Dziś umierasz jako chłopak

oli_look_m„Dziś umierasz jako chłopak” – Olivia Puchniarska jest dziewczyną trans, miała 14 lat, gdy zaczęła terapię hormonalną. Dziś ma 19 i opowiada o tranzycji, o rodzinie i o rówieśnikach.

Tragedia nastąpiła, gdy zaczęłam dojrzewać. Z coraz większą niechęcią obserwowałam przemianę, jaką przechodzi moje ciało. Nie cierpiałam tego, że rośnie mi zarost! Wszelkie oznaki, że staję się mężczyzną, były bardzo nieprzyjemne.

Ten dzień pamiętam dobrze: 12 stycznia 2014 r. Mama poszła do apteki zrealizować recepty na terapię hormonalną. Wróciła z dwoma siatkami leków, postawiła je na stole, spojrzała na mnie i powiedziała: „No, to dziś umierasz jako chłopak”. Czarny humor, wiem, niektórzy mogą tak pomyśleć, ale ja czułam się przeszczęśliwa. PO prostu przeszczęśliwa. Dwa tygodnie później pojechałam na kolonie i tam po raz pierwszy poczułam ból w piersiach – to znaczyło, że zaczynają rosnąć. Bolało, ale cieszyłam się.

W szkole i tak uchodziłam za freaka – dłuższe włosy, przebite uszy – więc specjalnie nawet nie zauważyli zmian. Dopiero na sam koniec gimnazjum powiedziałam jednej osobie: mojej wychowawczyni.

Do liceum za to od razu weszłam z podniesioną głową. Najpierw pedagog, zaraz potem dyrekcja – powiedziałam, że mam dokumenty, jestem trans, jestem w trakcie terapii hormonalnej. Proszę, by zwracać się do mnie żeńskim imieniem: Olivia.

 

Cały tekst Olivii Puchniarskiej – do przeczytania w „Replice” nr 71

Fot: arch. pryw.

spistresci

Jestem z miasta progresywnego

Szymon_Chojnowski_foto_Marcin_Niewirowicz_m„Jestem z miasta progresywnego” – mówi w wywiadzie Szymon Chojnowski, wiceprezydent Świdnicy

„Nawet chyba trudno tu mówić o wielkim „ujawnieniu”, bo ujawnić to można jakąś tajemnicę, a u mnie współpracownicy wiedzą, że jestem gejem, przyjaciele i znajomi – wiedzą, rodzina – też wie. Tego wywiadu udzielam nie z przyczyn osobistych, tylko społecznych. Chciałbym, by homoseksualność była traktowana jak coś zwyczajnego. Po prostu cecha. Większość ludzi jest heteroseksualna, niektórzy są homo czy biseksualni i tak dalej. Żadna sensacja, ani tym bardziej nic negatywnego, raczej coś neutralnego. W mojej pracy homoseksualność ani nie pomaga, ani nie przeszkadza. Nie ma potrzeby nad nią się rozwodzić, ale też nie chcę robić z niej tematu tabu. Nie ukrywam jej, ani się jej nie wstydzę. Na niektóre imprezy miejskie, jeśli jest przewidziany udział osób towarzyszących, przychodzę czasem z moim partnerem i nie przedstawiam go jako kuzyna czy kolegi (śmiech). Przedstawiam go jako mojego partnera – i na nikim nie robi to chyba większego wrażenia.”

„Moja orientacja stanowiła dla mnie problem jakoś tak na etapie podstawówki. W liceum ostatecznie zaakceptowałem, że „ten typ tak ma”. Przełomem był – to może zabawne, ale taka jest prawda – francuski film „Amelia”. Obejrzałem go z klasą podczas wycieczki do Krakowa. Urzekło mnie wtedy proste przesłanie filmu, zdałem sobie sprawę, że trzeba być sobą, innego życia przecież nie mam.”

