które są głównymi filarami firmy. Marka propaguje równość nie tylko na zewnątrz, ale także w strukturach wewnętrznych. Te wszystkie działania są doceniane, o czym świadczy fakt podwójnej nominacji do nagrody Pracodawcy roku wspierającego osoby LGBT+.

 

 

 

Love Out Loud! Pride Week w Music Box

Już od 20 do 26 czerwca odbędzie się kolejna edycja Pride Week w Music Box Polska, w tym roku pod hasłem „Love Out Loud”

Wyraź głośno swoją miłość i bądź z nami przez cały tydzień – wyjątkowo pozytywna atmosfera, specjalne playlisty i programy, które obejrzysz tylko w Music Box. 

Spędź tydzień w towarzystwie gwiazd wspierających społeczność LGBTQ+, takich jak Madonna, Lady Gaga, Elton John, Ricky Martin, Years&Years, David Bowie, Queen, Arek Kłusowski, Reni Jusis, Ralph Kamiński i wielu innych. Obiecujemy, że na antenie nie zabraknie radości i frajdy!

Specjalnie z okazji Pride Week przygotowaliśmy:

50 BEST PRIDE SONGS (czwartek o 19:00, niedziela o 13:00) – zestaw 50 najlepszych teledysków o tematyce LGBTQ+.

DRIVE ‘N DRAG SHOW (piątek o 21:45, sobota o 10:00, niedziela o 21:00) – spektakularny koncert wielobarwnych i czasami prowokujących wykonawców drag queen, znanych z występów w kultowym amerykańskim reality show RuPaul’s Drag Race. Nie przegap unikalnej okazji, by zobaczyć to na swoim ekranie!

No i oczywiście, aby okazać nasze wsparcie dla całej społeczności LGBTQ+, nasze logo już drugi rok z kolei zmieni kolor i rozbłyśnie w tęczowych barwach. Ponadto, nasi widzowie będą dosłownie zarzucani dodatkowymi atrakcjami w trakcie całego tygodnia! 

Śledź naszą stronę internetową i social media, żeby być na bieżąco!

Pride Week w Music Box powstaje przy współpracy: Stowarzyszenia Lambda Warszawa, Grupy Stonewall, Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, Wild Grass – producenta napoju Rainbow, sklepu LGBT Unipride.pl, sieci klubów HAH, magazynu LGBTQIA Replika oraz portalu LGBT+ Queer.pl.

Gdzie oglądać?

· CANAL+: #209

· UPC (Horizon): #723

· UPC (Mediabox): #798

· Orange: #687 

· VECTRA: #619

· Multimedia: #204

· INEA: #726

· TOYA: #741 

· TVK Chopin: #622

Znajdziesz nas także u wielu innych operatorów, na WP Pilot oraz na satelicie Eutelsat (HotBird): 13°E,10.834 GHz, polaryzacja: V-pionowa, SR: 27.5 Ms, FEC: ¾

 

 

 

 

Kontakt:
Kamil Bernacki,
PR ManagerTel.: +48 22 60 2233 5
Email: k.bernacki@musicboxtv.net

 

Helena Urbańska – aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie

Z HELENĄ URBAŃSKĄ, aktorką Teatru Współczesnego w Szczecinie, współtwórczynią podcastu „Lesbijski SOR”, rozmawia Mariusz Kurc

fot. Paweł Spychalski

Ja właściwie nie robiłam publicznego coming outu, to znaczy nie miałam takiego jednego momentu, że gdzieś powiedziałam czy napisałam, że jestem lesbijką lub że mam dziewczynę. Z prostej przyczyny: odkąd jakkolwiek działam publicznie, to jestem już wyoutowana.

Pierwszą twoją działalnością jako wyoutowanej lesbijki był chyba podcast „Lesbijski SOR”, który wystartował w grudniu 2020 r., prowadzony przez ciebie razem z Jagodą Jobdą. Byłaś wtedy na czwartym roku warszawskiej szkoły teatralnej i o ile mi wiadomo, żadna aktorka przed tobą nie wyoutowała się publicznie.

