NIEGRZECZNE CÓRECZKI ELLEN

„Orange Is The New Black” zapracował na status kultowego lesbijskiego serialu. 27 lipca – premiera szóstego sezonu

Tekst: Daniel Oklesiński

 

mat. pras.

 

Jeśli czytacie te słowa jakoś na przełomie lipca i sierpnia, to ja właśnie połykam szósty sezon rozgrywającego się w kobiecym więzieniu serialu „Orange Is the New Black”. Serial jest szczególny pod kilkoma względami: to jeden z pierwszych projektów Netfliksa, ma najwięcej zakontraktowanych odcinków na przyszłość (siódmy sezon będzie na bank), wszystkie dotychczasowe sezony spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem oraz – a właściwie przede wszystkim: ma nieporównywalną z niczym innym w mainstreamie reprezentację LGBTQ. Szczególnie L. Stąd wyjątkowa popularność serialu wśród lesbijek, ale nie tylko, również wśród osób trans, bi, queer oraz wśród „zwykłych” gejów, o czym zaświadcza choćby wyżej podpisany. Wśród hetero zresztą też: tak, istnieją równie queerowe seriale (kultowe lesbijskie „Słowo na L”, gejowskie „Queer as Folk”), ale nie miały one aż tak masowej publiczności.

Już sama nazwa jest typowo kampowa: chodzi o pomarańczowy kolor pierwszego więziennego stroju, który wcale nie jest (niby) przymusem, tylko po prostu stanowi ostatni krzyk mody, jak niegdyś czarny. „OITNB” został stworzony przez Jenji Kohan, wcześniej znaną m.in. z „Trawki”. Luźno adaptuje prawdziwe losy Piper Kerman i jej doświadczenia z 15-miesięcznego pobytu w kobiecym więzieniu – materiałem źródłowym jest jej książka „Dziewczyny z Danbury. Orange is the New Black”, a sama Kerman, identyfikująca się jako biseksualna, pełni rolę konsultantki serialu. Tęczowo jest od pierwszej sceny – gdy dowiadujemy się, że główna bohaterka ma doświadczenia zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Potem queeru tylko więcej. W kobiecym więzieniu Litchfield (stan Nowy Jork) poznajemy jeszcze wiele kobiet (i nawet jakiś facet się przemknie) mocno odstających od heteronormy. Np. na zdjęciu promocyjnym drugiego sezonu aż osiem z kilkunastu bohaterek wpada pod „parasol” LGBT, a to i tak nie wszystkie.

Piper & Alex

Ograniczmy się na razie tylko do tej ósemki. W centrum historii mamy Piper (w serialu nosi nazwisko Chapman). Biała dziewczyna po 30-tce, 4 małe tatuaże, wyższa klasa średnia, narzeczony i ślub gdzieś na horyzoncie. Prawie stereotyp. Prawie, bo Piper dogania przeszłość i jej przestępstwo z miłości wychodzi na jaw po 10 latach. Będąc zakochaną w Alex, zgodziła się wtedy wyświadczyć jej przysługę i przeszmuglować pieniądze z handlu narkotykami. Teraz, musi przełączyć swoje „idealne” życie na wstrzymanie, a na dodatek, okazuje się, że trafi a do tego samego więzienia, w którym siedzi Alex. Ta z kolei jest bezkompromisową, zadeklarowaną lesbijką, a za opis jej charakteru niech wystarczy fakt, że była częścią międzynarodowego kartelu narkotykowego. Relacja Piper i Alex jest jednym ze stałych wątków serialu. Na początku pełna goryczy i animozji, stopniowo przeradza się (uwaga! spojler!), trochę zdradzając, w dość zdrowy romantyczny związek. Narzeczony Piper odchodzi w zapomnienie i stosunkowo szybko znika z serialu, a miłość obu dziewczyn zostaje przypieczętowana symboliczną ceremonią ślubną.