 

Fot. Marcin Niewirowicz

Cały wywiad Mariusza Kurca – do przeczytania w „Replice” nr 70.
spistresci

Od Villas dostałam z liścia

Zofia_Czerwińska_foto_Agata_Kubis_m„Od Villas dostałam z liścia” – kultowa aktorka Zofia Czerwińska („Alternatywy 4”, „Miś”, „Czterdziestolatek”), która niedawno dołączyła do grona sojuszników/czek LGBT w ramach akcji Kampanii Przeciw Homofobii, opowiada o gejach, z którymi się przyjaźni, o 60 latach pracy w teatrze i filmie a także o divie Violetcie Villas, z którą kiedyś występowała.

„Geje do mnie lgną i zresztą ja do nich też. Całe życie przyjaźnię się z bardzo wieloma gejami. Do dziś. Ja w jakiś sposób ich przyciągam. Jak poznam pięć nowych osób i wśród nich będzie jeden gej, to za chwilę się okaże, że to właśnie z nim się najbardziej zaprzyjaźnię.

Nie czarujmy się, homoseksualiści często spotykają się z hejtem, więc bardzo dobrze potrafią wyczuć człowieka, który akurat jest im życzliwy. Łapią mnie tym swoim radarem.”

„W środowisku aktorskim jawnych uprzedzeń wobec gejów się raczej nie pokazywało – albo była akceptacja, albo milczenie. Liczyło się, jakim kto był artystą. Dalej, jakim człowiekiem. Jeśli był dobrym artystą i dobrym człowiekiem, to mógł być sobie i gejem. A jak był słabym artystą, okropnym człowiekiem – no to wtedy się dokładało: „I jeszcze ciota!” Na zwieńczenie.

Jak ktoś jest podły człowiek, to mu gejostwo nie pomoże, i będzie podły. Ale wielu gejów przez to, co przeszli w związku ze swoją orientacją, ma jakąś taką, powiedziałabym, większą życzliwość dla ludzi, więcej człowieczeństwa. Choć padalce też się zdarzają.

A z drugiej strony są ludzie, którzy nie potrafią opanować jakiejś nagłej rezerwy, jakiegoś chłodu, gdy tylko dowiedzą się, że ktoś jest gejem i mają z nim do czynienia. Nieraz to obserwowałam. Gdy pytałam, to mówili: „Ach, wiesz, bo ja to nie wiem, jak z nimi rozmawiać”. Jak to jak, k…? Normalnie!”

 

Fot. Agata Kubis

Cały wywiad Krzysztofa Tomasika i Mariusza Kurca – do przeczytania w „Replice” nr 70
spistresci

Lulla widziała już wszystko

Lulla_foto_Marcin_Niewirowicz_mLulla ma 79 lat i jest bodaj najstarszą polską drag queen. W wywiadzie Remigiusza Ryzińskiego „Lulla widziała już wszystko” opowiada o tym, co najbardziej kocha w przebierankach, o życiu gejowskim w PRL-u a także o dzisiejszych Paradach, w których bierze udział

„Życie młodego chłopaka, geja, w PRL-u wyglądało różnie, ale na pewno było ciekawe. Musieliśmy się z tym kryć, nie mieliśmy możliwości otwartych spotkań, nie było żadnych klubów, możliwości porozumiewania się, własnych mediów. Nie było oczywiście internetu. Nawiązywało się kontakty w bardzo różny sposób, na przykład przez kontakt wzrokowy. Jechałem tramwajem i w pewnym momencie poczułem na sobie czyjeś spojrzenie. Nie wiedziałem, o co chodzi. Wysiadłem, a on za mną. Na wysokości Alhambry, która wtedy była centralnym punktem spotkań gejów, znów nasz wzrok się przeciął i trafiliśmy do środka tej kawiarni. To było moje pierwsze spotkanie z mężczyzną, innym gejem. Wypiliśmy kawę, porozmawialiśmy i rozeszliśmy się. Nigdy już później go nie spotkałem. Dla siedemnastoletniego chłopaka to był wstrząs. Myślałem, że to się rozwinie, że nauczę się siebie. Ja wtedy nic nie wiedziałem, byłem zupełnie surowy. Czułem jednak, że wkraczam w ten świat i już się z niego nie wycofam. Że w swoim życiu będę już zawsze spoglądał na mężczyzn w sposób specjalny. Podobało mi się to.”