Teraz niedawno, już po coming outach Grety i Marcjanny, rozmawiałam z kilkoma koleżankami aktorkami niehetero, które nie miały wcześniej gotowości na coming out. Odniosłam wrażenie, że coś się budzi. Może niedługo będą kolejne coming outy aktorek – oby!

Skoro nie miałaś wzorców poza aktorkami zagranicznymi, to skąd wzięłaś odwagę, by się wyoutować, i to jeszcze będąc w szkole?

To nawet nie była jakaś wielka decyzja, nie zastanawiałam się długo. Po prostu nie znoszę się ukrywać. Bardzo mi to przeszkadza. Szczególnie gdy jestem w związku. Do tego stopnia, że wchodząc w związek, mówiłam dziewczynie, że zależy mi na jawnym życiu. Za żadne skarby wchodzić w zawód aktorski nie chciałam z tym ciężkim zapleczem tajemnicy. Oczywiście, wiem dobrze, o jakich zagrożeniach myślą aktorki, które nie decydują się na coming out. Stereotypowo lesbijki postrzega się jako kobiety za mało „kobiece”, a znowu panuje przekonanie, że aktorka z założenia musi być kobietą bardzo „kobiecą”. Sama dostawałam takie uwagi. Czy jakaś rola mi przez to przepadła? Może i tak, ale o tym nie wiem. Żadnej roli w TVP pewnie nie dostanę, ale też niespecjalnie mi na tym zależy.

W kilku naszych wywiadach aktorzy geje mówili, jak w szkołach pilnowali się, by nie wyjść na za mało męskich.

A jaka jest w ogóle definicja męskości i kobiecości? I dlaczego ludzie hetero mają monopol na decydowanie, co jest męskie, a co kobiece? Nieraz czułam się wykluczona, nieraz musiałam wysłuchiwać homofobicznych komentarzy profesorów, którzy mówili coś, nie zdając sobie sprawy, że słucha ich również lesbijka. Bo ja tego nie mówię przecież od razu. Ale też widzę podczas prób teatralnych, że to wychodzi zwykle szybko – na pierwszej czy drugiej.

Jakiego typu to były komentarze?

[restrict]Nie możesz zachowywać się tak i tak, bo wyjdziesz na ciotę czy pedała, albo na lesbę. Było też fetyszyzowanie seksu lesbijskiego – jeden profesor rozwodził się, że to jest coś bardzo tajemniczego i magicznego. Zapytany wprost, pewnie odparłby: „Nie jestem homofobem, mam wiele znajomych gejów i lesbijek”. Ale takie uwagi rzucane „mimochodem” do studentów_ek zostają i sprawiają, że oni się boją. I ja ten strach rozumiem, ale już nie byłabym w stanie w tym strachu żyć. Wolałabym już nie dostać roli. Rosło we mnie poczucie, że im częściej będę mówić wprost i stąpać po tym świecie „jako lesbijka”, tym szybciej ludzie się przyzwyczają.

I to odnosi skutek?

Tak. Na pierwszym roku funkcjonowałem jako anomalia, ludzie przychodzili do mnie z pytaniami, po czym przyzwyczaili się. Moja orientacja przestała być zagadnieniem do dyskusji.

Bardzo logiczne jest to, co mówisz, jednak przytłaczająca większość aktorek niehetero wybiera siedzenie w szafi e. Dlaczego ty tej drogi nie wybrałaś?

W trosce o swoje zdrowie psychiczne. Ukrywanie tak ważnej swojej cechy sprawia, że zaczynasz myśleć o swoim życiu prywatnym w ogóle jako o czymś naznaczonym negatywnie, czymś, o czym nie możesz swobodnie mówić. Ale też mam świadomość, że dojrzewając w Warszawie, nie mając do czynienia z naprawdę ostrą homofobią ani ze strony rodziny, ani przyjaciół, byłam na uprzywilejowanej pozycji.

Ale doświadczenie szafy masz.

W szafie siedziałam przez całe gimnazjum i liceum i to było potworne. Za nic nie chciałabym wrócić do tamtego okresu, do tamtego wiecznego popłakiwania.

Proszę, opowiedz, to z pewnością doda otuchy młodym ludziom.