Big Boo

Ulubienica wielu widzek (i widzów) to Big Boo. Lesbijka butch (nawet ma na przedramieniu wytatuowane wielkimi literami słowo „BUTCH”), która masturbuje się ukradzionym śrubokrętem i urządza „pussy race” (wygrywa ta, która przeleci więcej współwięźniarek).. Jest jedną z bardziej komediowych postaci (ale nigdy nie jest obiektem żartu ze strony twórców serialu), a jednocześnie jej wątek jest należycie rozwinięty, nie jest tylko ozdobnikiem. Boo nieustannie walczy o prawo do bycia sobą, a także, na przykład, pomaga współwięźniarce zemścić się na strażniku-gwałcicielu.

Lorna

Z przeciwnej strony spektrum mamy Lornę Morello, kobietę, która sama do końca się jeszcze nie odkryła. Zawsze z czerwoną szminką na ustach, zawsze fantazjująca o bajkowej, heteroseksualnej miłości – do więzienia trafi a za podłożenie materiałów wybuchowych facetowi, z którym była na jednej randce, a który w jej głowie nadal jest jej narzeczonym. Więzienie nie ogranicza jednak Lornie miłosnych uniesień. Znajduje sobie korespondencyjnie faceta, bierze z nim ślub, a przy tym uprawia seks ze swoją przyjaciółką. Bi-curious? Biseksualna? A może lesbijka zakochana w idei „tradycyjnego”, a więc różnopłciowego małżeństwa?

Nicky

Przyjaciółką Lorny (a raczej: nieszczęśliwie w niej zakochaną) jest Nicky, narkomanka na odwyku, kolejna lesbijka w Litchfield dostrzegająca w niecodziennych warunkach okazję na seksualne eskapady. To właśnie Nicky najbardziej rywalizuje z Big Boo w „pussy race”. Ma burzę rozczochranych włosów i lepiej z nią nie zadzierać.

Crazy Eyes

Suzanne „Crazy Eyes” Warren to 30-latka o mentalności dziecka, która nie pasuje do brutalnego otoczenia, w jakim się znalazła. Jej niewinność jest impulsem do wątków o odkrywaniu swojej cielesności, ale także sfery emocjonalnej. Poznajemy Crazy Eyes w momencie, gdy zadurza się w Piper. Już chwilę później chce z dziewczyny zrobić swą więzienną żonę (dodajmy, że nie pierwszą, ani nie drugą). W jednym z kolejnych sezonów pisze erotyczną nowelę science fiction, oczywiście z wątkami les. Utwór wzbudza furorę i na chwilę wynosi Suzanne do poziomu lokalnej gwiazdy.

Poussey

Jest jeszcze Poussey Washington, sympatyczna dziewczyna o drobnej posturze z dyplomem z historii sztuki. W więzieniu jedną z jej pasji jest opiekowanie się biblioteką. Jeszcze przed odsiadką Poussey zakochuje się w pewnej Niemce i walczy o swe szczęście konfrontując się z jej ojcem, Oberstleutnantem, prawie grożąc mu pistoletem. W więzieniu najpierw zakochuje się w najlepszej przyjaciółce, niestety heteryczce. W końcu jednak odnajduje prawdziwą miłość.

Sophia

Last, but not least, Sophia Burset. Dziewczyna trans. Więzienna fryzjerka – z tych, co to życie znają od podszewki, kitu jej nie wciśniesz, a bezpośredniością cię powali. Gdy Piper przypadkiem widzi, jak Sophia sika, ta wypala: „Nie krępuj się, patrz, zapłaciłam za moją cipkę sporo kasy”. W retrospekcjach poznajemy również Sophię sprzed tranzycji, gdy funkcjonowała jako facet. Ma nastoletniego syna i żonę, która regularnie ją odwiedza. Sophia nie jest postacią na marginesie głównych wątków, stworzoną, by rozerwać widza, tylko pełnokrwistą bohaterką z własną historią.