„Otwieram szafę, coś widzimy, coś się dzieje, coś złotego, coś czarnego, koronkowego. Myślę sobie: „Rany boskie, w tym jeszcze nie byłem!” I towarzystwo się jakoś poruszy, powiedzą: Lulla jest na nowo, coś znowuż wykombinowała, coś nowego stworzyła. To mnie nakręca. Zdaję sobie sprawę, że jestem w grupie ludzi, którzy robią tego typu show, najstarszy. Ale ciągle mi się jeszcze chce i jako Lulla czuje się o 40 lat młodszy, jakbym wszedł w nową skórę. Myślę, jakie wezmę buty, co włożę na głowę, jaki zrobię makijaż. Czuję, że wstępuję w nową skórę, jak wąż, który zrzuca z siebie, i na nowo zaczyna pełzać, na nowo zaczyna żyć. I to mnie może trzyma przy życiu tak długo. Mimo, że potem muszę z tego wszystkiego wyjść, zmyć z siebie i wrócić do normalnej Lulli. Do postaci, która stąpa po ziemi, która musi jutro włączyć pralkę, iść po pomidory, zakwasić ogórki, zaprosić gości do domu, zrobić śledzika, podać wódkę.

 

Fot. Marcin Niewirowicz

Cały wywiad Remigiusza Ryzińskiego – do przeczytania w „Replice” nr 70
spistresci

Byt osobny

Witold_Gombrowicz_Polish_passport_m„Byt osobny” – o Witoldzie Gombrowiczu – o tym, jak traktował swą własną biseksualność, w jakie związki z mężczyznami wchodził, a także o tym, jak jego orientacja była postrzegana później przez akademików zajmujących się jego literaturą, opowiada Klementyna Suchanow, autorka pierwszej kompletnej, dwutomowej biografii pisarza

„Zdecydowanie był bi, ponieważ miał relacje i z mężczyznami, i z kobietami. Nawet gdy w Argentynie mógł się wreszcie w pełni otworzyć na swoją homoseksualność, to jednak wciąż miewał romanse z kobietami. Potem z kolei pojawiła się Rita, która towarzyszyła mu w ostatnich latach życia. Seksualność Gombrowicza nie była klarowna i jednoznaczna. W Polsce najpierw przez lata tego tematu w ogóle nie poruszano. Potem, koło roku 2004, gdy obchodziliśmy stulecie urodzin Gombrowicza, na polskich konferencjach pojawili się badacze zagraniczni i zaczęli mówić o jego homoseksualności. Nasi akademicy wydawali się tym nieco zakłopotani, tym niemniej od tamtej pory przyjęło się, że Gombrowicz był homo. Później jednak pojawił się „Kronos”, tajny dziennik pisarza i okazało się, że nic nie jest czarno-białe, z czym zresztą badacze także mają pewien problem – tak jakby w biseksualności było coś złego.”

„Alejandro Rússovich był uczciwym, bezpruderyjnym, otwartym człowiekiem. Wierzę w to, co powiedział o swoim związku z Witoldem. Relację intymną zastąpili relacją przyjacielską, ale także praktyczną. Razem jedli, robili zakupy. Dla Gombrowicza był to właściwie pierwszy stały związek z drugą osobą. I najważniejsza relacja w jego życiu.

Ważniejsza niż ta z Ritą?

Myślę, że tak. Inaczej bowiem rozkładały się akcenty. Związek z Ritą wymuszony był w dużej mierze przez okoliczności – podupadające zdrowie Gombrowicza i wynikające z tego konsekwencje. Relacja z Rússovichem była bardziej intelektualna.”