Jezu, straszne to było. Miałam 12 lat… To była nauczycielka z Australii, która poczęstowała mnie papierosem i ja zaraz zaczęłam fantazjować, że pojadę do niej do Australii i będziemy się przytulać i razem spać. Następnie zaliczyłam beznadziejne zakochiwanie się w przyjaciółkach. Gdy miałam 16 lat, zakochałam się w pewnej dziewczynie i o tym już kilku osobom powiedziałam, ale dodając, że jak najbardziej jestem hetero, tylko „o tak” mi się przydarzyło. Zresztą spotykałam się też z chłopakami. Proces wychodzenia z szafy i godzenia się ze sobą jest długi i wcale nie mówię, że mam to całkowicie za sobą. A społeczeństwo ci nie pomaga, bo wciąż, niemal codziennie musisz przy jakichś drobnych okazjach robić kalkulacje: wyoutować się przed lekarzem lub panią w sklepie czy nie? To jest takie męczące.

Coś było dalej z tamtą dziewczyną?

Nie, nic. Nawet jej nie powiedziałam, że jestem w niej zakochana. Słuchałam Arctic Monkeys i bardzo cierpiałam. Miałam też wtedy pierwszy raz myśl, że może jestem lesbijką, ale oczywiście później nadal spotykałam się z chłopakami, bo chciałam tę myśl od siebie odsunąć.

Miałaś nadzieję, że ci „przejdzie”?

O, tak. Poznam odpowiedniego mężczyznę i już. Albo myślałam: może ja sobie na podstawie filmów i książek zbudowałam nierealny obraz wielkiej miłości, a w życiu to właśnie jest tak, jak ja mam z chłopakami, czyli dość nijako? W trzeciej klasie liceum znów się zakochałam i wtedy to już był związek i zrozumiałam od razu, że nie – to jest naprawdę fajne. Niedługo później postanowiłam, że koniec z szafą, do szkoły teatralnej startowałam już jako wyoutowana lesbijka.

Twoja otwartość była bardziej szokująca dla profesorów czy studentów?

Myślę, że nawet bardziej dla studentów, bo oni zwłaszcza na początku panicznie się boją, że zostaną wyrzuceni, więc funkcjonują totalnie według heteronormy.

Według której o homoseksualności raczej nie wypada głośno mówić.

Mój „ulubiony” komentarz, który czytam niemal codziennie w sieci, brzmi: „Mnie nie obchodzi, kto z kim śpi”. Autor pewnie myśli, że to jest postępowe, a nie jest, bo sprowadza sprawy tylko do seksu i tak naprawdę ucina temat. A my nie chcemy ucinania tematu, bo nie chodzi o samo „spanie”, tylko o to, z kim pojadę na ostry dyżur, jeśli mi się coś stanie, z kim chcę zamieszkać lub już mieszkam, z kim gotuję obiady, z kim rozliczam podatki itd.

Albo mówią, że to są „intymne sprawy”. Nieprawda, większość spraw w związku wcale nie jest „intymna”.

To mnie strasznie uwiera, szczególnie teraz, gdy planuję wspólne życie z moją dziewczyną i widzę, jak brakuje przestrzeni na rozmowy o prozaicznych rzeczach. Niby jestem akceptowana, ale kiedy opowiadam, jak było, gdy pojechałam na święta poznać rodziców mojej dziewczyny, to u niektórych rozmówców widzę jakby zmieszanie, nie wiedzą, co powiedzieć.

A już chciałoby się, by nadeszły takie czasy, że, nie wiem, jest grupa koleżanek, jedna opowiada o swoim ślubie z chłopakiem, a druga – z dziewczyną, trzecia jest singielką itd.

To jest moje marzenie, by tak było. Teraz w Teatrze Współczesnym w Szczecinie gramy spektakl „Spartakus. Miłość w czasach zarazy.” w reżyserii Jakuba Skrzywanka i na scenie mamy ślub jednopłciowy, pary LGBT się zgłaszają, a aktorka takiego performatywnego ślubu udziela. Po każdym spektaklu mamy owacje na stojąco.

Helu, a twój coming out przed rodzicami był jakimś kamieniem milowym dla ciebie?