***

Wszystkie odcinki zawierają retrospekcje skupiające się na różnych postaciach, dzięki czemu każda/y ma szansę mocno wybrzmieć. Śledzimy losy bohaterek na wielu formujących etapach życia. Mamy też bardzo szerokie spektrum „lesbijskości”, dzięki czemu widz zdaje sobie sprawę, że nie istnieje jedna definicja „lesbijki”. Są postacie butch, femme i mnóstwo innych pomiędzy. Są zadeklarowane „lesby”, bi-curious, i takie, które wydają się być biseksualne lub panseksualne (choć akurat tu serial ma pewien problem – samo słowo „bi” z ekranu nie pada). Uderzająca od pierwszej sceny jest też bezkompromisowość w ukazywaniu tęczowego „wachlarza” postaci, queerowość nie wychyla się z żadnej szafy, nie chowa się pod dywanikiem, nie jest „smaczkiem”. Ma się wręcz wrażenie, że queerowość jest typowa, a heteryczki… są jakby mniej widoczne.

Poza ekranem

Sophię Burset gra trans aktorka Laverne Cox i rola ta stała się nie tylko jej przepustką do sławy (Sophię przed tranzycją gra… brat bliźniak aktorki – M Lamar). Dzięki Laverne zaczęła się na serio debata o wykluczaniu trans aktorów/ek, o stosowanej nagminnie zasadzie, by postacie trans były odtwarzane przez aktorów/ki cis (Jared Leto w „Witaj w klubie”, Felicity Huff man w „TransAmerica” i wiele innych). W 2014 r. Laverne Cox była pierwszą transpłciową osobą na okładce wpływowego magazynu „Time”. Lea DeLaria (Big Boo) to jedna z pierwszych wyoutowanych lesbijek – komiczek (jeszcze przed Ellen DeGeneres!). Dla Samiry Wiley (Poussey) udział w serialu odmienił nie tylko życie zawodowe (można ją teraz oglądać w świetnej „Opowieści podręcznej”, gdzie też gra lesbijkę), ale i prywatne. Poznana na planie serialu scenarzystka Lauren Morelli szybko zawróciła jej w głowie – panie stanęły na ślubnym kobiercu w 2017 r. W trzecim sezonie pojawia się też wyoutowana aktorka i wokalistka Ruby Rose (gra Stellę, też queer). A Natashę Lyonne (hetero), serialową Nicky, kinomani LGBT mogą pamiętać jako Megan, lesbijkę, główną bohaterkę komedii „Cheerliderka” z 1999 r.

Kultowy status „OITNB” w społeczności LGBT dostrzega też sam Netflix, który łączy promocję serialu z aktywizmem LGBT. Obsada pojawia się często na paradach Pride (niestety, na razie tylko w USA). Netlix zaznaczył jednak swą obecność w Miasteczku Równości na tegorocznej Paradzie w Warszawie. Na stoisku wytwórni można było dostać koszulkę z tęczowym logotypem serialu, a także, po odczekaniu w długiej kolejce, zrobić sobie tymczasowy tatuaż z bohaterkami z katalogu grafik stworzonych specjalnie na to wydarzenie przez polskich artystów. Dodatkowo, pojawiły się billboardy reklamujące jednocześnie serial i Paradę.

***

20 lat temu serial „Ellen” praktycznie nie przetrwał coming outu jego głównej bohaterki (a zarazem coming outu aktorki Ellen DeGeneres). Po nim oglądalność spadła i wkrótce serial wycofano, choć kariera samej De-Generes w końcu rozkwitła. Niemniej, „Ellen” przetarła ścieżkę. „Orange Is The New Black” pokazuje, że coming out to ledwo początek. Dopiero po nim zaczyna się najciekawsza część życia. Choćby i w więzieniu!  

 

Tekst z nr 74/7-8 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Queer Eye (Porady różowej brygady)

(USA, 2018), wyk. A. Porowski, J. van Ness, T. France, K. Brown, B. Berk; Netflix 2018

 

mat. pras.