 

Cały wywiad Bartosza Żurawieckiego – do przeczytania w „Replice” nr 70
spistresci

Medialny coming out to nie wyrok

Grabari_foto_Agata_Grymuza_m„Medialny coming out to nie wyrok” – mówi w wywiadzie Piotr „Grabari” Grabarczyk, dziennikarz showbiznesowy Wirtualnej Polski i bloger

„Za homofobię uznaje się tylko hardkor – pobicie czy zwyzywanie. A jak już nie biją, to brawo i meksykańska fala, bo okazano nam akt łaski. Pedał nie dostał w ryj, chwalmy pana? To musi się zmienić”

„Był okres, w którym kompletnie dałem się wciągnąć w tę propagandę, że społeczeństwo „nie jest gotowe” i musimy pokazywać, że jesteśmy „normalni” i „nie afiszować się”. Teraz widzę, że to absolutnie nie ma sensu”

„Przygotowywałem materiał z premiery spektaklu o gejach. Jednego z bohaterów grał niewyoutowany gej. Spokojnie odpowiadał na pytania „Jak to jest zagrać geja?” i plótł o przygotowaniach i rozmowach z homoseksualistami. Nie miał poczucia, jak idiotyczna była to sytuacja? Czy to go nie wkurzało?”

„Frustruje mnie postawa takich celebrytów jak Dawid Woliński, który mocno eksploatuje gejowską estetykę, na zainteresowaniu gejów zbija ogromny kapitał – i milczy w naszych sprawach, zabierając jednocześnie głos w wielu innych”

„Dziś, szczególnie w obecnej sytuacji politycznej, jeśli jesteś gwiazdą i masz publiczność liczoną w setkach tysięcy czy nawet milionach ludzi, to uważam, że twój coming out jest praktycznie obowiązkiem. Jeśli nie chcesz go zrobić dla siebie, pomyśl o innych, szczególnie tych młodszych, którzy na próżno szukają w przestrzeni medialnej podobnych sobie. Zróbmy to dla tych dzieciaków, które coraz częściej próbują targnąć się na swoje życie, bo wydaje im się, że bycie sobą to coś złego. Moje słowa na pewno wiele osób będących na świeczniku wkurzy, ale ja chcę, żeby oni się wkurzyli. Może z tego wyjść coś naprawdę dobrego”

 

Fot. Agata Grymuza

Cały wywiad Mariusza Kurca – do przeczytania w „Replice” nr 69.
spistresci

Róże dla Safony

RENATA_LIS_FOTO_mPisarka Renata Lis o swej najnowszej książce „Lesbos”, o Safonie, o Ance Kowalskiej i Marii Dąbrowskiej, o Jeannette Winterson i o Sofii Parnok, a także po raz pierwszy – o swej partnerce. Rozmowa Marty Konarzewskiej.

„Czułam potrzebę zbudowania ze słów terytorium wolności, wyznaczenia przestrzeni, w której o miłości kobiet można mówić po ludzku, z dala od tej narodowo-katolickiej aberracji umysłowej i moralnej, która leje się z telewizora, sieci i gazet, i pewnie też z ambon, ale tego akurat nie doświadczam”

„Nie lubię śliniących się dziadów, których kręcą „lesbijki”. Zrobiłam wiele, żeby nie mieli z mojej książki wielkiego pożytku”

„Ona istnieje w książce tak, jak od dwudziestu dwóch lat istnieje w moim życiu. Moja partnerka. Zadedykowałam jej „Lesbos”

 

Fot. archiwum prywatne

Cały wywiad Marty Konarzewskiej – do przeczytania w „Replice” nr 69
spistresci

Mogę mówić

Grzegorz_Nizołek_foto_Marcin_Niewirowicz_mGrzegorz Niziołek, teatrolog, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i redaktor naczelny magazynu „Didaskalia” o swym późnym coming oucie, o gejach po 50-tce i ich miejscu w ruchu LGBT, o swych córkach a także o wątkach gejowskich we współczesnym polskim teatrze. Rozmowa Mariusza Kurca i Krzysztofa Tomasika.