Nie był, bo czułam, że rodzina mnie zaakceptuje. Powiedziałam mamie, a ona już podała dalej reszcie rodziny.

To chyba dobrze, bo wielu rodziców po coming oucie przynajmniej na jakiś czas wchodzi do szafy – ukrywają orientację/ tożsamość płciową dziecka.

Bardzo dobrze. Natomiast z mojej paczki pięciorga przyjaciół, którzy myśleliśmy kiedyś, że wszyscy jesteśmy hetero, hetero zostało jak na dziś dwoje. (śmiech)

Kiedy zorientowałaś się, że w tej naszej tęczowej bańce jako lesbijka masz gorzej niż geje? Że lesbijki są mniej widoczne itd.?

Z mojej perspektywy lesbijek wcale nie jest mniej niż gejów, ale wiem, o czym mówisz – o naszej niewidzialności. Pierwszy raz to do mnie dotarło, gdy byłam w klubie gejowskim i nie zostałam obsłużona przy barze.

W „Lesbijskim SOR-ze” mówiłyście, że zdarzało się wam nie zostać wpuszczonymi do klubu gejowskiego.

Bramkarze mówili: „To nie jest dla ciebie miejsce”. Geje mają przesrane, bo mają stygmę tego „pedała”, ale przynajmniej są jacyś, natomiast lesbijki zwyczajnie nie są traktowane poważnie. Pokutuje przekonanie, że to „taka faza”, ot, mieszkają sobie razem przyjaciółki i tyle. Co one tam robią w ogóle, no co? I przez to my często same nie traktujemy siebie poważnie. Rozmawiałam z wieloma lesbijkami, które, podobnie jak ja, mają na koncie funkcjonowanie w czasach szkolnych na zasadzie klasowego klowna. Zaśmiewałyśmy swoje problemy.

Jak w ogóle wpadłyście na pomysł „Lesbijskiego SOR-u” z Jagodą?

Jagoda chciała, byśmy poszły na piwo, a ja, że nie, bo mam złamane serce. Więc przyszła do mnie, obgadałyśmy to moje serce i rzeczywiście zrobiło mi się lepiej. Tak sobie wtedy zamarzyłyśmy, że fajnie by było, gdyby istniał taki „oddział szpitalny”, gdzie te wszystkie lesbijskie duszyczki mogłyby się przytulić, znaleźć schronienie. Bo przestrzeni gejowskich już naprawdę jest sporo, a lesbijskich – jak na lekarstwo. Ja strasznie, ale to strasznie odczuwałam samotność, gdy dorastałam i nie miałam z kim porozmawiać. Zresztą my wszyscy, ludzie LGBT, mamy podobne doświadczenia z dojrzewania – samotność, ukrywanie się i strach. I tak wpadłyśmy na to, że zrobimy podcast i w ten sposób będziemy innym lesbijkom dodawały otuchy.

A kiedy zdałaś sobie sprawę, że bycie lesbijką jest również sprawą polityczną?

Gdy ta nagonka na nas kilka lat temu zrobiła się już naprawdę ostra. Gdziekolwiek się ruszyłam, to ludzie dyskutowali o kwestiach LGBT. Jest impreza i nagle ludzie zażarcie dyskutują o tym, czy pozwolić mi mieć dzieci, czy nie. A ja stoję z boku.

Wyoutowałaś się też na scenie w jednym spektaklu, prawda?

To była rola u Justyny Wielgus w Teatrze 21, taki freak show o ludziach odstających od normy. Na scenie byli aktor z zespołem Downa, aktorka niskorosła i ja, która mówiłam, że tej mojej odmieńczej cechy nie widać, a mianowicie jestem lesbijką. „Na pewno wiecie, jak to jest być aktorką lesbijką, bo znacie inne wyoutowane aktorki lesbijki” – po tych słowach zapadała cisza, bo oczywiście nikt takiej aktorki nie znał. To był dla mnie trudny monolog.

Aktorów wyoutowanych jest już co najmniej kilkunastu, a wśród aktorek wy jesteście pierwsze. Natomiast w sporcie odwrotnie – pierwsze coming outy należą do kobiet, sportowiec jeszcze żaden w Polsce się nie wyoutował.