 

Czy ktoś wyobraża sobie pięciu gejów – stylistę, architekta wnętrz, dietetyka, wizażystę i psychoterapeutę – jeżdżących po Podkarpaciu czy Podlasiu celem zaprowadzenia w życiu tamtejszych samców alfa niezapomnianej metamorfozy? Pewnie nie. Ale w realiach amerykańskich nie trzeba sobie tego wyobrażać: wystarczy obejrzeć (na Netfliksie) drugi już sezon odgrzanego po latach reality show „Queer Eye” (oficjalne, widoczne wyżej tłumaczenie nie zachwyca – lepiej ideę programu oddawałoby chyba coś w rodzaju „Gejami w heteryków”!)

Nasza „Fab Five” („Pięciu Wspaniałych”) przemierza konserwatywny stan Georgia i wybranym zaniedbanym kolesiom pomaga stanąć na nogi: remontują im domy, podpowiadają, jak obcinać paznokcie i golić brody, crocksy i wyblakłe t-shirty sugerują zamienić na coś odrobinę ambitniejszego, radzą, jak ugotować mac&cheese od podstaw, a nie z proszku – i w ogóle dużo rozmawiają, lecząc duszę, kompleksy i podbudowując poczucie ich wartości. Brzmi jak połączenie „Dam i wieśniaczek”, „Jak dobrze wyglądać nago?” i „W Labiryncie”? Brzmi!

Ale kto pierwszy chce rzucić kamieniem, niech najpierw obejrzy kilka odcinków i spróbuje nie uronić łezki! Fab Five szarpie serca napotkanych pastorów, informatyków, rednecków, policjantów, strażaków, barmanów itd. Szarpie też serca widzów – roi się tu od historii o rodzicach odtrącających homoseksualne dzieci, o kościele odrzucającym osoby LGBTQ, o braku wiary w siebie, o trudnych coming outach, o próbach odzyskania straconych miłości – i to zarówno po stronie odmienianych bohaterów, ich najbliższych, jak i Pięciu Wspaniałych. Na pozór wyglądające jak odmóżdżająca papka reality show okazuje się wartościowym programem dającym mocny zastrzyk pozytywnej energii. Nie dziwią więc świetne recenzje (8.8/10 w IMDb, 93% w Rotten Tomatoes). Nie dziwią też ekstatyczne reakcje na samych Pięciu Wspaniałych, spośród których warto zwrócić uwagę przede wszystkim na dwie osoby. Jonathan Van Ness (na zdjęciu w środku) to charyzmatyczna i bezkompromisowa królowa (specjalizacja: wygląd i dbanie o siebie), która poddaje w wątpliwość utarte stereotypy płciowe i roztapia serca największych twardzieli, dając porządną lekcję tolerancji i pewności siebie. Drugim cukiereczkiem jest nie kto inny jak Antoni Porowski (drugi od prawej), zdaniem wielu najprzystojniejszy Kanadyjczyk polskiego pochodzenia, w Queer Eye zwany Anthony’m, w Glamie podobno Tośkiem, a na Instagramie sensacją! Pozostałe trzy ciacha musicie odkryć już sami. Pyszności! (Piotr Mikulski)  

 

Tekst z nr 74/7-8 2018.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Rok za rokiem

Years and years (Wielka Brytania, 2019), reż. R.T. Davies, wyk. R. Tovey, E. Thompson i inni. Premiera na HBO: 2019

 

Mat. pras.

 

Miniserial obyczajowo-społeczny, tyle że akcja toczy się w latach 2024-32. I na szczęście nie jest zdominowana przez nowinki technologiczne. Śledzimy losy kilku osób połączonych więzami rodzinnymi w Manchesterze. Mają na nich wpływ, jak na nas wszystkich, światowe wydarzenia. Z ekranów ich telewizorów dowiadujemy się na przykład, że na cztery dni przed końcem swej drugiej kadencji prezydent Trump rozkazał zrzucić bombę na pewną sztuczną chińską wysepkę. Skutkami tej decyzji zajmie się nowy prezydent Pence, ale odczuje ją cały świat – nasi bohaterowie też. A lokalnie? Pobrexitowa Wielka Brytania musi radzić sobie z gigantycznym napływem imigrantów z Ukrainy. Co się stało? Dowiedzcie się sami.