„Jak każde ekstremalne przeżycie, coming out stał się dla mnie czymś nawet nieco uzależniającym (śmiech). To jest rozpierające uczucie: „O! Ja mogę mówić!” Jest taka scena w „Zwierciadle” Tarkowskiego: chłopiec, który się jąka, ma powtarzać za terapeutką: „Mogę mówić”, „Mogę mówić”. Strasznie poruszająca. Trochę tak się czuję – mogę mówić, więc mówię. Jak dziecko, które gdy tylko nauczy się chodzić, to chce chodzić. Nabyłem umiejętność opowiedzenia o sobie, to chcę opowiedzieć. Celebruję tę nową umiejętność.”

„Gdy w internecie szukałem informacji o coming oucie, to znalazłem sporo instrukcji, jak powiedzieć rodzicom. Dobrze, ale ja bym potrzebował rady, jak powiedzieć dzieciom, jak powiedzieć żonie!

Gorąco popieram działania skierowane do młodych, ale geje po 50-tce też istnieją. Chcę dotrzeć do nich, mam jakieś doświadczenie i chce się z nim podzielić.”

„Bardzo stresowałem się przed rozmowami z córkami. Przygotowywałem się, obmyślałem. Czułem, że absolutnie muszę im powiedzieć. Zawsze miałem z nimi świetny kontakt, a w ostatnich latach wyrosła między nami bariera. W końcu umówiłem się ze starszą córką. Czekałem na nią w kawiarni – gdy zobaczyłem, jak się zbliża, to czułem wręcz euforię, że zaraz jej powiem i ten ciężar wreszcie zejdzie. „Jak dobrze, że mi powiedziałeś” – to była jej pierwsza reakcja. Zaraz potem spotkałem się z drugą córką i padły identyczne słowa: „Dobrze, że mi powiedziałeś”.

 

Fot. Marcin Niewirowicz

Cały wywiad Mariusz Kurca i Krzysztofa Tomasika – do przeczytania w „Replice” nr 69
spistresci

Słowa na L: Liderka, Lesbijka

Maja_Zabawska_foto_Adam_Gut_mMaja Zabawska, doradczyni podatkowa, która na co dzień pracuje w międzynarodowej firmie Deloitte, mówi o coming oucie w pracy, o sieciach pracowniczych LGBT, o liderowaniu kobiet a także o swych występach jako drag king. Rozmowa Aleksandry Muzińskiej.

„Pamiętam, jak jeszcze byłam niewyoutowana w pracy i chciałam ubezpieczyć swoją dziewczynę. Z duszą na ramieniu dzwoniłam do działu HR z pytaniem czy partner, dla którego chcę wykupić ubezpieczenie, może być tej samej płci. Potem, stopniowo informowałam mój zespól, że mam dziewczynę”

„Mamy na biurku zdjęcia bliskich, nosimy obrączki, przychodzimy z partnerami na imprezy firmowe, przy kawie opowiadamy współpracownikom, z kim spędziliśmy weekend czy wakacje. Nasze życie prywatne ma związek z pracą”

„Występujesz jako drag king „Freddie Mercury”. Opowiesz o tym coś więcej?

Jasne. To hobby, które wzięło się z jednej strony z mojej wielkiej miłości do Freddie’go, która zaczęła się już w wieku 11 lat, oraz z kompletnego przypadku. Z okazji 29. urodzin zorganizowałam imprezę, której tematem były przebieranki za płeć przeciwną. Koleżanka podpowiedziała mi, żebym przebrała się za Freda, bo wszyscy wiedzą, że go uwielbiam. Wyszło wtedy na jaw, że nie tylko przypominam go fizycznie, ale również mam nieźle zinternalizowany sposób jego poruszania się po scenie. Potem znajomi namówili mnie do pierwszego oficjalnego występu dragkingowego i okazało się, że to się naprawdę podoba. Ogromną przyjemność sprawia mi rekonstruowanie stylistyki jego kostiumów oraz charakterystycznych elementów występów. Nie pojawiam się na scenie często – około dwóch, trzech razy w roku. Są to zazwyczaj imprezy i pokazy w klubach LGBT lub innych alternatywnych miejscach, ale zdarzyło mi się również wystąpić na imprezach prywatnych, w tym na ślubie moich znajomych.”