Bo stereotypowy obraz sportowca jest taki, że gej jako ten niby za mało męski nie pasuje, natomiast stereotypowy obraz aktorki to jest ta hiperkobiecość, do której z kolei nie pasuje „twarda lesba”. Dlatego sportowcom gejom i aktorkom lesbijkom trudniej jest się wyoutować.

„Lesbijskiego SOR-u” nagrałyście 15 odcinków, po czym twoje drogi z Jagodą się rozeszły, bo jesienią zeszłego roku dostałaś etat w Teatrze Współczesnym w Szczecinie. Wcześniej zdążyłyście jeszcze obie wziąć udział w nagim kalendarzu „Repliki” zatytułowanym „Moje ciało queer”. Nagość była dla ciebie przekroczeniem?

Nie. Czuję się raczej swobodnie nago – pewnie dlatego, że mam dość normatywne ciało. Moi rodzice nie wiedzieli o kalendarzu – z tego wywiadu teraz się dowiedzą. (uśmiech) W kinie i teatrze uwielbiam kobiecą nagość, gdy jest odseksualizowana.

A ja uwielbiam nagość męską, gdy jest pokazana seksualnie.

Bo właśnie tego brakuje – odsesksualizowanej nagości kobiecej i seksualnej nagości męskiej.

Bo to, co nam się serwuje, to jest perspektywa mężczyzny hetero.

Tak. Ale to się zmienia. Ostatnio obejrzałam film „Najgorszy człowiek świata” i tam byli rozbierani głównie mężczyźni, a w jednej scenie był seks oralny, którym mężczyzna zaspokajał kobietę – jak fajnie!

Na koniec jeszcze wrócę do tego nieszczęsnego okresu dorastania. Miałaś wtedy jakieś swoje ulubione postacie czy filmy, które podtrzymywały cię na duchu?

Madonna była dla mnie taka postacią – podziwiałam jej siłę i bezkompromisowość w wyrażaniu siebie.

Dla mnie Madonna też była taką postacią – niesamowite, ona emancypuje kolejne pokolenia ludzi LGBT.

Namiętnie jako nastolatka oglądałam serial „Glee”, w którym śledziłam postać lesbijki Santany Lopez. Gdy kilka lat temu aktorka grająca tę postać zmarła tragicznie, wspomnienia z przeżywania „Glee” natychmiast wróciły. Nasza reprezentacja w mediach, w kulturze jest megaważna, w ekstremalnych przypadkach może wręcz uratować życie.

Czego ci życzyć, Helu? Kariery jak Sarah Paulson?

Sarah Paulson, mówisz? To nie byłoby złe. Ale tak na dziś, wystarczyłoby, żebym mogła się utrzymać z aktorstwa, żebym robiła to, co lubię, w bezpiecznym i przyjaznym mi środowisku i żebym mogła dorzucić cegiełkę do reprezentacji LGBT. Jest we mnie żyłka aktywistyczna. Zresztą czy można powiedzieć na pewno o jakiejś sztuce, że jest niepolityczna? Nie można.[/restrict]

Wszystkie odcinki podcastu „Lesbijski SOR” Heleny Urbańskiej i Jagody Jobdy można odsłuchać na Spotify.

Kijów i Warszawa – Razem na wspólnej paradzie

Parada RównościKyivPride połączą siły i pomaszerują z dumą, w imię wolnej miłości, równych praw i wolnej Ukrainy.

Już za kilka tygodni – 25 czerwca ulicami Warszawy przejdzie kolejna #ParadaRówności. Tegoroczny przemarsz, będzie szczególnie wyjątkowy i ważny, bo dołączą do niego nasi przyjaciele_ółki z Ukrainy, która obecnie walczy z brutalną agresją Rosji. Właśnie z tego powodu 10. jubileuszowy Marsz Równości w Kijowie nie może się odbyć w tradycyjnej formie.

Do zobaczenia na największym polsko-ukraińskim święcie równości! #SlavaUkraini 🏳‍🌈🏳‍⚧🇺🇦🇵🇱