Wśród głównych postaci jest Daniel Lyons, którego gra wyoutowany Russell Tovey („Spojrzenia”, „Dogrywka”). Daniel to urzędnik odpowiedzialny za zakwaterowanie tysięcy nieszczęśników ze wschodu, gej. Zakochuje się w Viktorze i jest to zdecydowanie najlepszy, najbardziej dramatyczny wątek serialu. Oczekujcie wbijających w fotel zwrotów akcji.

Na drugim planie błyszczy Emma Thompson w roli polityczki Vivienne Rook, mrożące krew połączenie Trumpa z Marine Le Pen, obśmiewana celebrytka, której nikt nie bierze poważnie, choć wszyscy powinni. Serial, stworzony przez wyoutowanego Russela T. Daviesa (m.in. „Queer As Folk”, „Skandal w angielskim stylu”), przykuwa uwagę natychmiast, ma niesamowite tempo i nie bierze jeńców. (Mariusz Kurc)  

 

Tekst z nr 84/3-4 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Ratched

(USA, 2020), twórca: R. Murphy, wyk. S. Paulson; premiera na Netfliksie: wrzesień 2020

 

mat.pras.

 

„Ratched” to serialowa wariacja Ryana Murphy’ego na temat wcześniejszych losów jednego z największych czarnych charakterów w historii kina – siostry Mildred Ratched z klasycznego „Lotu nad kukułczym gniazdem” (1975). I jak to u Murphy’ego bywa, fabuła – rozgrywająca się w latach 40. – jest pokręcona i nieraz naciągana, ale i tak wciąga jak diabli, pełno w niej wymyślnej przemocy podszytej erotyzmem, pełno intryg. Wizualnie serial zapiera dech – szpital psychiatryczny, w którym grasuje bohaterka, to cudo art deco. Wielbicieli/ ek wątków LGBT Murphy nie zawodzi – serwuje nie lada smaczek – Mildred romansuje z kobietą, doradczynią gubernatora i jest to smaczek podwójny, bo Mildred gra wyoutowana Sarah Paulson, a doradczynię – wyoutowana Cynthia Nixon (pamiętna Miranda z „Seksu w wielkim mieście”). Na drugim planie błyszczą też wyoutowani (i przystojni) aktorzy Charlie Carver i Brandon Flynn, tudzież trzy cudowne weteranki: Judy Davis, Amanda Plummer oraz sama Sharon Stone, która z lubością i wyczuciem kampu gra karykaturę własnej postaci z „Nagiego instynktu” w wersji „30 lat później”. (Mariusz Kurc)

 

Tekst z nr 88/11-12 2020.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Specjalista od Niczego: Sprawy sercowe

Master of None: Moments of Love (USA, 2021), reż. Aziz Ansari, dystr. Netflix, premiera: 23 maja 2021

 

mat. pras.

 

Długo oczekiwany trzeci sezon hitu Aziza Ansariego od pierwszych scen okazuje się właściwie nowym projektem. Nie dość, że tym razem historia toczy się wokół Denise, czarnej butch lesbijki, to trudno nazwać ten sezon nawet spin-offem. Drastyczna zmiana estetyki praktycznie wyrugowała komedię, oberwało się także zbliżeniom, których po prostu… nie ma. Długie, powolne ujęcia, prawie kwadratowy, klasyczny format obrazu i użycie taśmy 16mm sytuuje „Sprawy sercowe” bliżej festiwalowym pozycjom niż serialowym romansom. Dotyczy to nie tylko sfery formalnej, ale też samej historii. Przez ponad 3 godziny (bo tyle trwa cały sezon, na spokojnie do obejrzenia w jeden wieczór) przyglądamy się Denise (Lena Waithe) i jej partnerce Alice (Naomi Ackie). Sukces literacki tej pierwszej pozwala im zamieszkać w przepięknym 150-letnim domu. Szczęście zawodowe i w miłości kieruje myśli Alice w stronę pierwszego dziecka, Denise się zgadza. W intymnej bliskości obserwujemy rozmowy o surogacji, wizyty w klinice płodności i długą, niełatwą (choć i tak o lata świetlne do przodu w porównaniu z naszą sytuacją) „podróż” związaną z in-vitro. Znajomość poprzednich sezonów nie jest potrzebna, ale polecam; szczególnie mocno tęczowy i jakby niezależny od pozostałych odcinek „Dziękczynienie” z drugiego sezonu (z gościnnym udziałem Angeli Bassett!). (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 92/7-8 2021.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Królowa