 

Fot. Adam Gut

Cały wywiad Aleksandry Muzińskiej – do przeczytania w „Replice” nr 69
spistresci

Faceci, zróbcie miejsce

replika_68_okladka_m„Faceci, zróbcie miejsce” – debata aktywistek LGBT, lesbijek – Julii Maciochy (Parada Równości), Mirki Makuchowskiej (Kampania Przeciw Homofobii), Aleksandry Muzińskiej (Miłość Nie Wyklucza) oraz Marty Konarzewskiej („Replika”) – o tym, dlaczego nie ma lesbijek w życiu publicznym

 

Konarzewska:

„Geje dopracowali się pop wizerunku. Przynajmniej w liberalnych mediach. Tacy fajni kolesie – wrażliwi, atrakcyjni, dobrze ubrani, uśmiechnięci. Mają głębokie przyjaźnie z dziewczynami hetero i te dziewczyny głośno mówią o swych przyjaciołach gejach – takich „od serca”, z którymi mogą pogadać o facetach. Fryzjer i jego kumpela – straszny stereotyp, ale on daje nieheteromęskości jakiś dostęp do tzw. przeciętnego człowieka. A czy jest taka opowieść gości hetero, że mają kumpelę lesbijkę, z którą gadają o dziewczynach?”

„Z jednej strony mamy pracować nad tym, by być widoczne, a z drugiej ciągle to myślenie, co ten widok na ciebie ze sobą niesie i czy to jest OK. Ja jestem bardziej „kobieca”, a moja dziewczyna Agata Kubis – bardziej „męska”, więc wpisujemy się w stereotyp butch/femme – może kopiujemy hetero? Jesteśmy od 10 lat w mono związku, więc wpisujemy się też w „stare nudne małżeństwo”, natomiast gdybym była poli, to wpisywałabym się pewnie w wizerunek (homo)rozpustnicy. To jest moim zdaniem ślepy zaułek – trzeba wszelkie takie głosy przerobić na szum i iść dalej, po swojemu.”

 

Maciocha:

„W ścisłej grupie wolontariuszy robiących Paradę były tylko dwie osoby identyfikujące się jako „faceci, geje”. I co? Gdy przychodził do nas na spotkanie ktoś potencjalnie zainteresowany np. reklamowaniem swej firmy na Paradzie, to zwykle był to facet, gej – i on jakby „automatycznie” zwracał się do kogo? Do tych naszych dwóch gości. A ja siedzę obok – „Halo, tu jestem i jestem Prezeską”.”

„Gdy para gejów wrzuca swoje fotki na FB, to komentarze pod nimi można z grubsza podzielić na dwie grupy: hejterskie oraz przyjazne. Natomiast do podobnych fotek dwóch kobiet byłaby jeszcze trzecia grupa: komentarze z tak zwanej dupy – dotyczące wyglądu. Ani pozytywne, ani negatywne, tylko: „Fryzura tej z lewej mi się nie podoba”, albo: „Dlaczego ta z prawej ma płaskie obcasy?”. A dlaczego taki makijaż, a nie śmaki, dlaczego fota na plaży, a nie w lesie. A gdyby jedna miała garnitur, a druga sukienkę, to zaraz byłoby też: ta w garniturze chce być kolesiem? Wyglądu mężczyzn się tak bezceremonialnie nie komentuje. Więc dziewczyny się 100 razy zastanowią i 500 razy przeanalizują daną fotkę pod kątem takich „zagrożeń”, zanim ją wrzucą na FB. Albo i nie wrzucą w ogóle. No i potem, tak – są niewidoczne.”

 

Muzińska:

„Mam znajomą lesbijkę, która otwarcie zaczęła mówić o swej orientacji w pracy. Została nieformalną liderką kobiet i tzw. kobiecych spraw w firmie. Faceci przestali ją traktować jak – choćby tylko potencjalny, ale jednak – obiekt seksualny. Skończyły się komplementy i żarty. Jest dla nich kumpelą i partnerką w robocie. Koleżanki hetero zaczęły się jej zwierzać, jakich zachowań dyskryminacyjnych doświadczają ze strony facetów w firmie. Czasem nawet proszą ją o interwencję jako tą, która jest „neutralna” w męsko-damskim świecie.”