(Polska, 2022), twórca: Árni Ólafur Ásgeirsson, występują: Andrzej Seweryn, Maria Peszek, Julia Chętnicka. Premiera na Netfliksie: 23.06.2022

 

 

„Królowa” od momentu premiery wzbudziła liczne dyskusje wśród polskich elgiebetów. W końcu polskie porządne queerowe kino czy nieciekawe barachło? Wyzwalająca emancypacyjna opowieść czy pełna stereotypów naiwna dykteryjka? W samej redakcji „Repliki” powstały dwa obozy: po jednej stronie inwektywy i rozczarowane nadzieje, po drugiej dużo wyrozumiałości i ciepła dla netflixowej produkcji. Bo do pokochania „Królowej” wyrozumiałość na pewno jest potrzebna. Nie mamy tu do czynienia z familijnym dramatem, a z typową telenowelą. Wydarzenia pędzą jedno po drugim, a twórcy, zamiast zająć się dłużej jednym aspektem, co chwilę dorzucają do pieca. Sylwester (Andrzej Seweryn), drag queen z Paryża, wraca do Polski, by zostać dawcą nerki dla córki (Maria Peszek), której nigdy nie widział. Ale okazuje się, że córka nic nie wie o jego przyjeździe, a za intrygą stoi wnuczka Sylwestra. Ta zaś jest w ciąży, o której także nikt nie wie, bo wnuczka nie jest pewna, czy ojcem jest jej chłopak, czy też jego najlepszy przyjaciel. A oni obydwaj to górnicy, cała akcja zresztą toczy się na Dolnym Śląsku. I zaraz mamy dosłowne trzęsienie ziemi oraz wypadek w kopalni. Czy potencjalnym ojcom będzie dane przeżyć? A to dopiero połowa serialu. Jeśli nie zraziła was ta wyliczanka, a od koherentnej fabuły wolicie postacie pełne ciepła i miłości, to być może „Królowa” jest właśnie dla was. Kto w końcu by nie chciałby żyć w tej alternatywnej, bajkowej wizji Dolnego Śląska, w której aby pokonać homofobię, wystarczy zacząć lipsyncować do Cher? (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 98/7-8 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

La Veneno

(Hiszpania, 2020), twórcy: Javier Ambrossi & Javier Calvo, dystr. outfilm.pl/OUTtv. Premiera: nowe odcinki od lipca 2022 r. co środę

 

mat. pras.

 

Seriali i filmów biograficznych o ikonach queerowej kultury czy aktywizmu dostaliśmy już mnóstwo. Zazwyczaj są to mniej lub bardziej smutne historie o żmudnej walce z homofobią czy transfobią, które nawet jeśli nastrajają do dalszej walki, to raczej nie są filmami na poprawę nastroju. Z tym większym zaciekawieniem obserwowałem szum, jaki wywołał hiszpański miniserial „La Veneno”. Tytułowa celebrytka, znana także jako Cristina, to transpłciowa sex-workerka, która w 1996 r. stała się gwiazdą, udzielając serii wywiadów wieczornej telewizji. Wykorzystując popularność, zaczęła karierę piosenkarską i aktorską, by potem za oszustwo ubezpieczeniowe trafi ć do więzienia, i to męskiego (miała niezmienione dane w dokumentach). Można by z tego zrobić łzawą historię o krzywdzie i straconych szansach, ale duet Javierów (znanych z roli jurorów w hiszpańskiej edycji „Drag Race’u”) przyjął ciekawszą perspektywę. U nich to nie La Veneno dochodzi do sławy, lecz cały świat ma szczęście, że została mu objawiona. Wszystkie trans postacie są tu ukazane jako superbohaterki, gwiazdy rocka, przebojowe i roztaczające wokół siebie unikalny urok, czy to w nocnych parkowych alejkach, czy przed milionami telewidzów, stając się mimowolnie emancypantkami osób trans czy mentorkami dla następnego pokolenia. Równorzędny wobec historii La Veneno jest wątek Valerii Vegas, studentki, która pisze biografię Cristiny (właśnie ta książka posłużyła za podstawę serialu). Poznając ją, Valeria odkrywa samą siebie. Wyjątkowej energii serialowi dodaje fakt, że trans postacie są grane przez trans aktorki, a starszą wersję Paci „La Pirany”, najlepszej przyjaciółki La Veneno, gra sama Paca! Jak dobrze, że w końcu możemy go oglądać w Polsce. (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 98/7-8 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera

Dahmer – Monster: The Jeffrey Dahmer Story (USA, 2022), twórcy: Ian Brennan, Ryan Murphy, dystr. Netflix, premiera: 21.09.2022

 

mat. pras.

 

Serial opowiada historię Jefreya Dahmera, „potwora z Milwaukee”, którego zbrodnie wstrząsnęły Stanami Zjednoczonymi. Swoje ofiary, homoseksualnych mężczyzn, nierzadko ćwiartował i konsumował, przez wiele lat pozostając poza podejrzeniami organów ścigania. „Dahmer” z marszu okazał się wielkim hitem platformy Netflix, przyciągając przed ekrany różnorodną publiczność i tym samym detronizując inne seriale. Trudno się dziwić. Produkcja ta ma wszystko, co mieć powinna: jest świetnie zrealizowana technicznie, od początku do końca trzyma równy poziom napięcia, a dramatycznymi przebłyskami balansuje ciężkość elementów gatunkowych. Jej najmocniejszym punktem jest jednak Evan Peters, czyli ekranowy Dahmer. Aktor przyciąga i odpycha jednocześnie; nienawidzimy jego postaci, ale nie możemy powstrzymać się przed włączeniem kolejnego odcinka. Twórcy oddali także należytą część dzieciństwu zbrodniarza, przyglądając się dysfunkcyjnemu małżeństwu jego rodziców. Jednocześnie asekuracyjnie podeszli do stawiania jakichkolwiek diagnoz dotyczących jego psychopatycznej osobowości i skupili się na samym procesie szukania ofiar, zwabiania ich do domu i mordowania. Serial uwypukla wątki rasistowsko-klasowe: Dahmer na ofiary wybierał chłopaków niebiałych, a „tym samym” mniej zamożnych; chłopaków, których szukaniem policja niespecjalnie się przejmowała. Co ciekawe – sam aspekt homoseksualizmu traktowany jest tu praktycznie bez społecznego komentarza, nie licząc obawy przed rodzinnym coming outem. (Agnieszka Pilacińska)

 

Tekst z nr 100/11-12 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

Szkoła złamanych serc

Heartbreak High (USA, 2022), reż. Hannah Carroll Chapman, dystr. Netflix, premiera: 14.09.2022

 

mat. pras.