Jesteśmy mniejszością w mniejszości. Mniejszością w grupie kobiet i mniejszością, jeśli chodzi o widoczność, w grupie osób homoseksualnych. Oczekiwałabym od kolegów gejów większej uważności i zrozumienia. W taki sam sposób, w jaki oczekujemy jej, jako społeczność LGBT, od większości społeczeństwa.”

 

Makuchowska:

„Na prawdziwą widoczność pracuje się latami. Ja w Kampanii Przeciw Homofobii przyglądałam się, jak robił to Robert Biedroń na długo przed tym, zanim stał się tak rozpoznawalny, jak dziś. To jest wynik jego ciężkiej, wieloletniej pracy. Niesamowicie żmudne wyrabianie sobie kontaktów z dziennikarzami, konsekwentne trzymanie się zasady, że mediom się nie odmawia. Nigdy. Bo nie chcesz mieć w środowisku dziennikarskim opinii, że odmawiasz. To jest kapitał, który gromadzisz przez lata. Żeby ten kapitał gromadzić, trzeba mieć pewne cechy – chęć pokazywania się, wiarę w swoje kompetencje, asertywność, a czasem nawet i tupet, przebojowość. To są cechy, które u chłopców w procesie wychowania są wzmacniane – a dziewczynki się do takich zachowań wręcz zniechęca.

A na dodatek ktoś tymi mediami rządzi i na ogół jest to mężczyzna, i on ma pewną swoją optykę i decyduje, kto się może u niego pojawiać, a kto nie. Więc nawet jak znajdzie się kobieta przebojowa i asertywna, taka kobieca wersja Roberta Biedronia, to napotka więcej przeszkód.”

„Faceci częściej umieją przyjmować różne niemiłe rzeczy na klatę, to mi się podoba. Tego się chłopców uczy, a dziewczynki jakby mniej. Facet usłyszy od kogoś, że jest idiotą, za chwilę się otrząśnie i luz, i jeszcze tego kogoś uzna za idiotę. A dziewczyna, jak usłyszy, że jest idiotką, odchoruje to, będzie potrzebowała pracy, by się emocjonalnie wydobyć. (…)

Sformułowanie „parcie na szkło” ma negatywne zabarwienie; nie mam innego pod ręką, więc go użyję, ale bez tych złych konotacji, ok? No, więc chłopaków się wychowuje, by mieli to parcie – na szkło, na podbijanie świata, na pokazywanie, jacy to oni są wspaniali. A dziewczynki – odwrotnie. Chyba, że chodzi o sprawy związane z ładnym wyglądem – to wtedy tak, proszę bardzo.”

„Lesbijki same nie „załatwią” sobie równości, widoczności, równego dostępu do życia publicznego. (…) Ci wszyscy, którzy mają uprzywilejowaną pozycję społeczną w stosunku do lesbijek, czyli głównie mężczyźni, muszą sobie uświadomić właśnie to: że ich pozycja jest uprzywilejowana – i oni muszą wykonać pracę na rzecz zniwelowania tych różnic. (…).

To tak, jakby biali w USA powiedzieli czarnym: „Mieliśmy was za niewolników, potem was ostro dyskryminowaliśmy, ale teraz przestajemy, więc już jest równość.” No, nie, tak to się nie dzieje. Trzeba ciężkiej pracy, przede wszystkim białych. (…) Jak my wspólnie zaczniemy tę mozolną pracę wykonywać – to wtedy, w pewnym momencie, polska Ellen DeGeneres pojawi się sama. Może nawet niejedna. Ale ona nagle nie wyskoczy – ona wyrośnie na gruncie, który musimy wspólnie przygotować.”

 

Fot. Adam Gut

Cała debata – do przeczytania w „Replice” nr 68

spistresci