 

Pokolenie ery telewizji z pewnością pamięta australijski serial „Szkoła Złamanych Serc”, nadawany w latach 1994-1999. Na platformie Netflix znajdziecie jego współczesny odpowiednik, który w przeciwieństwie do oryginału mocno zadbał o silną reprezentację queerowych bohaterów. Podobnie jak w pierwowzorze, fabuła skupia się na problemach dorastania, przyjaźniach i miłościach, choć zdecydowanie więcej przestrzeni poświęca sferze seksualnej, odmiennej dynamice libido i gotowości na intymność. Wśród czterech głównych par mamy znajdującą się w spektrum autyzmu Quinni (Chloe Hayden), zaczynającą randkowanie z Sashą So (Gemma Chua-Tran), mającą reputację Shane z „The L Word”. Ich pozorny miks zupełnie innych potrzeb, zderzenie introwersji z ekstrawersją, jest najlepszym przykładem przysłowiowego przyciągania się przeciwieństw. Niekwestionowaną gwiazdą serialu jest jednak niebinarny Darren (James Majoos), uwielbiający damskie ubrania, makijaże i prowokowanie heteroseksualnych mężczyzn. Nieoczekiwana przyjaźń z mającym problemy z prawem Ca$hem (Will McDonald) postawi ich obydwu w nowej sytuacji, dając nam tym samym jedną z ciekawszych gejowskich par ostatniego czasu. Twórcy traktują seksualność jak płynną zmienną – czasem wystarczy impuls, żeby zacząć kwestionować dotychczasowe wybory i pozwolić sobie na eksplorację nieznanych dotąd obszarów. Serial mocno normalizuje homoseksualizm, zrywając z definiowaniem go za pomocą homofobii i społecznego ostracyzmu. Nie oznacza to pełnej sielanki – bohaterowie dalej muszą tłumaczyć rodzicom, jak ważne jest dla nich np. stosowanie zaimków neutralnych płciowo, ale widać tu dialog i ogromną chęć zrozumienia. (Agnieszka Pilacińska)

 

Tekst z nr 100/11-12 2022.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.

 

 

#BringBackAlice

(Polska, 2023), reż. Dawid Nickel, dystr. HBO MAX, premiera: 14.04.2023

 

mat. pras.

 

Pierwszy polski serial wyprodukowany przez HBO Max zapowiadano szumnie: „świeży”, „nieprzewidywalny”, „czegoś takiego w Polsce jeszcze nie było”. No cóż, jeśli pod tymi hasłami krył się wyimaginowany obraz polskiej młodzieży będący dziwną mieszanką polskich i amerykańskich wzorców kulturowych (cheerleaderki w szkole, dojeżdżanie do szkoły luksusowymi samochodami, szalone imprezy, narkotyki, ale też alkoholizm rodziców), to faktycznie, nie za dużo takich tytułów na naszym rynku. Bo kryminalne seriale, nawet dziejące się w szkołach, to już mieliśmy. Pewną nową jakością jest, jak queerowy okazuje się ten serial, choć żeby to odkryć, trzeba dotrwać praktycznie do ostatniej chwili. Najpierw poznajemy tytułową Alicję, znaną influencerkę, która właśnie się odnalazła po roku bycia zaginioną. Tego samego dnia co Alicja zaginęła też Wera, ale jej brak popularności powoduje, że tylko brat ciągle walczy, by ją znaleźć. Jeśli queerowy szósty zmysł sugeruje, że Alicja i Wera były ukrywającą się parą, to macie rację. Niestety ten niby centralny wątek jest ujawniony dopiero pod koniec, nie pozostawiono miejsca na powiedzenie chociażby, ile dziewczyny ze sobą chodziły, czy choćby jedną (!) dłuższą scenę ich rozmowy. Z innych akcentów: jedna dziewczyna w gronie przyjaciół Alicji zanurza się w świat voguingu (na ekranie miga nam chociażby Danil Vitkovski, polski ojciec International House of Elle), choć nie ma to znaczenia dla fabuły. Inny bohater ukrywa swoją orientację przed homofobicznym ojcem. Alicja mści się za jego rzekomy współudział w swoim zaginięciu, outując go, ojciec wyrzuca syna z domu. I szkoda tylko, że queer objawia się tu jedynie w ostatnich aktach historii poszczególnych bohaterów i nie ma czasu, by mu się przyjrzeć. (Daniel Oklesiński)

 

Tekst z nr 103/5-6 2023.

Digitalizacja archiwum Replikidzięki wsparciu finansowemu Procter & Gamble.